Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nożownik z Ustki przeprasza

Alek Radomski [email protected]
- Żałuję tego, co zrobiłem - mówił Bartosz M., oskarżony o usiłowanie zabójstwa dziewczyny
- Żałuję tego, co zrobiłem - mówił Bartosz M., oskarżony o usiłowanie zabójstwa dziewczyny Archiwum
Sąd nie uwzględnił wniosku obrońcy Bartosza M. o uchylenie mu aresztu. Oskarżony w odosobnieniu pozostanie do 6 listopada. Grozi mu od 12 do 25 lat pozbawienia wolności.

- Poczułam na szyi ostry przedmiot. Przecięcie skóry. Potem kilka ciosów nożem zadano mi w twarz i szyję - tłumaczyła policjantom w dniu napadu Natalia H., pracownica salonu gier przy ul. Marynarki Polskiej w Ustce. - Spadłam z krzesła. Próbowałam zasłaniać się rękami, które też zostały pocięte. Byłam bardzo przestraszona. Miałam wrażenie, że chłopak chciał mnie zabić. Widziałam, jak zabrał pudełko, w którym było pięć tysięcy złotych. Kiedy odchodził z pieniędzmi, zostałam jeszcze kopnięta.

W piątek przed słupskim sądem okręgowym dziewczyna podtrzymała swoje zeznania, które złożyła 6 listopada, czyli w dniu napadu.

Przypomnijmy, że w śledztwie ustalono, że uzależniony od dopalaczy Bartosz M. zażył rano środki odurzające i dokonał napadu na salon, w którym pracowała dziewczyna. Zadał jej kilkanaście ciosów nożem i ukradł pięć tysięcy złotych. Pieniędzy potrzebował na spłatę długu za dopalacze, które miał kupować od drugiego oskarżonego w tej sprawie - Roberta M. Zaraz po napadzie Bartosz poszedł do domu, przebrał się i pojechał do Słupska, do szkoły. Przed liceum miał spotkać się właśnie z Robertem M., aby zwrócić mu ponad 2 tys. zł. Obaj zostali zatrzymani przez policję. Robert M. miał przy sobie dopalacze, ale ich skład chemiczny nie był wówczas zakazany. Zarzucono mu podżeganie do rozboju. Bartosz M. przyznał się do napadu, ale nie do próby zabójstwa, o co go oskarżono.

Robert M. przyznał w piątek, że kilka dni przed napadem na salon spotkał się z Bartoszem. Odmówił jednak odpowiedzi, dlaczego. Wcześniej poinformowano go o możliwości odmowy odpowiedzi, jeśli ta może go narazić na odpowiedzialność za przestępstwo. Nie był w stanie powiedzieć, czy rano w dniu napadu kontaktował się z nastolatkiem oskarżonym o próbę zabójstwa. Natomiast o samym napadzie dowiedział się od byłego pracownika usteckiego salonu - Damiana N., który również stawał w piątek przed sądem. N. na większość pytań odpowiadał jednak „nie pamiętam”. Pewny był za to, że sam nie sprzedał ani nie częstował narkotykami i dopalaczami.

- Jest mi wstyd, żałuję tego, co zrobiłem - mówił z kolei Bartosz M. - Żałuję tego w pełni i proszę o wybaczenie, choć rozumiem, że proszę o dużo.

Sąd poinformował, że do akt sprawy dołączono dokument przesłany przez biskupa Krzysztofa Zadarko. Duchowny spotkał się z oskarżonym Bartoszem M. w areszcie i osobiście za niego poręczył. Wcześniej dobrą opinię wystawiła mu szkoła. Natalia H. przeprosiny przyjęła. Nie zmieniło to jednak faktu, że pełnomocnik pokrzywdzonej i oskarżyciel posiłkowy zażądał za wyrządzoną jej krzywdę zadośćuczynienia w wysokości 40 tys. zł. Dziewczyna do dziś nosi ślady tego napadu w postaci widocznych blizn. Niedawno, po długiej i kosztowej rehabilitacji udało się jej przywrócić sprawność w pociętej nożem ręce.

Mecenas Andrzej Sut, obrońca Bartosza M., zawnioskował o uchylenie dla niego aresztu. W zamian zaproponował poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł. Sąd wniosku jednak nie uwzględnił, uzasadniając, że „nie straciły na znaczeniu przesłanki, które uprawdopodobniają fakt popełnienia przez niego przestępstwa”. Nie pojawiły się też żadne nowe okoliczności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza