Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy felieton rowerowy. Kto knoci nasze miasto? [ZDJĘCIA]

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]
Ulica Nowobramska zyskała na wyglądzie dzięki likwidacji jarmarcznych bud
Ulica Nowobramska zyskała na wyglądzie dzięki likwidacji jarmarcznych bud Ireneusz Wojtkiewicz
Pytanie dotyczy czasu teraźniejszego, ale zacznijmy od okresu minionego. Otóż z ul. Nowobramskiej w centrum Słupska niedawno zniknęły drewniane budy jarmarczne. Nie szpecą otoczenia, nie zastawiają deptaka i nie są już przeszkodami zmuszającymi rowerzystów do kluczenia między konsumentami i stolikami w ogródkach gastronomicznych. Szkoda, że knocenie w ogóle, mające zresztą kilkadziesiąt synonimów, doskwiera gdzie indziej.

Właśnie widać na ul. Filmowej, jak umundurowane bździągwy ze straży miejskiej zakładają jakieś dyszle na koła aut, które w strefie zamieszkania są zaparkowane poza miejscami wyznaczonymi. Nieprzepisowo, ale niebezpieczeństwa nie czynią, aby koła blokować. Na pytanie, kto jest odpowiedzialny za fatalny stan nawierzchni tejże ulicy, nic nie słychać, a widać tylko wzruszenie ramion. Przypominają się uwagi radnego Bogusława Dobkowskiego z sesji MRN w lutym br., że straży mającej ćwierć setki etatów najlepiej i najliczniej wychodzą interwencje w sprawie parkowania. A samo parkowanie w centrum to coraz większe utrapienie dla kierowców.

Wspomniana ul. Filmowa to brukowa, wyboista nawierzchnia z dziurami, podobna do tej na ul. Grodzkiej – obie ulice w dużo gorszym stanie niż przed laty, gdy były bitumiczne. Łatwo stracić równowagę, skręcić albo nawet złamać nogę, czy stłuc w aucie miskę olejową lub zrobić ósemkę z koła rowerowego. O odszkodowania zabiega już wiele osób, co ujawnia zanany słupski adwokat. Spodziewa się, że stos pozwów sądowych urośnie o wystąpienia mieszkańców ul. Mostnika, gdzie chodnikowe dekoracje przypominają stajenne żłoby i zajmują kilkanaście miejsc postojowych oraz tamują ruch rowerowy. Znajomy mieszkaniec tejże ulicy wypowiada się w imieniu sąsiadów wściekłych na takie porządki

Mająca niespełna 400 metrów ulica Garncarska często się korkuje wszak jest na trasie o dużym natężeniu ruchu we wszystkie strony miasta i to niezależnie od pory dnia. Trwa przebudowa jej skrzyżowania z ul. Wiejską, Sierpinka i Gdańską, ale nie zanosi się na to, że dzięki temu miasto się pozbędzie komunikacyjnego knota. Bo zamiast zbudować tutaj rondo poprawiające płynność ruchu, przywraca się tamujące go skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną na słupach po trakcji trolejbusowej. Sami drogowcy są wkurzeni tym zleceniem pozbawionym racjonalnych argumentów. Z przebudową niespełna 200-metrowej ul. Wiejskiej zmagają się już rok, ale końca robót jakoś nie widać, co mieszkańców też wyprowadza z równowagi.

Tymczasem przejeżdżamy ponad 300-metrowy odcinek nowej drogi rowerowej wzdłuż ul. Wiejskiej. Jeszcze niedokończona, ale już może dobrze posłużyć cyklistom. Tylko nie tym, którzy chcieliby, aby była spójna z trasami pieszo – rowerowymi, wiodącymi ulicami Garncarską i Gdańską – od zamkowych mostów na Słupi po rondo im. Kuklińskiego. To jest taka infrastrukturalna dziura na długości ok. 1 km, gdzie nie brak miejsca na drogi pieszo-rowerowe, ale ich się nie robi. Co gorsza, niezbyt pocieszające są widoki np. zamurowanej willi nr 22 przy ul. Garncarskiej, czy zdruzgotanego gołębnika przy równoległej ul. Dąbrówki. Trwa tam taka słupska „deweloperiada”, której skutkiem jest zbędne zagęszczanie istniejącej zabudowy i nadmierne urbanizowanie miasta, które pozostaje za ciasne pod względem zajmowanego terytorium. A co do wspomnianego gołębnika, to żal nie móc już podziwiać ptasich szpalerów. Sam gołębnik wprawdzie nie zdobił otoczenia, ale można było zbudować nowy i byłoby to dużo ciekawsze niż np. instalowanie pszczelich uli na dachu teatru. Słyszę coś, co oprócz przekleństw zapada w pamięć: - No i co pan zrobi, gdy tutaj stale się szwenda leciwa, ale decyzyjna menda!?

Dla poprawienia samopoczucia jadę na ul. Armii Krajowej, która prawie na całej swej 566-metrowej długości jest poddawana przebudowie. Stan jej zaawansowania nie jest pokrzepiający, ale pewnie najważniejsze to, żeby niczego nie sknocić. Przed tym niedawno ostrzegały radne Anna Mrowińska i Anna Rożek, o czym zresztą pisaliśmy. Wnioskowały, aby skutkiem przebudowy nie była likwidacja zatok przystanków autobusowych, gdyż usytuowanie ich na jezdniach pogorszy warunki bezpieczeństwa i płynności ruchu, zwiększy poziom hałasu i emisji spalin. Panie radne namawiam, aby miały to wszystko na oku i interweniowały w razie potrzeby, czyli zapobiegły knoceniu śródmiejskiego układu komunikacyjnego. Dość, że zaprojektowana na ul. Armii Krajowej ścieżka pieszo – rowerowa ma tylko jednostronne połączenie z centrum, a w przeciwnym kierunku prowadzi donikąd. Takim samym brakiem spójności z siecią dróg pieszo – rowerowych charakteryzuje się niedawno zbudowane rondo u zbiegu ulic Wiejskiej i Kilińskiego. Najbliższa droga rowerowa znajduje się na rondzie ul. Wiejskiej, Madalińskiego i Kościuszki.

Z tego ostatniego węzła często korzystam, a ostatnio zainteresowany opinią radnej Renaty Stec, zaniepokojonej kiepskim stanem pobliskiego Lasku Północnego. Faktycznie, nie jest wizytówką terenów rekreacyjnych miasta, panuje tu zastój. Widać to zwłaszcza w parku linowym zwanym „Leśny Kot”, gdzie tylko zwykły kot poleguje przy zamkniętym wejściu. Drzewostan mocno przerzedzony, a im bliżej płotu tarczy antyrakietowej, tym więcej wyciętych drzew i konarów zalegających leśne ścieżki. Przy trenażerach brakuje stojaków rowerowych i w ogóle jest tak, że nie chce się tutaj być.

Gwarno za to na przyległych do Lasku Północnego ogrodach działkowych. Parkingi zastawione autami, nie brak działkowców wylegujących się na kocach w strojach plażowych. Nic to, że lato zabłąkało się tutaj zeszłej niedzieli i za chwilę kocami trzeba będzie się osłonić przed deszczem. Wracamy do centrum miasta ulicą Lawendową, którą niedawno Słupsk się pochwalił. Ale zadowala jedynie droga rowerowa 950-metrowej długości o bitumicznej nawierzchni. Knoty drogowców roboty to chodnik tylko po jednej stronie ulicy, niebezpieczne skrzyżowania krańcowe z ul. Gdańską i Hołdu Pruskiego, na które wjeżdżają wielkogabarytowe ciężarówki. Co gorsze, wszystkie trzy przystanki autobusowe bez zatok, usytuowane na jezdni. Taki to już syndrom miasta największego miasta nad Słupią. Osobliwością są tu jeszcze znaki drogowe jednym maszcie: jeden oznajmia koniec drogi rowerowej, a drugi jej początek w... leśnych zaroślach.

Na drodze powrotnej tego ok. 20-kilometrowego objazdu miasta jest drewniana zabudowa nadrzecznego bulwaru w okolicach baszty czarownic. Spod rowerowych kół słychać łomot desek, ułożonych na stalowych kratownicach, którymi pokryto naturalne trawniki. Za te napotkane knoty należą się komuś kadrowe łomoty. I dobrze, że na ostatniej sesji kwietniowej rady Piotr Skowroński wytknął miejskim decydentom, że knocenie miasta mają lepiej opanowane niż jego znajomość. Wrócimy do tego, tylko trochę ochłoniemy.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza