Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obiecanki macanki, a widzowi radość. „Wieczór kawalerski” w Nowym Teatrze. Recenzja

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Lato, wakacje, odmrożenie po covidowym lockdownie. Mamy ochotę na relaks i zabawę. Najlepiej na dobrym poziomie. A taką właśnie rozrywkę proponuje Nowy Teatr w Słupsku, zapraszając na najnowszą premierę „Wieczór kawalerski”.

Czego spodziewam się, idąc do teatru na komedię? Chwili zapomnienia od codziennych obowiązków. I tego, że chociaż materia spektaklu ma być lekka, to aktorzy podeszli do sprawy profesjonalnie, poważnie. Jednym słowem, że nie będą chałturzyć. Nowy Teatr ze swoją wakacyjną premierą „Wieczór kawalerski” wpasował się w te wymagania idealnie.

Na scenie mamy hotelowy apartament dla nowożeńców. Taki trochę trącący myszką. Tapety w ciepłym brązie, kanapa i dywanik coś w stylu brudnawego różu albo różu z odcieniem liliowym, zależy, jak pada światło. Do tej kolorystyki dopasowane są także stroje postaci. Najważniejsze miejsca to wielkie małżeńskie łoże, kilkoro drzwi, umożliwiających nagłe wchodzenie i wychodzenie postaci tak, żeby, w zależności od akcji, nie widziały się albo wpadały na siebie, kanapa w pokoju obok sypialni. Tu rozegra się wielka komedia omyłek.

W pierwszej scenie na łożu budzi się skacowany Pan Młody. Patrzy na swoje gołe stopy i z zaskoczeniem konstatuje, że obok spod kołdry wystaje druga para nóg, bez wątpienia damskich. Kiedy dama zostaje odkryta w całości, Pan Młody wpada w przerażenie, gdyż na trzeźwo widzi ją po raz pierwszy w życiu. Następnie na scenę wkracza Drużba, więc tajemnicza kobieta ląduje w łazience. Niebawem w apartamencie pojawić się ma Panna Młoda, więc Pan Młody błyskawicznie układa plan ratunkowy, w którym Drużba ma do odegrania wielką rolę. Jest wreszcie i Panna Młoda, która nawet nie podejrzewa, że jej szykujący się właśnie ślub w pobliskim kościele wisi nie włosku. Sprawa jeszcze bardziej komplikuje się w momencie wkroczenia na scenę Pokojówki. Kto jest kim? Gubią się we własnych kłamstwach już nie tylko pierwsi bohaterowie komedii, ale i następni – Matka Panny Młodej wnosząca do apartamentu białą suknię ślubną i Właściciel Hotelu, wpadający z furią tuż przez finałem, żeby wygonić wyjątkowo dokuczliwych gości, z których najgorszego, Ojca Panny Młodej, nie zobaczymy, ale dowiemy się, że w szale zdemolował przybytek. Jak ta obyczajowa afera się kończy, oczywiście nie zdradzę, bo przecież nie chodzi o to, żeby o tym przeczytać, ale żeby to w teatrze obejrzeć.

Jest w spektaklu dowcipu słownego co niemiara, co jest zasługą dramatopisarza. Tutaj podobały mi się zwłaszcza pokręcone wyjaśnienia Pana Młodego Kłamczuszka pod koniec przedstawienia i wykorzystanie podobieństwa imion Judie (Judy) i Julie. Co ważne dla odbioru, tekst podany jest w odpowiednim tempie i z dobrą dykcją, co umożliwia widzowi zrozumienie go, chociaż akcja toczy się szybko. Jest też humor sytuacyjny, mnie rozbawiły szczególnie balety ze szczotką klozetową i zabiegi upiększające czynione przez Pannę Młodą na drugim planie jednej ze scen, w tym ćwiczenia mimiczne mające pewnie na celu zlikwidowanie zmarszczek. A także duet Tajemniczej Damy i Pana Młodego, kiedy ten pokazuje gestami, co ona ma powiedzieć. No i jest, co pewnie najważniejsze, świetna gra zespołowa aktorów.

Widać, że każdy znalazł sposób nie tylko na swoją postać, ale i dopasowanie jej do innych.

  • Panna Młoda, czyli Monika Janik, to nowoczesna, pewna siebie, despotyczna panienka. Wiadomo, kto w jej małżeństwie będzie nosił spodnie. Monika Janik nie odpuszcza ani na sekundę – nawet kiedy w danym momencie jest milczącym drugim planem, to i tak przyciąga wzrok swoimi minami i gestami. Po raz kolejny pokazuje, że równie dobrze radzi sobie z rolami komediowymi, jak i dramatycznymi, których ma już dużo na koncie.
  • Pan Młody, Igor Chmielnik, pod pozorami safanduły kryje osobowość prawdziwego krętacza i manipulatora, ale i romantyka. Jego warunki fizyczne bardzo mu w tej roli pomagają.
  • Wojciech Marcinkowski, którego poważną i tragiczną rolę w „Stolp” ciągle mam w pamięci, bez problemu przekonał mnie do postaci Drużby – niezbyt inteligentnego raptusa, który daje sobą manipulować.
  • Pokojówka (Magdalena Płaneta) świetnie z nieco naiwnej panienki przeistacza się w bystrą pannę z zasadami, która ma do powiedzenia więcej niż się innym wydaje.
  • Matka Panny Młodej, czyli Bożena Borek, to teatralna wyjadaczka. Wszystko w jej postaci po prostu się zgadza. Uwielbiam jej kreacje.
  • Właściciel Hotelu, w którego postać wciela się Krzysztof Kluzik, pojawia się na krótko, ale z wielką brawurą, na granicy apopleksji, wygłasza wielką kwestię tuż przed finałem.
  • Chyba najmniej wyrazista jest w tym zespole Tajemnicza Dama, czyli Monika Bubniak. Gra najbardziej serio i mało ma błyskotliwych momentów, chociaż to ona jest przyczyną wielkiego zamieszania.

„Wieczorowi kawalerskiemu” wróżę, że długo nie będzie schodził z afisza. Słupska publiczność lubi farsy, większość z nich grana jest długo. I dobrze, bo jak się bawić, to na poziomie.

„Wieczór kawalerski” według „Perfect Wedding” Robina Hawdona

  • premiera – 11 czerwca 2021
  • reżyseria: Paweł Pitera
  • asystent reżysera:Igor Chmielnik
  • tłumaczenie:Elżbieta Woźniak
  • scenografia i kostiumy: Barbara Guzik
  • obsada: Bożena Borek, Monika Bubniak, Igor Chmielnik, Monika Janik, Krzysztof Kluzik, Wojciech Marcinkowski, Magdalena Płaneta.

Najbliższe spektakle - 18, 19 i 20 czerwca.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza