Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nikogo od ołtarza przecież nie odciąga

Radek Koleśnik
– Dla mnie najwyższą wartością jest małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny. To podstawowa komórka społeczna i tam ma pozostać. Ja tego nie chcę wzburzyć – zapewnia poseł Artur Dunin.
– Dla mnie najwyższą wartością jest małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny. To podstawowa komórka społeczna i tam ma pozostać. Ja tego nie chcę wzburzyć – zapewnia poseł Artur Dunin. Radek Koleśnik
Rozmowa z Arturem Duninem, posłem Platformy Obywatelskiej, autorem projektu ustawy o umowie związku partnerskiego. Projektu, który w styczniu wraz z dwoma lewicowymi Sejm odrzucił.

- Cóż panie pośle, o czterdziestu sześciu przyjaciół w Platformie ma pan mniej? Tyloma głosami pana projekt przepadł.
- Nie, tak nie jest i nie będzie. Prezydium klubu Platformy Obywatelskiej powołało bowiem zespół, który pracuje nad kompromisowym projektem ustawy. Ten, mam nadzieję, uzyska poparcie nawet tych czterdziestu sześciu parlamentarzystów.

- Będzie ich pan jakoś przekonywał do zmiany zdania?
- Tak. Żałuję, że głosowanie, czy skierować projekty, również Ruchu Palikota i SLD do komisji, by tam trwały nad nimi prace, zakończyło się wyrzuceniem ich do kosza na śmieci.

- To na czym polegał problem? Brak komunikacji? Brak dyskusji?
- Było kilka spotkań w klubie PO. Żałuję, że wtedy konserwatyści z Platformy nie chcieli brać udziału
w dyskusji. Mogli zgłosić swoje zastrzeżenia. A to wyszło przy głosowaniu.

- Czyli jednak brak komunikacji.
- Nie w klubie. Dyskusja była. Zresztą projekt został rozesłany, by każdy z parlamentarzystów mógł się z nim zapoznać, wnieść swoje uwagi. Właściwa dyskusja i prace nad projektem powinny odbyć się już w komisji.

- Ale przez to, co się stało społeczeństwo może uznać, że macie rozłam, niezgodę w łonie partii.
- Nie ma żadnego rozłamu. Partie opozycyjne, od prawa do lewa, pewnie tego by chciały. Przebierają nogami, co niektórzy pewnie na msze dają, żeby PO się rozsypała. Nie ma takiej możliwości. Nie będzie tak, jak ktoś mówił, że Platforma wyłoży się na związkach.

- Zapytam wprost. Czy, a jeśli tak, to kiedy, pary żyjące w konkubinacie...
- Jak ja nienawidzę tego słowa!

- Nie mamy innego. Więc może czy, a jeśli tak to kiedy pary hetero i homoseksualne, żyjące nieformalnie, będą mogły zarejestrować swój związek?
- Myślę, że będą mogły, ale nie odpowiem, czy za pół roku, czy za rok.

- To co teraz z projektem ustawy będzie się działo?
- Trzyosobowy zespół klubowy wystąpił do pani marszałek, by wytypowała prawników, którzy pomogą przy wypracowaniu rozwiązań kompromisowych. Musimy merytorycznie porozmawiać nad poszczególnymi zapisami. Pierwsze spotkanie ma się odbyć już w przyszłym tygodniu. Prawnicy pomogą rozwiać wątpliwości, co do konstytucjonalności ustawy.

- Pan ma jakieś wątpliwości?
- Nie, bo różnic między małżeństwem, a umową o związku jest bardzo wiele.

- Na którym posiedzeniu może być znów projekt głosowany?
- Moim zdaniem za około dwa miesiące.

- A jeśli zostanie przegłosowany i trafi do komisji, jak długo może ona pracować?
- Może pracować do końca kadencji i nie przedstawić żadnych rozwiązań parlamentowi na sali plenarnej. Zadeklarowałem jednak, że będę pilnował, by prace nie były nadmiernie przeciągane i nie spełniła się wizja posła Kalisza, że najwcześniej o związkach będziemy mogli rozmawiać po roku 2017.

- Dlaczego w ogóle geodeta zaangażował się w proces tworzenia tego projektu?
- Jeszcze w poprzedniej kadencji przyszła do mnie kobieta z czteroletnią córką. Obie płakały.
Przez łzy prosiła o pomoc. Powiedziała, że jej partner leży w szpitalu, nieprzytomny i lekarze nie chcą jej powiedzieć, co z nim jest. Pytam dlaczego. Widzę dziecko, stereotypowo pomyślałem - jest dziecko, jest mąż. Powiedziała, że żyją w konkubinacie. Zgodnie z prawem polskim lekarz nie musi wtedy udzielić informacji.

- To nie łatwiej zmienić jedynie ustawę o ochronie praw pacjenta?
- Nie, bo wtedy i tak trzeba będzie zdefiniować, kto jest osobą bliską. I jak ją udokumentować. Ustawa o umowie związku partnerskiego jest potrzebna, by ludzie żyli godnie.

- Czy kiedy stał się pan już niejako twarzą projektu tej ustawy, zdarzyło się panu usłyszeć - "na pewno jest pedałem"?
- No tak. Mailowo i listownie. Do biura różnie rzeczy przysyłano.

- To nie myśli pan, że dla społeczeństwa polskiego jest za wcześnie, by zmieniać prawo w tym kierunku?
- Nie. Bo o wiele więcej autorów maili czy listów popierało projekt. W tym mnóstwo par heteroseksualnych. Osoby homoseksualne mają swoich przedstawicieli, stowarzyszenia LGBT. A pary heteroseksualne nie mają nikogo, kto walczyłby o ich prawa. Zdaję sobie sprawę, że projekt PO to minimum. Oprócz praw podstawowych nic więcej im nie dajemy.

- Minimum?
- Ustawa nie daje przywilejów. To prawa. Dla mnie najwyższą wartością jest małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny. To podstawowa komórka społeczna i tam ma pozostać. Ja tego nie chcę wzburzyć. Ale w naszym kraju żyją osoby, które nie chcą lub nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego i one muszą mieć podstawowe prawa.

- Czyli jakie?
- Do informacji o stanie zdrowia, prawo pochówku, czy że na drugi dzień po śmierci partnera rodzina nie wyrzuci go na bruk.

- Na co się pan nie zgodzi?
- Konserwatyści nie chcą rejestrować tych umów. Ja się na to nie zgadzam, bo nie jestem za bigamią. Te umowy muszą być rejestrowane.

- Zrobił pan ukłon w stronę konserwatystów i w nowym projekcie nie ma mowy o zawieraniu związków w USC.
- Istotnie. Możliwość podpisania umowy zostawiłem tylko u notariusza i oni mają prowadzić rejestr.

- Czyli nie będzie takiego uroczystego aktu przyrzeczenia.
- Nigdy nie pisałem o ceremonii, a o podpisaniu zgodnych oświadczeń, bez świadków. To nie małżeństwo.

- Czyli w dresie do notariusza i załatwione?
- Można i tak. W cudzysłowie - można to będzie załatwić w okienku.

- Skoro tak, to dlaczego Biedroń mówił, że ukradł mu pan projekt? Ruch Palikota poszedł chyba nieco dalej?
- Dziwię się, bo jeśli ktoś chce coś uregulować, powinien szukać sprzymierzeńców. Odrzucam argument Roberta Biedronia, że mu ukradłem ustawę. Wykazał się nieznajomością prawa. Choćby sto tysięcy osób pisało ustawę na dany temat, to niektóre artykuły będą miały niemal taki sam zapis. Tworząc tekst ustawy korzysta się dokładnie z tych samych przepisów prawnych.

- A różnice?
- Ruch proponuje możliwość przejęcia nazwiska partnera, my nie. Podobnie ze zmianą obywatelstwa. Nie ma też wspólnego rozliczania.

- Pana ustawa to pierwszy krok, czy ostateczny? Pojawiają się zarzuty, że ustawa otworzy furtkę do zrównania związków z małżeństwem, jak to się dzieje w Wielkiej Brytanii.
- Tam konserwatyści wprowadzają te zmiany. Brytyjski premier powiedział po głosowaniu że kraj zrobił wielki krok cywilizacyjny. Ale tam trwało to latami. My jeszcze długo zostaniemy przy takiej umowie.

- Bo kościół katolicki ma tak silną pozycję? Czy jest inny powód?
- Na pewno ma na to wpływ Kościół katolicki, ale ja się na to nie obrażam. Ludziom po prostu trzeba wytłumaczyć, że żyjemy w wolnym kraju i obywatele powinni mieć możliwość stanowienia o sobie zgodnie z regułami prawa. Tym bardziej, że sami posłowie zastrzegają, że głosują tak czy tak, bo coś jest niezgodne z ich sumieniem. Ale oni nie są sumieniem narodu. Nie możemy narzucać sumienia i przekonań innym, tylko stworzyć prawo wyboru. Nikt nikogo od ołtarza nie odciąga. My dajemy możliwość tym, którzy nie chcą lub nie mogą brać ślubu.

- A argument, że są większe problemy? Że PO chce od czegoś odciągnąć uwagę społeczeństwa, kierując ją na związki?
- To nie my, lecz media ją kierują. 90 proc. spraw posiedzeń sejmu dotyczy gospodarki i spraw społecznych. Nie światopoglądu. Nikt nie przyszedł do mnie zapytać, jak funkcjonuje ustawa o złym vacie.

- Czy w jakikolwiek sposób ta ustawa o umowie związku partnerskiego może się przełożyć na gospodarkę?
- Tak. Człowiek, który nie boi się o jutro, który nie boi się, ze zostanie bez środków do życia, żyje inaczej. Lepiej pracuje, weźmie kredyt i wyda pieniądze napędzając gospodarkę. Ustawa zakłada też możliwość trzyletniej alimentacji, a to oznacza, że partner po rozstaniu nie pójdzie do państwa z wyciągniętą ręką, bo druga osoba się nim zajmie.

- Po 2017 roku.
- Nie, zrobię wszystko, żeby tę ustawę przeprowadzić jeszcze w tej kadencji.

Rozmawiała
Joanna Krężelewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza