Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nina Sz. skazana na dziewięć lat więzienia za zabójstwo konkubenta

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Proces Niny Sz. przed słupskim sądem okręgowym.
Proces Niny Sz. przed słupskim sądem okręgowym. Fot. Łukasz Capar
Słupski Sąd Okręgowy nieprawomocnie skazał na dziewięć lat więzienia 45-letnią Ninę Sz. z Goszczyna w gminie Dębnica Kaszubska. Tyle samo kobieta dostała po pierwszym procesie.

Nina Sz., 45 letnia oskarżona, nigdy nie przyznała się do zabójstwa. Owszem, pili, była szarpanina, wzięła nóż do smarowania chleba. Taki z zaokrąglonym ostrzem. I tylko drasnęła. Proces wykazał, że stało się inaczej.

Pierwsza żona Zbigniewa G. - Beata, wyprowadziła się z domu razem z dziećmi. Dosyć miała wyzwisk, pretensji, przemocy. Zbigniew G. siedział kiedyś w więzieniu. Lubił wypić. Po jakimś czasie ze Zbigniewem zamieszkała Nina Sz. Żyła z nim, ale trochę błądziła we własnym świecie. Też miała problemy z alkoholem. Jak wypiła, potrafiła przyłożyć w głowę konkubentowi.

Oboje byli bezrobotni. W domu libacje kończyły się awanturami. Tak zeznali świadkowie.
Kilka miesięcy przed zabójstwem do domu Zbigniewa G. wprowadził się syn Niny Sz., 22-letni dzisiaj Patryk. To jednak nie zmieniło upodobań domowych. 7 sierpnia 2010 roku domownicy pili z sąsiadami. Goście rozeszli się. Patryk poszedł spać. Była prawie jedenasta, gdy pijana kobieta sięgnęła po nóż.

- Zbyszek zaczął mnie wyzywać od kurew. Wtedy ja ze złości w głowę go uderzyłam. Zaczęliśmy się szarpać - opowiadała kobieta na początku śledztwa. - Nóż kuchenny leżał na ławie w pokoju. Tak mu przejechałam po piersi. Drasnęłam.

Z tamtej relacji oskarżonej kobiety wynikało, że Zbigniew po tym draśnięciu chodził jeszcze po pokoju. Poszedł do łazienki. Rano, gdy ona się obudziła, dotknęła jego nogi. Była zimna. Później Nina Sz. nie chciała odpowiadać na pytania sądu.

Jednak okazało się, że 47-letni mężczyzna miał serce przebite na wylot. Po tym nastąpił krwotok wewnętrzny. Tylko z jednej rany wypłynęło ponad półtora litra krwi. Jego ciało leżało na wersalce, na boku w pozycji półsiedzącej. Od śmierci do czasu przyjazdu ekipy śledczej minęło jedenaście godzin, bo dopiero rano wezwano pogotowie.

Patryk powiedział, że "Zbyszek zasnął z siekierą. Trzymał ją w ręku. Zacisnął na niej dłoń". Po wszystkim syn oskarżonej wyciągnął siekierę i postawił koło pieca. Jednak w sądzie Patryk odmówił zeznań w sprawie matki. A roli siekiery do końca procesu nie wyjaśniono.

Na podstawie opinii biegłych tego narzędzia sąd nie brał pod uwagę. Bo według lekarzy, klatkę piersiową i serce Zbigniewa G. przebił nóż, a rana była głęboka na osiem centymetrów. Biegli wykluczyli draśnięcie, nadzianie się na jakikolwiek nóż czy siekierę.

Na początku roku Nina Sz. po pierwszym procesie usłyszała wyrok - dziewięć lat więzienia. Po apelacji obrońcy sąd apelacyjny go uchylił. To jednak nie zmieniło sytuacji.

Wczoraj obrońca Paweł Skowroński domagał się, by sąd uznał czyn za nieumyślne spowodowanie śmierci podczas szarpaniny i niższej kary. Prokurator Anita Suchorowska - dziewięciu lat więzienia. Prokuratura nie mogła żądać więcej, ponieważ nie odwoływała się od pierwszego wyroku.

Sąd okręgowy - jak poprzednio - stwierdził, że Nina Sz. dokonała zabójstwa z zamiarem ewentualnym. To znaczy nie kierowała się bezpośrednim zamiarem zabójstwa, ale raniąc konkubenta nożem w klatkę piersiową, mogła przewidzieć skutek swojego działania.

- Nie może być mowy o przypadkowym ciosie w czasie szarpaniny - uzasadnił sędzia Radosław Wyrwas. Adwokat Niny Sz. zapowiada apelację.

- Oskarżona działała bez zamiaru zabójstwa. Ciosy nie były ponawiane. Nawet lekarka z pogotowia uznała ranę za powierzchowną - argumentuje Paweł Skowroński. Po kolejnej rozprawie w Gdańsku okaże się, czy Nina Sz. będzie miała trzeci proces w Słupsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza