Nie będzie śledztwa w sprawie sprzedaży miejskiej działki przy obwodnicy

Sędzia Jarosław Turczyn w piątkowej decyzji uzasadnił, że wszelkie procedury w sprawie sprzedaży tej nieruchomości zostały przez ratusz dotrzymane, i nie można w tym wypadku mówić o szkodzie na miejskim mieniu, bowiem zainteresowania ową działką w przetargach nie było, a nawet w pierwszym nie zgłosił się sam późniejszy nabywca. A ostatecznie sprzedano teren, na którym ma powstać fabryka, co może przełożyć się na wzrost wpływów podatkowych dla miasta oraz jego rozwój gospodarczy. Decyzja jest prawomocna, co oznacza, że prokuratura nie będzie dalej zajmować się sprzedażą.

Sprawa trafiła do bydgoskiej prokuratury, bowiem skierowali ją tam przedstawiciele Słupskiej Inicjatywy Społcznej, SIO! Dowodząc, że w całej poprzedniej kadencji samorządu, co oficjalnie potwierdził ratusz, nie było innego przypadku zbycia nieruchomości, gdzie po wycenie biegłego, po roku obniżono by wartość działki wycenionej przez biegłego o ponad 50 procent!

- Stąd nasz wniosek do sądu z zażaleniem na umorzenie sprawy przez bydgoską prokuraturę - tłumaczy Antoni Michał Górecki, przedstawiciel SIO!

W piątek sąd jednak uznał, że w przypadku sprzedaży tej działki, też nie było obniżki ceny o ponad 50 procent.

Tymczasem sami opisywaliśmy, jak w ratuszu przebiegał proces sprzedaży tej działki. W pierwszym przetargu w 2016 roku, gdy wyceniono ją na 12,6 mln zł, chętnych nie było. Ratusz więc po roku cenę obniżył do 7 mln zł. I sprzedał w grudniu 2017 za 5 mln. Tyle że zmieniono rozporządzenie i ta druga sprzedaż formalnie była... znowu pierwszym przetargiem.

Co znamienne prezydent Robert Biedroń przed przetargiem spotkał się z biznesmenem, i jak ten zapewnił radnych podczas komisji, obiecał mu wybudowanie drogi do owej nieruchomości za miejskie pieniądze!

W planie budżetu miasta na 2019 rok wpisano więc, że za miejskie 3 mln zł powstanie w tym roku droga. Po naszych artykułach w sprawie drogi i historii sprzedaży, na burzliwej sesji rady miejskiej, okazało się, że miasto nie musi wydawać aż 3 mln zł własnych pieniędzy, bowiem jedną trzecią wyłoży zainteresowany biznesmen.

- Wszystko aż pachnie tu korupcją ze strony miasta. Sprawdzimy to w komisji rewizyjnej - podsumował sesyjną dyskusję o tej drodze Tadeusz Bobrowski z PiS, wiceprzewodniczący rady miejskiej. Czas pokazał, że tak sprawy jednak... nie ma.

Przypomnijmy, że kontrowersje wzbudził także sam termin sprzedaży. Urzędnicy ratusza wiedzieli, że jeśli wykonają roczny plan sprzedaży w 2017 roku, to dostaną wysokie nagrody pieniężne. Tak obiecały im władze miasta, bowiem sprzedaż miejskich nieruchomości kulała. Faktycznie, po sprzedaży działki na Bohaterów Westerplatte urzędnicy od nieruchomości otrzymali nagrody, o czym pisaliśmy. Dyrektorka wydziału dostała dodatkowo 11.352 zł, a zastępca 9.840 zł. Oboje byli w komisji przetargowej. Uzasadnienie nagród jest takie: „Za szczególne zaangażowanie w realizację planu sprzedaży, jego monitorowanie i aktualizację oraz procedowanie sprzedaży strategicznej nieruchomości. Wykonanie planu sprzedaży na poziomie przewyższającym założony plan”.

Roczny plan sprzedaży miejskich nieruchomości udało się urzędnikom wykonać wtedy po raz pierwszy.