Adam wraca do domu. Z daleka widzi migające światło przy przejściu dla pieszych. Na liczniku 90 kilometrów na godzinę. Pusta ulica, nic się stać nie może - uspokaja się. Zielone światło zaczyna migać. Zdążę - myśli kierowca i wjeżdża na przejście. Nagle pojawiła się kobieta z dzieckiem.
- No i stało się! Pamiętam huk blachy uderzającej o ciało. Potem nic. Zatrzymałem się dopiero kilkaset metrów dalej. Na miejscu wypadku się nie pojawiłem. Byłem trzeźwy, ale odpowiadam za to, że uciekłem - opisuje 41-letni mieszkaniec Warszawy, który w koszalińskim Zakładzie Karnym odbywa karę za spowodowanie śmiertelnego wypadku.
Kobieta zginęła na miejscu. Przeżyło dziecko, które po długoletniej rehabilitacji wróciło do zdrowia.
- Mam dwa wyroki: sądu i mojego sumienia. Ten pierwszy kiedyś mi się skończy. Do końca życia będę żył ze świadomością, że przeze mnie ktoś stracił życie. Nie mogłem sobie poradzić z tym balastem - przekonuje.
Pierwszy wyrok - sześć lat. Po odwołaniu karę zmniejszono do czterech lat. Kilka spraw karnych, odwołania. Pobyty w szpitalu.
- Może ktoś mi nie uwierzy, ale często mi się śni ten wypadek. Budzi, wraca we wspomnieniach. W czasie procesu na sali rozpraw byli bliscy mojej ofiary. Widziałem w ich oczach potworny ból, żal, czasami nienawiść. Dopiero po wyroku spróbowałem porozmawiać z nimi. Odwiedziłem rodziców ofiary - wspomina.
- Bałem się tego spotkania. Tak bardzo, że nigdy nie widziałem się z dzieckiem, któremu zabiłem matkę. Chciałem jednak odkupić winę. Zostałem wolontariuszem w dziecięcym hospicjum. Kiedy doszło do rozmowy z rodzicami mojej ofiary i usłyszałem, że mi wybaczają, ogromnie mi ulżyło - zapewnia. Od czasu tragedii nie kieruje już samochodem.
- To, co się dzieje na naszych drogach, napawa mnie wielkim przerażeniem. Jestem najlepszym przykładem i przestrogą dla kierowców, że wystarczy chwila nieuwagi; sekunda, żeby zabrać komuś życie. Brawura, przeświadczenie o własnych umiejętnościach to jest zabójcza mieszanka. Zabójcza dla wszystkich. Każda metoda jest dobra, jeżeli uratuje choć jedno życie - stanowczo mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?