Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chorujcie, bo nie ma limitów

(ka)
Miejsce w kolejce do ortodonty mającego kontrakt z kasą chorych zwolni się, jeśli ktoś nie wytrzyma nerwowo i pójdzie leczyć się prywatnie
Miejsce w kolejce do ortodonty mającego kontrakt z kasą chorych zwolni się, jeśli ktoś nie wytrzyma nerwowo i pójdzie leczyć się prywatnie Fot. Przemysław Gryń
Po trzech latach reformowania służby zdrowia pacjenci wciąż czekają w długich kolejkach do specjalistów. Lekarze tłumaczą, że chcieliby ich przyjąć prędzej, ale kasy chorych mało płacą. Kasy chorych tymczasem ograniczają liczby porad, bo są kosztowne

Matka trzyletniego chłopca, podopieczna koszalińskiej Polikliniki, od początku roku usiłuje zarejestrować dziecko do alergologa. Bezskutecznie. W styczniu usłyszała od rejestratorki, że "nie ma limitów, bo wszystkie są wykorzystywane przez pacjentów z odczulaniem". Sytuacja powtórzyła się w lutym. - Jak długo mam czekać na wizytę? Po co płacę składki na ubezpieczenie, skoro nie mogę dostać się do specjalisty? - pyta.
Andrzej Majewski dyrektor Polikliniki potwierdza: alergolog w przychodni przyjmuje głównie pacjentów wymagających odczulania. Takich zabiegów wykonuje się teraz bardzo dużo, bo rozpoczął się sezon kwitnienia krzewów i drzew. Odczulania polegają na podawaniu pacjentom specjalnych szczepionek. Zgodnie z limitem, który Branżowa Kasa Chorych narzuciła Poliklinice, alergolog miesięcznie może udzielić 400 porad. Aby przyjąć wszystkich pacjentów - potrzeba jeszcze 200. - Mimo naszych próśb, kasa chorych limitów nie zwiększa - tłumaczy Majewski.
Alergolog mógłby przyjmować więcej pacjentów, ale przekraczając limit 400 porad, doktor po prostu pracowałby za darmo. Taki tłok u alergologa będzie do maja, kiedy skończy się sezon na odczulania.
Dyrektor Majewski nie kryje, że w Poliklinice podobne problemy są z poradami reumatologicznymi, laryngologicznymi, endokrynologicznymi, kardiologicznymi. Kasa płaci za nieliczne, a potrzeby są ogromne. Przykładowo: endokrynolog może przyjąć w miesiącu tylko 70 osób, chętnych jest znacznie więcej.
Skąpe limity na porady medyczne bulwersują pacjentów. Do niektórych specjalistów trzeba czekać po kilka miesięcy. Tak jest wszędzie. Białogardzianka ubezpieczona w Zachodniopomorskiej Regionalnej Kasie Chorych w styczniu chciała zarejestrować się do okulisty. Lekarz wyznaczył jej wizytę na...marzec. Pacjentka ze Sławna w czerwcu ubiegłego roku z półrocznym wyprzedzeniem zarezerwowała sobie termin u endokrynologa w Koszalinie. Dlaczego czeka się tak długo? Lekarze odpowiadają, że nie mogą przyjąć wszystkich chorych, bo ograniczają ich limity.
W przyszpitalnych poradniach w Białogardzie do ortopedy trzeba rejestrować się z półtoramiesięcznym wyprzedzeniem. Lepiej jest w poradni rehabilitacyjnej - czeka się 2 tygodnie. - Gdyby nie było limitów, moglibyśmy wydłużyć czas przyjęć i dyżurować codziennie - mówi Tomasz Walasek, dyrektor szpitala w Białogardzie.
Ortopeda przyjmuje tu tylko raz w tygodniu. Zgłasza się do niego około 200 osób w miesiącu. - Zachodniopomorska Kasa Chorych nie dała nam ani jednego limitu na ortopedię. Aby lekarzowi zapłacić, musimy skorzystać z pieniędzy, które dostajemy na chirurgię. Ale na porady chirurgiczne też jest ogromne zapotrzebowanie - tłumaczy dyrektor Walasek.
W ubiegłym roku Zachodniopomorska Regionalna Kasa Chorych zapłaciła za 2,6 miliona porad, których udzielili specjaliści z całego województwa. - Wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne sprawia jednak, że musimy wprowadzać ograniczenia w umowach ze specjalistami - wyjaśnia Małgorzata Pieleszek, rzecznik prasowy Zachodniopomorskiej Regionalnej Kasy Chorych.

Małgorzata Piela, stomatolog, od trzynastu lat wyspecjalizowany ortodonta z Kołobrzegu:

W tym roku wszystkie terminy są już zarezerwowane. Od dawna podaję pacjentom, że następny termin rejestracji to styczeń 2003. Nie mogę zapisywać na rok 2004, nie wiem przecież czy dostanę kontrakt. Jestem wolnym strzelcem, kasa chorych może ze mną podpisać umowę, może i nie podpisać. Proszę sobie wyobrazić, że w pierwszych dniach stycznia przez trzy godziny rejestrujemy 170 nazwisk? Urzędniczki w kasie chorych nie są temu winne, bo one mają odgórny przykaz. Nie jestem winna ja, nie są winni pacjenci. Nie wiem, kiedy to się zmieni. Mogę zrobić w ciągu roku 240 aparatów ortodontycznych. Utworzyłam listę rezerwową z 40 nazwiskami. Miejsce się zwolni jeśli ktoś nie wytrzyma nerwowo i pójdzie prywatnie, albo znajdzie wcześniejszy termin gdzieś w województwie. Chciałabym zająć się leczeniem, a nie wyjaśnianiem, co to są limity. Mimo to osoby z najbiedniejszych rodzin są zaskoczone, że przy braku pracy coś mogły otrzymać, uzyskać pomoc. (pp)

Komentarz

Słowa rzecznika Zachodniopomorskiej Regionalnej Kasy Chorych można wytłumaczyć następująco: gdybyśmy płacili więcej na ubezpieczenie zdrowotne, limit porad specjalistycznych można byłoby zwiększyć. Opinię tę podzielają lekarze specjaliści i dyrektorzy przychodni, szpitali. Dlatego minister zdrowia, zamiast likwidować kasy chorych, mógłby pomyśleć skąd wziąć pieniądze na leczenie. A skąd je wziąć? Przy powszechnym systemie ubezpieczenia zdrowotnego, jaki istnieje w naszym kraju, pozostaje już chyba tylko podwyższanie składki zdrowotnej. I jeszcze jedno: w cywilizowanym świecie, do którego podobno dążymy, pacjentom nie wszystkie zabiegi medyczne należą się za darmo, w ramach składki. Gorzka to prawda. Ale prawda...
Agnieszka Kowalska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza