Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O zwrot nadpłaty za kartę pojazdu trzeba walczyć

Marcin Barnowski [email protected] tel. (059) 848 81 00 Fot. Archiwum
Za kartę pojazdu dla auta sprowadzonego z zagranicy pobierano do niedawna 500 zł.
Za kartę pojazdu dla auta sprowadzonego z zagranicy pobierano do niedawna 500 zł.
To głęboko przemyślana taktyka: wydziały komunikacji odmawiają zwrotu nadpłat za kartę pojazdu, żeby zniechęcić petentów.

Zwrócił nam na to uwagę mieszkaniec Koszalina, który niedawno przeczytał na naszych łamach o firmie pomagającej odzyskiwać nadpłaty za kartę pojazdu. Chodzi o 425 złotych od każdego auta sprowadzonego z zagranicy i zarejestrowanego w Polsce w okresie od 1 maja 2004 do 15 kwietnia 2006.

Trybunał Konstytucyjny, a potem także Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznały, że opłata w stosunku do sprowadzanych aut, ustalona w wysokości 500 zł, miała charakter dyskryminacyjny, bo w tym samym czasie wtórnik takiej karty na auta krajowe kosztował w wydziałach komunikacji tylko 75 złotych.

Pozew do urzędów

Niektórzy kierowcy po tych wyrokach wystąpili do urzędów o zwrot niesłusznie pobranych pieniędzy. Kilka miesięcy temu, między innymi w Koszalinie, zapadło orzeczenie sądowe nakazujące prezydentowi miasta oddać 425 złotych osobie, która w 2005 roku zarejestrowała auto sprowadzone z Niemiec. Wyrok jest prawomocny. Odwołanie miejskich prawników okazało się nieskuteczne. Pieniądze wpłynęły już na konto petenta.

- Też parę lat temu rejestrowałem samochód i też musiałem zapłacić ten haracz. Więc teraz poszedłem do wydziału komunikacji, żeby zorientować się, w jaki sposób odzyskać nadpłatę. Uznałem, że szlak przetarł już ten człowiek - opowiada pan Stefan z Koszalina. - Powiedzieli jednak, że sami z siebie tych pieniędzy mi nie oddadzą. Jeśli złożę stosowny wniosek, odmówią i kwita. A jeśli dalej będę chciał się domagać tych 425 złotych, będę im musiał założyć kolejną sprawę w sądzie. Uważam, że to skandal! Urząd, zamiast ryzykować takie procesy i wynikające z nich koszty sądowe, które potem będzie musiał zapłacić, powinien mieć zawczasu przygotowane formularze dla tych, którzy upomną się o te pieniądze. To brak poszanowania petentów i brak szacunku dla pieniędzy podatników. Po tym, jak tę opłatę uznał za zawyżoną Trybunał Konstytucyjny, a potem także Europejski Trybunał Sprawiedliwości, jest przecież oczywiste, że każdy, kto będzie miał determinację, odzyska te pieniądze.

Urzędnicy: to nie my

Zdaniem naszego rozmówcy, taka taktyka urzędu ma na celu przede wszystkim zniechęcenie petentów. Pośrednio tezę tę i zarazem skuteczność takiej taktyki, potwierdzają dane, jakie otrzymaliśmy z WK w Koszalinie. Na dziesiątki tysięcy osób, które zarejestrowały auta z zagranicy w tym mieście, zaledwie kilkadziesiąt wystąpiło w ciągu ostatnich dwóch lat o zwrot nadpłaty. Wszyscy, rzecz jasna, dostali odmowy. Tylko jedna osoba odwołała się do sądu i to właśnie ona wygrała. Procedura sądowa trwała półtora roku.

Andrzej Byszewski, dyrektor WK w Koszalinie: - Tak naprawdę to nie my w tej sprawie jesteśmy decydentami. Pobieraliśmy opłaty w takiej kwocie na podstawie rozporządzenia ministra. To nie my, lecz on powinien ponosić konsekwencje tego bubla prawnego.

Jak dodał dyrektor, koszaliński wyrok nie może być traktowany na zasadzie precedensu. - W Szczecinie sądy orzekają odwrotnie - podkreśla.

W kraju jednak coraz więcej osób wygrywa już z urzędami. Dlatego m.in. interpelacje w tej sprawie złożył niedawno do ministra infradsuktury poseł Michał Stuligrosz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza