Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Kaszebie, który się wstydził pochodzenia i wbił nóż w plecy Napoleona

Moro [email protected]
Generał von York
Generał von York Archiwum
Miał rodzinę w okolicach Bytowa i Lęborka, a jego dziadek był pastorem w Rowach koło Ustki. Generał von York swojego "kaszubstwa" jednak się wstydził. Kłamał, że wywodzi się z rodu książąt York of Hardwick z Anglii.

York to postać, którą w dawnych Prusach otaczała aura wielkiego bohatera. Bo przyczynił się do pokonania Napoleona. Ale już w XIX wieku odkrył Johann Gustav Droysen, wybitny niemiecki historyk pochodzący z Trzebiatowa, że jego prawdziwe nazwisko powinno brzmieć Jarke albo Jarek Gostkowski.

- Ta forma nazwiska daje pole do domysłów, iż rodzina należała do licznej w tej kaszubskiej okolicy drobnej szlachty, tak zwanych panków - zapisał Droysen.

Tradycja rodzinna Yorków głosiła, że niemiecka gałąź rodu zapoczątkowana została w czasach rewolucji angielskiej w XVII wieku. Ponieważ część rodziny opowiedziała się za obaloną dynastią Stuartów i pozostała wierna katolicyzmowi, musiała uciekać z Wysp. Protoplaści feldmarszałka mieli na początku XVIII wieku przybyć na Pomorze wraz z wojowniczym szwedzkim królem Karolem XII.

Tradycja rodzinna, lansowana przez generała, wykazuje jednak wewnętrzną sprzeczność. Katolicyzm, do którego Yorkowie mieli być tak mocno przywiązani, iż pozostawili z jego powodu majątki w Anglii, został rzekomo przez nich porzucony na Pomorzu z powodu zawarcia małżeństwa i skoligacenia się z protestantami. W wyniku tej koligacji, w rękach rodziny miała znaleźć się część wsi Gostkowo koło Bytowa. Mieli oni mieć też wprawdzie jakieś posiadłości koło Lęborka, ale to jednak wieś Gostkowo Droysen wskazywał jako pragniazdo rodu.

- Od niej dziadek Yorka nazywał się Johannes Jarcken Gostkowski - pisał.

Ów dziadek w 1713 roku został pastorem w Rowach, bo znał kaszubską mowę Słowińców. Po objęciu posady ożenił się z córką pastora z Damna i miał z nią sześcioro dzieci, w tym czterech synów. Chciał im zapewnić dobrą przyszłość, ale zdołał wykształcić na teologa tylko najstarszego. Drugi został w Rowach żeglarzem. Dwaj najmłodsi w chwili śmierci ojca w 1736 roku byli chłopcami. Starsi bracia oddali obu do armii, prawie na pewną śmierć.

Historyk Droysen w swym dziele "York von Wartenburg" odnotował, jak w pruskiej armii ewoluowało kaszubskie nazwisko. Podczas przeglądu dokonywanego osobiście przez Fryderyka Wielkiego w 1747 roku syn pastora "Jarcke von Gostkowskiego" był już junkrem "von Jork", bez członu "Gostkowski". W 1759, jako 38-latek, został kapitanem i dowódcą kompanii. Los oficera w dobie wojny 7-letniej był straszny. Czuł śmierć tak blisko siebie, że już w wieku 40 lat spisał testament. Odniósł 11 ran.

Wnuk pastora z Rowów, Hans Dawid Ludwig, o nazwisku pisanym już jako "York" urodził się 26 września 1759 roku w Poczdamie. Matką była córka poczdamskiego rzemieślnika. Rzekomy potomek książąt of Hardwick popełnił więc kolosalny mezalians. Hans Dawid chłopięce lata spędził w Prusach Wschodnich, dokąd przeniesiony został kapitan "von Jork" po powrocie z krwawej wojny. Miał brata i dwie siostry. Ojciec pisał do rodzeństwa w Rowach, że dzieci każe wychowywać ochmistrzowi, "by niczego im nie brakło".

- Ale brakowało - pisze Droysen. - Szczególnie uprzejmości i troskliwości, bo w tamtych czasach, zwłaszcza u żołnierzy cechy te były traktowane jako zniewieściałość.

Brakło także wykształcenia. Młody Kaszuba był mistrzem woltyżerki, świetnie fechtował i tańczył. Ale do końca życia miał problemy z poprawnym niemieckim. - Te przeklęte "mi" i "mnie" - zwykł mawiać. - Przy pisaniu jeszcze jakoś ujdzie, bo zrobi się na końcu wyrazu zawijasa i każdy może to czytać, jak chce, ale w mówieniu trzeba to jakoś wypowiedzieć!

Wojskowe kamasze przywdział już wieku 13 lat. Niestety, York szybko podpadł królowi i musiał wywędrować z kraju za chlebem. Rozważał wstąpienie do armii amerykańskiej, ale ostatecznie został najemnikiem holenderskim i popłynął aż do Indii. Do pruskiego wojska powrócił pod koniec lat 80. Brał udział w II rozbiorze Polski. Droysen pisał, że dobrze dogadywał się z Polakami. Pił z nimi węgrzyna i "nie irytował się, gdy chwalili się swoim Kościuszką i Dąbrowskim".

Swoje pięć minut, dzięki którym przeszedł do historii, miał jednak dopiero w grudniu 1812 roku. Dowodził wtedy 20-tysięcznym pruskim korpusem, który król pruski musiał wysłać razem z Wielką Armią do Rosji, bo tak kazał mu Napoleon, który wcześniej pobił i podporządkował sobie Prusaków. W czasie dramatycznego odwrotu spod Moskwy przemarzniętych napoleońskich niedobitków York ze swoim korpusem znalazł się w straży tylnej.

I oto nadarzyła się okazja! Gdy tylko od wnuka pastora z Rowów zależało, czy osłoni odwrót "ciemiężyciela Prus", czy też zdradziecko przyczyni się do jego klęski, York wybrał tę drugą możliwość. 30 grudnia 1812 roku samowolnie, bez zgody króla, podpisał w Taurogach "prywatny" rozejm z Rosją i wycofał korpus z walki, wystawiając wojska wierne Napoleonowi na cios.

Podobno posiwiał, rozmyślając nad decyzją. Król go potępił. Jego wysłannik miał rozkaz aresztować zdrajcę, ale szczelny kordon rosyjskich żołnierzy nie przepuścił posłańca do generała. Ostatecznie jednak zdrada opłaciła się. To dzięki niej stał się sławnym bohaterem. Niesubordynacja Yorka stała się dla pruskich patriotów impulsem do powstania przeciwko wycofującym się Francuzom. Napoleon poniósł klęskę.

Potomek Jarków Gostkowskich na Pomorze nie powrócił. Osiadł na Śląsku. Z krewnymi z Rowów nie utrzymywał kontaktów. Tylko w czasie epizodu holenderskiego miał szukać protekcji u brytyjskiego doktora Gottlieba Leslie, według Droysena, swojego kuzyna, bo syna siostry ojca - rowianki, która miała wyjść za Anglika. Sam miał rodzinne problemy. Stracił aż 10 dzieci, przeżył go tylko jeden syn. Cierpiał na depresje. Gdy jesienią 1830 roku wiedział już, że umiera, sam ustalił jeszcze szczegóły pogrzebu. Osobiście wybrał trumnę, którą kazał wstawić do swojego pokoju. Zmarł 3 października 1830 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza