Sylwester za pasem i prezydent Słupska zapowiada wyjątkową, na skalę ogólnopolską, a już na pewno przebijającą inne, czytaj bogatsze miasta Pomorza, imprezę. I wcale mnie to nie dziwi, bowiem rok kadencji Roberta Biedronia pokazał, że opanował on do perfekcji, ale tylko część maksymy, według której rządzono w pewnym okresie starożytnym Rzymem: i zamiast „chleba i igrzysk” mamy w Słupsku tylko „igrzyska”. One przykryją fakt, że na 2016 rok prezydent Biedroń nic odkrywczego dla Słupska nie wymyślił. Będziemy mieć tylko znaczną podwyżkę lokalnych podatków, a ponieważ i to za mało, by było na owe „igrzyska”, na które, jak widać, nie brakuje, to trwają przygotowania do operacji rolowania długu. To już taka słupska tradycja, że na koniec roku rządzący miastem wydłużają okres spłaty zobowiązań finansowych i zapewniają sobie spory debet (już 20 milionów) na rachunku bankowym. I tak do następnego roku!