Na początku czerwca pani Lidia kupiła trampki w sklepie WIP przy ul. Wojska Polskiego w Słupsku. Nie były drogie, kosztowały jedynie 15 złotych.
- Pierwszy raz założyłam je dopiero po tygodniu od dnia zakupu i już pierwszego dnia pękł lewy but. W połowie czerwca poszłam do sklepu, aby zareklamować wadliwe obuwie. Najpierw posądzona zostałam o celowe przecięcie butów nożyczkami. Następnie ekspedientka sporządziła druk reklamacyjny, w którym bez uzgodnienia ze mną wpisała jako sposób powiadomienia klienta o rozpatrzeniu reklamacji: "w sklepie" - opowiada pani Lidia. - Czekałam ponad 14 dni na jakąś informację ze strony sklepu. Nie doczekałam się, więc pojechałam do sklepu dowiedzieć się, co z moją reklamacją. Okazało się, że nie uznano jej.
W opinii pracowniku działu reklamacji obuwia przeczytała: "Obuwie tekstylne nie podlega reklamacji. Reklamacja odrzucona".
- Jak można tak wprowadzać klienta w błąd? Przecież każde obuwie podlega reklamacji. Pomijam już fakt, że przez to, że sklep nie poinformował mnie o rozpatrzeniu mojej reklamacji w terminie 14 dni kalendarzowych, powinna zostać ona uznana - uważa kobieta. - Ta opinia wygląda tak, jakby została sporządzona na zapleczu sklepu. Nie widnieje na niej nawet żadna data czy pieczątka osoby upoważnionej. Buty były tanie, ale czy to oznacza, że mają się rozpaść już po jednym założeniu?
Kierowniczka sklepu WIP przyznaje wprost, że kupując tanie obuwie nie możemy liczyć na jego dobrą jakość.
- One nie zawsze wystarczą na kilka sezonów, choć wiele zależy też od sposobu ich użytkowania - mówi szefowa sklepu. - To jednak nie my w sklepie napisaliśmy, że obuwie nie podlega reklamacji. Zapraszamy tę panią do siebie z opinią urzędu, który zajmuje się sprawami konsumenckimi. Wtedy jeszcze raz napiszemy reklamację i zostanie ona ponownie rozpatrzona.
Piotr Szczurko, prezes słupskiego oddziału Federacji Konsumentów, twierdzi, że postępowanie sklepu w tej sprawie jest niezgodne z przepisami.
- Zapis o tym, że obuwie tekstylne nie podlega reklamacji, to kłamstwo. Każdy towar można zareklamować, chyba że kupując go, zostajemy poinformowani, że ma on jakąś wadę. Wówczas na nią już nie możemy się skarżyć - tłumaczy Piotr Szczurko. - Sklep nie może się też zasłaniać opinią rzeczoznawcy, bo ona ma tylko charakter doradczy. Ostatecznie to zawsze właściciel danego punktu decyduje, czy uwzględni reklamację, czy nie.
Zdaniem prezesa słupskiego oddziału Federacji Konsumentów sklep nie dotrzymał ustawowego terminu 14 dni na poinformowanie klientki o rozstrzygnięciu reklamacji.
- To nie klienci mają się dopytywać, ale sklep ma obowiązek skontaktowania się z osobą składającą reklamację, by ją poinformować - twierdzi Piotr Szczurko. - Zapraszam tę panią do siebie. Wystąpimy do właściciela sklepu z pismem o przyjęcie reklamacji, ponieważ żądanie klientki jest uzasadnione.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?