Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet przegięcie musi mieć granice

Piotr Polechoński
Rację mają ci, którzy twierdzą, że dobry tytuł to taki, który w kilku słowach mówi wszystko o filmie.

Rację mają ci, którzy twierdzą, że dobry tytuł to taki, który w kilku słowach mówi wszystko o filmie. Idąc tym tropem bez cienia przesady można stwierdzić, że tytuł "Straszny film 2" jest wręcz idealny (choć niedalekie od prawdy byłoby określenie: koszmar). Innymi słowy: obraz ten to nic innego jak obrzydliwa mieszanina wymiotów, śliny i wszelakich fekaliów. Skrajny prymitywizm w stanie czystym. Bez najmniejszej domieszki czegokolwiek. A zwłaszcza dobrego smaku.
A miało być śmiesznie, bo - według zapowiedzi twórców - druga część "Strasznego filmu" miała być wręcz wulkanem komedii. Już sam scenariusz miał to gwarantować. Oto profesor-erotoman organizuje wybrańcom z uczelni weekend w nawiedzonym domu. Na miejscu czeka ich spotkanie z obleśnym kamardynerem, fizyczna miłość z niefizycznymi duchami. A na okrasę mamy serię ucieczek, krzyków, tajnych przejść i kilkanaście cytatów z innych filmów
(a przede wszystkim z dwóch: "Egzorcysty" i "Ducha").
Śmiesznie nie jest. Jest - jak słusznie ostrzega tytuł - strasznie. Humor zaprezentowany w tym filmie jest poniżej pasa (dosłownie!). Nie mam nic przeciwko komediom, gdzie króluje tak zwany humor koszarowy (nieco bardziej dosadny i nieco mniej finezyjny). Podobali mi się "C.K Dezerterzy", dobrze bawiłem się oglądając "Nic śmiesznego". Jednak są granice. A w tym przypadku po ich przekroczeniu robi się człowiekowi zwyczajnie niedobrze.
"Straszny film 2" to kino ekstremalne. W swojej wymowie przypomina nieco słynne niegdyś dokumentalne filmy "Oto Ameryka" i "Pieskie życie". Sprowadzały się one do pokazania sytuacji, których normalny człowiek nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić (wioska w USA, w której wszyscy żywią się dżdżownicami, droga krzyżowa w jednej z włoskich miejscowości, gdzie ludzie dobrowolnie przybijają się do krzyża). Podobnie ja, oglądając "Straszny film 2", nie mogłem uwierzyć, że można nakręcić coś tak głupiego. Pocieszałem się jedynie tym, że śmiech w kinie słychać było rzadko i krótko. - Na szczęście - pomyślałem sobie - młodzież zdaje sobie jeszcze sprawę, że wszystko ma swoje granice.
Nawet przegięcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza