Prawie 30 lat temu Tomasz Jurgielewicz z Miastka znalazł bardzo rzadką złotą rzymską monetę - aureusa cesarza Filipa Araba. To była prawdziwa sensacja, bo taką monetę w Polsce znaleziono po raz pierwszy. Aureus trafił do słupskiego konserwatora zabytków, gdzie przeleżał w szafie przez kilka lat, a następnie do słupskiego muzeum. Niestety, bez informacji o miejscu i okolicznościach odnalezienia...
Kopał rów i trafił na skarb
- Miałem wtedy 12-13 lat. Dostaliśmy działkę ogrodową niedaleko dzisiejszego zakładu wodociągów w Miastku. Zrywałem darń, kopałem rowy melioracyjne. Na koniec pracy chciałem jeszcze wykopać robaki na ryby. I wtedy natrafiłem na jakiś krążek. Był zabrudzony. Kiedy go przetarłem, błysnął - wspomina Tomasz Jurgielewicz.
Mówi, że wtedy nie miał pojęcia, jak cenne jest to znalezisko. Dlatego wrzucił "krążek" do kryształowego wazonu w domu.
- W końcu rodzice powiedzieli, abym sprawdził, co to za moneta czy medialion. W czasie przerwy w szkole poszedłem do jubilera. Ten od razu powiedział, że to czyste złoto - mówi mężczyzna (ówczesna gazeta donosiła później, że jubiler chciał od razu odkupić monetę, ale Tomasz Jurgielewicz nie zgodził się - dop. autora).
Uczeń ciągle jednak nie wiedział, że to złota rzadka rzymska moneta.
- U jubilera zbyt długo mi zeszło, więc spóźniłem się do szkoły. Miałem wtedy zajęcia z panią Urszulą Lange. Zapytała, dlaczego spóźniłem się. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że byłym u jubilera i pokazałem z czym. Pani Urszula od razu zorientowała się, że to bardzo cenna moneta i skontaktowała się zaraz ze słupskim konserwatorem zabytków - opowiada mieszkaniec Miastka.
Po jakimś czasie o znalezisku stało się głośno. Napisało o nim kilka gazet. Tytuły były sensacyjne "Trzecia w świecie złota moneta - w Miastku" ("Słowo Ludu"), "Nunizmatyczna sensacja w Miastku".
- To sensacyjne znalezisko - mówił w gazetach Zdzisław Daczkowski, ówczesny słupski konserwator zabytków.
- Nie czułem się sławny. Zresztą wtedy były inne czasy, a poza tym miałem tylko kilkanaście lat - mówi Jurgielewicz. Zarzeka się, że nie rozkopał później działki w poszukiwaniu dalszych monet. - Gdybym miał wykrywacz metali, to może... - śmieje mężczyzna.
Konserwator zabytków wystąpił o nagrodę dla nastolatka.
- Dostałem pieniądze - wspomina znalazca.
Tymczasem służby konserwatora zaczęły ustalać szczegóły dotyczące monety. Nie było to łatwe i zajęło kilka lat. Dodajmy, że moneta w górnej części ma otwór. Została przedziurawiona, bo była noszona jako ozdoba, amulet. Konserwator ustalił, że moneta została wybita za czasów cesarza Filipa I Araba. Rządził on bardzo krótko, bo tylko od 244 do 249 n.e. W 247 roku dopuścił do współrządów swojego syna Filipa II.
To moneta Filipa Araba, ale syna
Moneta znajdowała się u konserwatora zabytków przez osiem lat. W 1994 roku została przekazana do Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, w którym znajduje się do dziś. Katarzyna Pągowska z Działu Historyczno-Artystycznego słupskiego muzeum mówi, że moneta została wybita za czasów, kiedy Rzymem współrządził syn Filipa I Araba, czyli Filip II (247-249 rok n.e).
- Przeglądając i analizując katalogi monet rzymskich, w tym monumentalne dzieło Henry Cohena, nie odnalazłam wśród monet bitych za czasów panowania Filipa Araba odmiany aureusa pasującej do tej znajdującej się w zbiorach muzeum. Chodzi przede wszystkim o rewers, na którym widnieje kolumna z napisem: COS II. Takiego wariantu rewersu nie ma na złotych monetach Filipa Araba, znajduje się natomiast na aureusach Filipa II. Na awersie natomiast widnieje wizerunek władcy o dość młodych rysach, co przemawia za tym, że jest to oblicze syna, a nie ojca - mówi Katarzyna Pągowska.
W 1986 roku prasa donosiła, że to trzecia taka odnaleziona moneta na świecie, a więc niezwykła rzadkość. Przeszukaliśmy Internet i katalogi rzymskich monet. Wychodzi na to, że odnalezionych aureusów z czasów Filipa Araba jest nie więcej niż kilkanaście sztuk.
W listopadzie ubiegłego roku na aukcji w Warszawie sprzedano aureusa Filipa II Araba (też z dziurą z epoki) za 8 200 złotych. Takie monety bez dziur (też innych cesarzy) osiągają cenę nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Szczególnie aktywne w ich sprzedaży są niemieckie portale aukcyjne.
Tomasz Jurgielewicz nie widział już później znalezionej przez siebie monety. Nic dziwnego, bo znajduje się ona w muzealnym magazynie, a nie na ekspozycji.
- Moneta była eksponowana na jednej wystawie czasowej w Zamku Książąt Pomorskich "Miasto nad Słupią i jego muzea", którą zorganizowano w maju i czerwcu 2004 roku. Zbyt mała powierzchnia ekspozycyjna oraz charakter wystaw stałych, uniemożliwiają pokazywanie monety - mówi Katarzyna Pągowska.
Dodajmy, że to jedyna złota rzymska moneta w posiadaniu słupskiego muzeum.
W ubiegłym roku w "Przeglądzie Numizmatycznym" (nr 73 - 3/2012) ukazał się artykuł Katarzyny Pągowskiej "Złote monety w zbiorach Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku". Jest tam informacja na temat aureusa, ale nic nie ma na temat okoliczności jego znalezienia. Teraz dzięki "Głosowi Pomorza" rzymska moneta przestała być "bezimienna".
W Polsce do tej pory odnaleziono tylko dwa aureusy z podobizną Filipa II Araba (razem z miasteckim). Ten drugi odnaleziono w północnej Wielkopolsce. I tylko takie dane są na jego temat. Przypomnijmy jednak, że Filip II rządził Rzymem razem z ojcem Filipem I (razem w latach 247-249).
W Polsce znaleziono też dwie monety z Filipem I. Jedna stanowi część skarbu ze Starej Wsi w powiecie węgrowskim na Mazowszu, a w przypadku drugiej nie jest wskazane konkretne miejsce pochodzenia. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że bardzo mało złotych rzymskich monet trafia do muzeów, w ogóle jest ujawnianych, a więc dane mogą być niepełne.
Miasteckie znalezisko jest więc cenne też z tego powodu, że jest bardzo dobrze udokumentowane. Inna sprawa, że przed laty nie było właściwego przepływu informacji na linii konserwator - muzeum.
Aureusa zawdzięczamy Gotom
W okresie wpływów rzymskich teren Pomorza zajmowała kultura archeologiczna zwana wielbarską (od cmentarzyska w Wielbarku, obecnie dzielnica Malborka). Kultura ta identyfikowana jest przede wszystkim z Gotami. Z bardziej efektownych pozostałości tej kultury na Pomorzu mamy kamienne kręgi w Węsiorach i podobne obiekty w Odrach.
Około II wieku przedstawiciele kultury wielbarskiej (czyli Goci) zaczęli powoli przesuwać się na południowy wschód, w stronę Morza Czarnego. Pod koniec lat 30. III w. weszli w konflikt z Cesarstwem Rzymskim, po raz pierwszy za panowania Gordiana III (238-244). Walki z Gotami na terenie Bałkanów prowadził też Filip Arab (244-249), a jego następca Decjusz (249-251) jako pierwszy cesarz rzymski zginął na polu bitwy, walcząc właśnie z Gotami. Kolejny władca - Woluzjan (251-253) zmuszony był wypłacać Gotom trybut w zamian za zachowanie pokoju.
Polskie znaleziska rzymskich monet z lat 30-50. III w., przede wszystkim złotych (aureusów) z północnej i wschodniej Polski, ale też z Ukrainy, interpretuje się jako pieniądz pozyskany przez Gotów w wyniku ich ówczesnych walk z Cearstwem Rzymskim.
Najprawdopodobniej były to łupy wojenne albo wspomniane wyżej trybuty.
Możliwości są dwie: albo w walkach z Rzymem brali udział Goci z południa, a monety docierały na północ w wyniku ich kontaktów (handel, dary) z ziomkami z północy. Albo "nasi" Goci z Pomorza brali aktywny udział w tych walkach, a potem wracali do siebie na Pomorze i stąd wzięły się u nas te aureusy.
Dodajmy jeszcze, że około 80 procent wszystkich aureusów znajdowanych w Polsce ma wybite otwory (okrągłe, kwadratowe - ma je też miastecki). To wskazuje, że tych monet powszechnie używano jako zawieszek - ozdoby, amulety, itp.