Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obraz prawdziwych ludzkich dramatów z okresu Powstania Styczniowego

Marek Rudnicki [email protected]
Wojciech Lizak.
Wojciech Lizak. Andrzej Szkocki
Kontrowersyjna opinia i jedyny taki w Polsce album, zawierający zbiór litografii, których nie ma żadne polskie muzeum. Zszedł z prasy drukarskiej kilka dni temu.

To odbrązowiona historia, odmienna od tej, którą z okazji rocznicy Powstania Styczniowego w nielicznych migawkach pokazuje publiczna telewizja. Obraz dużo ciekawszej historii, dramatów ludzkich i narodowych z mnóstwem detali, których nigdzie nie znajdziemy, a na pewno, której nie poznamy na lekcjach historii w szkole.

- Prawda jest taka, że chłop polski nie poszedł do powstania, a wręcz przeciwnie, dobił je skutecznie z jawnym poparciem caratu, który prowadził politykę zagłady narodu polskiego - mówi Wojciech Lizak, twórca pierwszego w Polsce albumu "Powstanie Styczniowe. Nieznane obrazy, zapomniane wiersze." - Przykładów mnóstwo. Chociażby bitwa pod Miechowem, gdzie na trasie do Krakowa chłopi dobili 300 powstańców.

Album jest nadzwyczajny. Wznosi się ponad mitologie tworzone ku pocieszeniu serc i również te z drugiej strony, krytyczne wobec zrywu roku 1863. To 315 niecodziennych ilustracji pochodzących z wydań gazet niemieckich, francuskich, włoskich, brytyjskich i duńskich z tamtego okresu, które opisywały walki Polaków i bogato je ilustrowały. Są nawet litografie robione na podstawie zdjęć, jako że drzeworyty były wówczas tańsze od fotografii.

Kosa, to broń szlachty
Tematem przewodnim jest historia powstania, ale pokazana nie od strony sceny, a zaplecza. Ukazująca nieznane fakty, które wpływały na przebieg walk, przygotowania, poglądy jej głównych bohaterów i powody, dla których przystąpili do zrywu, choć nie musieli, a także prawdziwe przyczyny wybuchu.
- Najpospolitszym błędem polskiej historiografii jest to, że gdy patrzy się na ludzi trzymających kosę, to od razu mówi się: "o, kosynierzy", w domyśle, chłopi - tłumaczy jeden z wątków pracy Wojciech Lizak. - Nieprawda, kosy w tym powstaniu trzymali inteligenci i drobna szlachta.

Dlaczego wybuchło powstanie? Czy mogło być inaczej? Teza - nie mogło. Musiało do niego dojść. - To było powstanie przede wszystkim drobnej szlachty i inteligencji - mówi Lizak ze swadą i znajomością rzeczy. - To był gest samoobrony, oni nie mieli wyboru. Po 1831 roku carat uznał, że jego największym wrogiem jest drobna szlachta. Pomysł był taki - eliminujemy drobną szlachtę, z ziemiaństwem się dogadamy, a chłopa sobie ugadamy i będziemy rządzić już bez problemów. Dlatego nastąpiła eksterminacja, eliminacja, wręcz holocaust, jeśli chodzi o szlachtę zaściankową. Obecni Polacy nie zdają sobie z tego sprawy i powtarzają standardowe bzdury.

Zlikwidować szlachectwo
Przyczyną powstania był zamiar pozbawienia szlachectwa drobnej szlachty, tzw. szaraczkowej i zrównanie jej z chłopstwem. W ten sposób tylko na Ukrainie miało to dotknąć około 500 tysięcy rodzin. Dlaczego było to groźne? Zrównanie ze stanem chłopskim oznaczało, że męski członek rodziny szedł w wyniku tzw. branki do wojska na 25 lat. Szlachty to nie obowiązywało. Chyba, że sądownie ktoś został skazany "na sołdaty". Przykładem takiego wyjątku był Zygmunt Sierakowski, późniejszy generał, który został jako szlachcic skazany na służbę w wojsku.

Nie patyczkowali się
Powstańcy widząc, jakie jest nastawienie mas chłopskich, spotykając się ze zdradą, reagowali ostro.
- Chłopi nieprzychylni powstańcom, zachowywali się jak słynny morderca z 1846 roku, Jakub Szela - mówi Lizak. - Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszyscy. Walczyli dzielnie po stronie powstania, czyli Polski, chłopi kuriowscy i chłop żmudzki, liteweski. Natomiast chłop z Królestwa Kongresowego mordował tak samo, jak chłop rusiński i białoruski.

Ta wroga postawa wobec powstania skutkowała reperkusjami. Marian Langiewicz, dyktator powstania, powiesił wielu chłopów. Podobnie czyniła to inna kolorowa postać zrywu 1863 roku, Władysław Hauke pseudonim Bosak.

Nauka ze śmierci płynie
Powstanie Styczniowe wpłynęło na losy Polski i było wzorem dla pokoleń przez całe następne dziesięciolecia. - Szczerze pragnę zbudować most między teraźniejszym pokoleniem, a pokoleniem 1863 roku - pisał Józef Piłsudski w 1913 r. - I sądzę, że gdybym miał przed sobą ludzi z tamtych czasów, to powiedzieliby mi tak, jak ja to sobie nieraz sam mówię: Zginęliśmy nie na darmo
i nauka dla was ze śmierci naszej płynąć może.

Mało kto już pamięta, że również polskie państwo podziemie w II wojnie światowej brało wzór z powstania styczniowego. Ba, nawet działacze pierwszej Solidarności i stanu wojennego nawiązywali do niego, w tym także tacy twórcy, jak Jacek Kaczmarski czy Tadeusz Konwicki. Do dwóch plag, które zniszczyły polskość nawiązuje też Wojciech Lizak.

- W powstaniu zredukowana została podstawowa cywilizowana część Polaków poprzez eliminację drobnej szlachty. Pozostała nieliczna grupa ziemiaństwa i chłopstwo, które po wielu pokoleniach, a praktycznie dopiero w czasie drugiej wojny światowej poczuło się Polakami.

Porównuje to do okresu ostatniej wojny, gdzie inteligencję skutecznie wymordowali Niemcy i Rosjanie. - Jeśli przed wojną udało się odtworzyć inteligencję, mimo że jedna trzecia Polaków była analfabetami, to zrobiono to na wzór i podobieństwo tych, którzy tę starą inteligencję reprezentowali.
W czasie wojny tę całą żmudną robotę odtwarzania elit znowuż szlag trafił. Po jej zakończeniu zostało 24 mln ludzi, a w tej masie jedynie 300 tysięcy ludzi ze średnim i wyższym wykształceniem. Czy można było odtworzyć inteligencję "na własny wzór i podobieństwo"? Nie dało rady. A skutki? Być może czujemy je do dziś.

Książka

Jesienią muzea w Koszalinie, Szczecinku i Darłowie będą gościć wystawę powiązaną tematycznie z książką "Powstanie Styczniowe. Nieznane obrazy, zapomniane wiersze", na których zostaną pokazane litografie i wiele innych elementów związanych z Powstaniem Styczniowym. Autorzy albumu, to dwóch panów Lizaków. Pierwszy, to ojciec, dr Wojciech Lizak - prawnik i historyk, działacz i dziennikarz podziemia solidarnościowego, pracownik naukowy szczecińskich uczelni, laureat m.in. Nagrody im. Aleksandra Bocheńskiego, właściciel domu aukcyjnego i Antykwariatu Wu-eL. Drugi, to jego najmłodszy syn, Karol Lizak, student filologii klasycznej i prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza