O bombie na Manhatanie mógł poinformować ochroniarz

W sobotę po godz. 15 policja została poinformowana przez pracownika dozoru CH Manhatan przy ul. Wileńskiej w Słupsku, że ktoś grozi detonacją bomby na terenie obiektu.

Zobacz także: Bomba na Manhatanie. Policja sprawdza czy to fałszywy alarm

Centrum handlowe, tego dnia miało być czynne do godz. 17, natychmiast zamknięto. Ewakuowano 40 osób. Na miejsce przyjechała policyjna grupa rozpoznania minersko pirotechnicznego z psem wyszkolonym w tropieniu ładunków wybuchowych. Przez kilka godzin przeszukiwano boks po boksie.

- Policjanci przepytywali też młodego pracownika ochrony Manhatanu, który rzekomo dostał informację o bombie i przekazał ją swojemu szefowi. W trakcie przesłuchania padło podejrzenie, że ten 23-latek z podsłupskiej wsi sam wysłał informację o podłożeniu bomby i o tym, że ma ona wybuchnąć o godz. 17, ze swojego telefonu prywatnego na służbowy. I tę informację przekazał swojemu szefowi - mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. - Prawdopodobnie mężczyzna zrobił to z zemsty, z powodu nieporozumień z pracodawcą.

Jednak jak nas poinformował Mieczysław Wesołowski prezes spółki Manhatan, młody człowiek nie mógł tego zrobić z powodu nieporozumień.

- Właśnie przedłużyliśmy mu umowę o pracę na rok i dostał podwyżkę. Sam przyszedł dziś do mnie i tłumaczył, że nie ma powodu, żeby wszczynać taki fałszywy alarm.

23-latka po policyjnym przesłuchaniu zwolniono do domu. Teraz będzie przesłuchiwany przez prokuraturę.

Za spowodowanie fałszywego alarmu bombowego grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.

________________________
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Zrobiłeś zdjęcie lub nagrałeś film? Chcesz podzielić się czymś z innymi internautami? Napisz do nas na adres [email protected]

Nowa odsłona Alarmu24. Teraz możesz nas poinformować o wydarzeniu w błyskawiczny sposób! Kliknij i zobacz jak to zrobić.