Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawny z prawem jazdy? W Słupsku nie ma problemu

Dorota Aleksandrowicz [email protected]
Niepełnosprawny z prawem jazdy? W Słupsku nie ma problemu
Niepełnosprawny z prawem jazdy? W Słupsku nie ma problemu Łukasz Capar
Krzysztof Wieleba, dwudziestolatek ze Słupska chce być postrzegany jako normalny nastolatek. Chociaż cierpi na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe ma swoje pasje i marzenia, które stara się realizować. Ostatnio zrobił upragnione prawo jazdy...

Krzysztof Wieleba porusza się na wózku o napędzie elektrycznym. Choć jest osobą niepełnosprawną upartości i wytrwałości może pozazdrościć mu niejedna osoba pełnosprawna.

W gronie znajomych czuje się jak ryba w wodzie. Krzysiek lubi wychodzić z nimi na pizzę, czy grać w gry online. Rozmawia z nimi na Facebooku czy przez skype' a.

- Mam takich znajomych, że czuję się przy nich jak osoba zdrowa. Mam nadzieję, że nasze znajomości i przyjaźnie przetrwają - mówi uczeń III Liceum Ogólnokształcącego w Słupsku.

Krzysiek lubi majsterkować. Wiedzą o tym jego znajomi, którzy z zepsutym sprzętem komputerowym pukają właśnie do jego drzwi. Chłopak chętnie pomaga.

W przyszłości chciałby pracować w serwisie sprzętu komputerowego. Po maturze, którą będzie zdawał za rok (skorzystał z możliwości rocznego wydłużenia nauki) chciałby zahaczyć się w jakimś serwisie na praktyki.

- Popatrzyłbym jak pracują profesjonaliści. Mógłbym się czegoś nauczyć, bo moja wiedza oparta jest tylko na tym, co znajduje się w internecie lub na tym, co powiedzieli mi kiedyś znajomi informatycy - stwierdza Krzysiek i dodaje, że pisanie programów czy grafika to dość skomplikowane dziedziny, w niektórych niekoniecznie czułby się dobrze.

- Nie przepadam za matematyką, ani ona za mną, a w tych dziedzinach trzeba mieć głowę do różnych symboli - przyznaje chłopak.

Krzyśka od dziecka ciągnęło do majsterkowania. Z zainteresowaniem obserwował lampy, które świeciły się na podwórku. Chętnie wyjmował z szuflady kable i bawił się nimi.

Gdy był mały często zaglądał do wnętrza pralki i zastanawiał się, jakie mechanizmy sprawiają, że to wszystko wiruje. Jego uwagę przykuwały także witryny ze sprzętem AGD i RTV.

Krzysiek obecnie interesuje się motoryzacją. Chętnie ogląda programy poświęcone tej dziedzinie.
Podczas jednego z nich zobaczył mężczyznę bez rąk, który driftował bmw. Nogami. Przeżył wtedy szok.
- Facet nie miał rąk, a jeździł samochodem. Stwierdziłem, że skoro on może prowadzić, to dlaczego ja nie miałbym spróbować - przyznaje chłopak.

Krzysiek postanowił działać. Początkowo rodzice podchodzili sceptycznie do pomysłu syna, ale z czasem zaczęli mu dopingować.

Najpierw trzeba było znaleźć szkołę jazdy, która podjęłaby się szkolenia osoby niepełnosprawnej. Tu pojawiła się pierwsza bariera, którą trzeba było pokonać. Początkowo rodzice chłopaka szukali szkoły na własną rękę. Bez skutku. Krzysiek był jednak bardzo zdeterminowany. Chciał koniecznie zrobić prawo jazdy. Miał powód.

- Transport autobusami nie należał do najprzyjemniejszych. Bardzo często kierowcy nie chcieli mi pomóc wejść do autobusu i wystawić klapy. Są przepisy, które mówią wyraźnie, że to był ich obowiązek. Bywało, że machałem do nich, aby mi pomogli wejść, a oni zamykali drzwi i odjeżdżali - żali się chłopak, który przyznaje, że bez nieprzyjemnych komentarzy kierowców również się nie obyło. - Niektórzy chcieli mi wmówić, że wózek o napędzie elektrycznym w autobusie może doprowadzić do zwarcia - twierdzi chłopak.

Krzysiek chciał spokojnie wyjechać z rodziną na zakupy, czy nad morze, nie martwiąc się, czy będzie mógł pojechać autobusem. Zaparł się w sobie i zaczął szukać fundacji, która pomogłaby mu zrealizować jego marzenie.

Wysłał maila do Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Ta znalazła szkołę jazdy, która podjęła się szkolenia chłopaka. Fundacja sfinansowała także jego kurs.

- Tak trafiłem do państwa Szambelanów. Przebadano mnie i stwierdzono, że mogę spokojnie robić prawko. Ucieszyłem się - mówi Krzysiek, choć przyznaje, że początki były trudne.

Kiedy instruktor wyjechał z nim na obwodnicę, a chłopak rozpędził pojazd do 120 kilometrów na godzinę, Krzysiek zauważył jak ucieka mu samochód.

- Instruktor szybko złapał za kierownicę i zjechaliśmy na pobocze, abym się uspokoił. Teraz to już oswoiłem się z taką prędkością. Na początku było to jednak coś nowego, i trochę się przestraszyłem - stwierdza chłopak.

Prowadząc samochód pokonał także inne swoje lęki i bariery. Kiedy Krzysiek mówi, włącza mu się spastyka, podczas której jego mięśnie napinają się.

Chłopak zapanował nad tym i podczas kierowania samochodem, może już spokojnie rozmawiać. Jak sam przyznaje ciężko byłoby wytrzymać dwie godziny jazdy bez odzywania się do siebie.

- Podczas jazdy słuchaliśmy muzyki, a czasem śpiewaliśmy sobie. Było fajnie - mówi z uśmiechem chłopak.

Na kursie spotkał także sporo życzliwych ludzi, którzy trzymali za niego kciuki. Kibicowała mu także rodzina i przyjaciele.

W ośrodku szkolenia kierowców traktowany był jak normalny kierowca, bez taryf ulgowych. Krzyśkowi to się bardzo podobało. Czuł, że jest traktowany na równi z innymi. Część teoretyczną na nowych zasadach zdał za czwartym razem, część praktyczną za drugim. Nie obyło się też bez odrobiny nerwów, zwłaszcza, że za trzecim podejściem do części teoretycznej zabrakło mu zaledwie jednego punktu, aby zdać egzamin. To trochę zabolało, ale i zmobilizowało, aby następnym razem zdać egzamin celująco.

Świeżo upieczonemu kierowcy brakuje już tylko samochodu, aby móc swobodnie jeździć.

- Rodzice obiecali pomóc mi uzbierać pieniądze. Wiem, że to nie będzie łatwe, mam nadzieję, że za jakiś czas uda nam się kupić nieduże, używane autko. W końcu będziemy mogli pojechać sobie, gdzie będziemy chcieli - marzy Krzysiek, który jak na swoją niepełnosprawność jest bardzo zaradnym i samodzielnym chłopakiem. Pomaga w domu, myje naczynia na zmianę z mamą, robi zakupy. Sprzedawczynie z pobliskiego sklepu nawet trzymały za niego kciuki, gdy zdawał egzaminy na prawo jazdy. Krzysiek przyznaje jednak, że pojawiały się różne komentarze w związku z jego marzeniem, które już zrealizował.

- Ludzie myślą, że skoro ktoś nie chodzi, to z jakiej racji ma prowadzić samochód. Ja twierdzę, że jeżeli się chce i nie ma ku temu przeciwskazań, to powinno się chociaż spróbować - mówi świeżo upieczony kierowca, który zachęca wszystkich, aby pokonywali swoje lęki i stawiali im czoła.

W rodzinie państwa Wielebów poprzeczka została zawieszona wysoko. Mama Krzyśka postanowiła, że też zrobi prawo jazdy. Kurs skończyła dużo wcześniej niż syn, ale nie podeszła do egzaminu.

- Może tak właśnie miało być? Może syn musiał pierwszy zrobić prawo jazdy, abym i ja się zdecydowała? - zastanawia się z uśmiechem na ustach mama Krzyśka, która siedziała w pobliżu, gdy my rozmawialiśmy.

Niepełnosprawny Krzysztof Wieleba ze Słupska zrobił niedawno prawo jazdy. Teraz marzy o swoim własnym aucie. Na zdjęciu w samochodzie sąsiadki.

Rozmowa z Katarzyną Szambelan, instruktorem z OSK Szambelan w Słupsku

- Czy instruktorzy nauki jazdy muszą mieć specjalne uprawnienia do uczenia osób niepełnosprawnych?

- Zgodnie z prawem wystarczy, że mają uprawnienia na instruktora, nie potrzebne są żadne dodatkowe kwalifikacje. U nas pracują instruktorzy, którzy cechują się zapałem do nauki, mają dużo cierpliwości i wyrozumiałości. Sprawia im radość jak powoli, ale z widocznymi efektami osoba niepełnosprawna
zaczyna się przekonywać i wierzyć, że potrafi też znaleźć się na drodze i być normalnym jej użytkownikiem. Instruktor wie, że efekty nauki osób niepełnosprawnych widać dużo później niż u osób zdrowych

- Czy samochód dla takiej osoby musi być specjalnie dostosowany?

- Jak najbardziej. Wszystko zależy od rodzaju niepełnosprawności. To jest bardzo indywidualna sprawa. W przypadku Krzysia, w kierownicy znajdowały się kierunkowskazy przystosowane do włączania z prawej strony. Na pierwszych lekcjach miał on zamontowany dodatkowo gaz i hamulec do obsługi rękoma. Po paru jazdach zdecydował z instruktorem o rezygnacji z tych urządzeń, i przy dużym samozaparciu i zaangażowaniu zaczął obsługiwać gaz i hamulec nogą, którą uważał za całkowicie niesprawną. Mimo nieudanych prób i bólu eksperyment powiódł się i do końca kursu używał nogi do obsługi hamulca i gazu.

- Dopasowanie samochodu do potrzeb osób niepełnosprawnych to na pewno spory wydatek.

- To prawda. W dodatku, aby dostosować samochód dla takich osób jadę aż do Kościerzyny. Tam pracuje pan, który jest fascynatem przerabiania samochodów. Pojazd dostosowuje na swój własny koszt.

- Jaki jest stosunek szkół jazdy do szkolenia osób niepełnosprawnych?

- Ludzie boją się szkolić takie osoby. Sama nie rozumiem z jakiego powodu. Poza tym część instruktorów, która na początku podejmuje się szkolenia osób niepełnosprawnych, rezygnuje.

- Państwo podejmujecie się takich szkoleń. Dlaczego?

- Praca z ludźmi niepełnosprawnymi daje nam dużą satysfakcję. To ogromna przyjemność, gdy widzimy jakie robią postępy, że się rozwijają. Poza tym uważam, że każdy z nas powinien mieć szansę na realizację swoich najskrytszych marzeń, niezależnie od przebytych chorób.

- Czy przyjeżdżają do was także osoby niepełnosprawne spoza Słupska?

- Tak. Wiem, że szkoły, które na początku podejmują się szkolenia takich osób, rezygnują. Takich kursantów odsyłają do nas, lub trafiają oni do naszej szkoły poprzez pocztę tzw. pantoflową.

- Kursantów z jakim rodzajem niepełnosprawności już szkoliliście?

- Staramy się przystosowywać samochód do wszystkich stopni niepełnosprawności. Były u nas osoby między innymi - z porażeniem mózgowym, pozbawionymi kończyn, niedowładem mięśni, czy poruszające się na wózku.

Rozmawiała Dorota Aleksandrowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza