(Nie)zwykła akcja ratowania kota w Chojnicach [zdjęcia]

(Nie)zwykła akcja ratowania kota w Chojnicach [zdjęcia]

- W Lasku Miejskim na czubku jednego z drzew trzecia dobę - a może i dłużej - siedzi przerażony kot. Do późnych godzin nocnych próbowaliśmy go ściągnąć. Był pan, który wspina się po drzewach. Dostęp do niego jest utrudniony, bo drzewo
na samej górze jest bardzo cienkie. Kot spragniony, głodny przeraźliwie miaucząc - apel na koncie Facebookowym umieściła chojniczanka, Magda Urbaniak. Prosiła o to, aby internauci podpowiadali, jakim sposobem zdjąć czworonoga, który zapuścił się bardzo wysoko.

Nikłe były szanse, że czworonóg, który rozpaczliwie miauczał, zejdzie z niego sam. Raczej groziła mu śmierć z głodu i odwodnienia.

Od wieczora do niemal godz. 3 w nocy ze środy na czwartek trwała akcja ratunkowa. Pomagał nawet specjalista wspinaczki drzewnej - Adam Jankiewicz, który specjalnie w tym celu przyjechał z Kamienia Krajeńskiego. Doświadczony mężczyzna przywiózł specjalistyczny sprzęt. Niestety, mimo iż w działanie włożył całe serce, a podparte było ono jego dużym doświadczeniem, nie powiodło się.

- Wszedł po drabinie przystawnej bardzo wysoko, ale jednak zabrakło dwóch metrów, aby dotrzeć do zwierzęcia. Warunki do przeprowadzenia akcji były bardzo trudne, bo to skarpa, w okolicy "Modejki". W dodatku, kot wszedł na klon - bardzo wysoki, ale cienki i kruchy, co również utrudniało akcję - mówi Magda Urbaniak.

- My dowiedzieliśmy się o tym, że kot ma problem z zejściem z drzewa od pani, która przejeżdżała tamtędy na rowerze - mówi Agnieszka Ginter, kierownik Schroniska dla Zwierząt "Przytulisko" w Chojnicach. - Zgłaszająca poczekała tam na mnie, aby wskazać miejsce. Wiedziałyśmy z koleżankami ze schroniska, że same sobie nie poradzimy. Zaczęłyśmy organizować akcję ratunkową. Z pomocą przyjechali: Magda i Michał Urbaniak, Daria i Szymon Rostankowscy, Rafał Szyszka. Była Małgorzata Belicka i Małgorzata Hoppe ze schroniska i ja z mężem Danielem. Wspólnie z grupą osób, które zaangażowały się w akcję ratowania zwierzęcia i z pracownikami schroniska, a także specjalistą od wspinaczki - do godz. 3 w nocy próbowaliśmy ściągnąć zwierzaka. Chwilami już mieliśmy wrażenie, że jesteśmy blisko i zaraz kot zejdzie, ale bał się. To chyba zwierzę domowe, bo ludzi się nie bał tylko wysokości. Była nas tam spora grupa. Mężczyźni załatwili długą drabinę. Nie pomogło jednak nawet wabienie go na jedzenie. Wszyscy byli zaangażowani, starali się bardzo. I to jest najbardziej niesamowite w takich akcjach.

W czwartek rano "Pomorska" poprosiła o interwencję strażaków z KP PSP w Chojnicach. Nie odmówili pomocy. Pojechali z kierownikiem "Przytuliska" na miejsce - do lasku miejskiego.

- Wykorzystaliśmy nasz sprzęt, siły i dzięki pomysłowości strażaków udało się sprowadzić czworonoga na ziemię - mówi kpt. Roman Narloch, dowódca zmiany w KP PSP w Chojnicach. - Użyliśmy drabiny przystawnej, ponieważ kot wdrapał się aż na wysokość 13 metra, a ze względu na trudny teren - skarpę, nierówności - nie mogliśmy wjechać tam ciężkim wozem z wysięgnikiem. Było niebezpiecznie, ale najważniejsze, że się udało i akcja zakończyła się sukcesem. Choć na miejscu byli pracownicy schroniska "Przytulisko", którzy mieli klatkę i chcieli zaopiekować się kotem, ten uciekł w krzaki, gdy tylko zszedł na ziemię.

- Bardzo się cieszę, że zwierzę jest całe i zdrowie, że zeszło po akcji strażaków na cztery łapki. Oczywiście, dziękuję strażakom z KP PSP w Chojnicach i wszystkim zaangażowanym w akcję - dodaje Agnieszka Ginter.

Zastępca kierownika schroniska również cieszy się z sukcesu akcji.

- Fajna była postawa strażaków, a także dużo odzew ludzi - mówi Barbara Homa-Bońkowska. - Najważniejsze, że powiodło się sprowadzenie kota na dół. W innej sytuacji groziłaby mu straszna śmierć głodowa. To budujące, że tyle osób zaangażowało się, aby do tego nie dopuścić.