Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Numer 112. Nie każdy załatwi swój problem, dzwoniąc na niego

Anna Czerny-Marecka
Archiwum
Jak bumerang wraca do nas temat działania numeru alarmowego 112. Czytelnicy zgłaszają coraz to nowe problemy z nim związane.

Na numer 112 dzwonimy zwykle w sytuacjach zagrożenia życia, wypadków drogowych, pożarów. W założeniu miał zastąpić „stare” numery służb ratowniczych: 999 (pogotowie ratunkowe), 997 (policja) i 998 (straż pożarna). Jednak tak nie jest.

Samodzielne 999 i 998

Numery 999 i 998 nadal działają samodzielnie, chociaż żeby wezwać karetkę i straż, można także wybrać numer 112. W takim przypadku najpierw połączymy się z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku (dla Pomorza). Tam dyspozytor wypyta nas przede wszystkim o miejsce zdarzenia. Po czym, wysyłając formatkę, sam zawiadomi straż pożarną. Inaczej jest z pogotowiem - po zebraniu od nas wywiadu, operator 112 przełączy nas do najbliższej stacji pogotowia ratunkowego. Tam jeszcze raz będziemy poproszeni o podanie swoich danych i miejsca zdarzenia.

I to dyspozytor pogotowia podejmie decyzję, czy wysłać karetkę. Operatorzy numeru 112 nie mają odpowiedniego przeszkolenia medycznego, by o tym decydować. Wniosek jest taki, że na 112 najlepiej dzwonić, kiedy potrzebne jest jednoczesne wezwanie karetki, straży i policji - wtedy będziemy rozmawiać z operatorem 112, a potem z pogotowiem, natomiast oszczędzone nam zostanie spowiadanie się dyżurnym policji i straży pożarnej. Te dwie służby wyśle na miejsce wypadku operator 112. W innych przypadkach lepiej nadal dzwonić na 999 lub 998 - wtedy połączymy się bez pośredników z najbliższym pogotowiem ratunkowym albo komendą straży pożarnej.

Nieczynny 997

Nie działa już natomiast samodzielnie nr policji 997. To oznacza, że jeżeli go wybierzemy, automatycznie przekierowani będziemy na nr 112. Operator 112 po zebraniu wywiadu wysyła formatkę do policji.

- To sucha informacja, bez szczegółów, natomiast ważny jest czas, w którym musimy zareagować, mamy obowiązek się w nim zmieścić i z tego jesteśmy rozliczani - mówi Robert Czerwiński, oficer prasowy słupskiej komendy policji. Sęk w tym, że nie każdy problem, który ludzie chcą zgłosić policji, zostanie przez operatora 112 załatwiony. Na przykład czytelnik z Bolesławic chciał zgłosić, że w okolicy stoi bezpańskie auto.

Operator 112 odmówił przyjęcia zgłoszenia. Dwa inne przypadki podał nam słupszczanin.

- Raz kierowca tira zablokował rondo. Pół godziny rozmawiałem z operatorem numeru 112, zanim zrozumiał, o co chodzi, i wysłał radiowóz - opowiada mężczyzna. - Za drugim razem chciałem, żeby policja zainterweniowała w sprawie pijaków przy bloku przy Władysława IV pijących alkohol i załatwiających potrzeby fizjologiczne na oczach uczniów mieszczącej się tam szkoły językowej. Na tłumaczenie komuś z Gdańska, co i gdzie, już nie miałem ochoty. Co robić w takich wypadkach? Robert Czerwiński radzi, by iść na komendę/posterunek (np. do dzielnicowego) lub dzwonić na numery stacjonarne w godzinach pracy placówek. Pamiętajmy też o strażach miejskich i gminnych.

Z 20 mln zgłoszeń 40 proc. jest fałszywe. Szef MSW o numerze alarmowym 112

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza