Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

One walczą o życie

Zbigniew Marecki [email protected]
- Chociaż mama została zoperowana, nadal będę walczyć - o inne chore kobiety - mówi Kamilla Prusinowska.
- Chociaż mama została zoperowana, nadal będę walczyć - o inne chore kobiety - mówi Kamilla Prusinowska. Fot. Sławomir Żabicki
Gdy dowiadują się, że mają raka, najpierw załamują się, a potem chcą walczyć. Szybko usunąć wroga. Każda zwłoka to jak przegrana walka.

Dlatego chore kobiety ze Słupska chcą być operowane na miejscu. Do niedawna miały taką możliwość, teraz każą im jeździć do Trójmiasta. I one na to zgodzić się nie chcą.

Wojnę o ginekologiczno-onkologiczne zabiegi w słupskim szpitalu rozpoczęła Kamilla Prusinowska. Nie chciała, żeby jej 54-letnia chora matka padła ofiarą nowych decyzji dyrekcji. W kilka dni zebrała ponad 1000 podpisów pod petycją, aby nie odsyłać onkologicznych pacjentek do innych miast, skoro na miejscu jest lekarz wcześniej wykonujący skomplikowane operacje.

Zajmijcie się mną!

- Mama od kilku miesięcy cierpiała na bóle brzucha i miała podwyższony puls. Chodziła do różnych lekarzy, ale dopiero pediatra Leszek Dębicki stwierdził, że powinna być przebadana ginekologicznie - opowiada pani Kamila.

25 maja Jolanta Kondej trafiła na I oddział wewnętrzny szpitala przy ul. Kopernika w Słupsku. - Mamy strajk, więc szybkie badania nie będą możliwe - usłyszała. W izbie przyjęć nie zgodzono się także, aby przebadał ją ginekolog Rafał Iwaszko, którego pani Kamilla chciała sprowadzić prywatnie. - Pacjentka jest pod naszą opieką, więc to niemożliwe - powiedziano.

Dlatego 27 maja pani Kamilla zabrała mamę ze szpitala i zawiozła do doktora Iwaszko. Ginekolog stwierdził wodobrzusze i zaczął podejrzewać nowotwór jajnika. - Zdałam sobie sprawę, że trzeba działać szybko - opowiada pani Kamilla.

28 maja pani Kamilla udała się do doktora Adama Ciemińskiego, ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w Ustce, który wchodzi w skład szpitala w Słupsku. Potwierdził diagnozę Iwaszki.

- Wtedy usłyszałam, że w Słupsku nikt mamie nie pomoże, bo takie operacje wykonuje się w Gdańsku. Zabrałam więc mamę do domu, bo jeszcze nie wiedziałam, w jak ciężkim jest stanie - relacjonuje pani Kamilla.

A było coraz gorzej. Pani Jola ciągle kaszlała, miała wysokie tętno i problemy z oddychaniem. Pani Kamila ciągle konsultowała się z ordynatorem Ciemińskim, który zalecał leki. W sobotę 2 czerwca tak się przestraszyła, że zawiozła mamę na oddział do Ustki.

- Tam spotkałam doktora Zbigniewa Studzińskiego, który zrobił zabieg i wypuścił 3,5 litra wody z brzucha. Mama płakała ze szczęścia, że może wreszcie oddychać - relacjonuje pani Kamila. Od Studzińskiego dowiedziała się również, że mógłby zoperować mamę, ale przełożeni mu na to nie pozwalają.

Jest specjalista, niech operuje

- Tymczasem ordynator poinformował mnie, że mama, która ciągle leży w Ustce, musi czekać w kolejce na operację w Gdańsku. Byłam w szoku. Po co, skoro mamy odpowiedniego specjalistę? - mówi pani Kamila.

- To świadome działanie na niekorzyść pacjentów i niszczenie szpitala. Podejrzewam, że ktoś chce go doprowadzić do upadku i taniej prywatyzacji - dodaje jej mąż.

Dlatego obydwoje zdecydowali się walczyć o to, aby operacje ginekologiczno-onkologiczne były prowadzone w Ustce. W ciągu kilku godzin skrzyknęli kilka pacjentek doktora Studzińskiego. Razem zbierają podpisy pod petycją w tej sprawie. Kontynuują akcję, mimo że we wtorek pani Jolanta trafiła do szpitala Akademii Medycznej w Gdańsku i już w środę była operowana.

- Tu nie chodzi tylko o moją mamę, ale o problem wielu chorujących kobiet. Naszą petycję przedstawimy marszałkowi województwa, któremu podlega Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Słupsku, oraz przewodniczącemu Rady Miejskiej i prezydentowi Słupska. Przecież kobiety z naszego regionu nie muszą wystawać w kolejkach w innych miastach, gdy mamy doskonale przygotowanego lekarza, który przez kilka lat wykonywał z sukcesami skomplikowane operacje - przekonuje pani Kamilla.

Takie same opinie można usłyszeć od innych pacjentek Studzińskiego, które zaangażowały się w protest. Na przykład Elżbieta Falkowska. O tym, że jest chora, dowiedziała się w sierpniu 2006 roku.

- Na wyniki badań czekałam dwa tygodnie. Gdy doktor Studziński je poznał, natychmiast kazał mi przyjeżdżać do Ustki. Trzy dni później już byłam operowana. Lekarze z Gdańska, do których pojechałam na radioterapię mówili mi, że lepiej nie mogłam trafić, bo wszystko zostało świetnie wykonane. Oni już nic nie mieli do roboty - opowiada pani Elżbieta.

Popiera ją Krystyna Kulhawik. 2,5 roku temu dowiedziała się, że ma torbiel jajnika. - Najlepiej, gdyby operował panią Studziński - usłyszała od swojej ginekolożki. Miała trzy zabiegi. Inni lekarze uznali, że doktor usunął z jej organizmu wszystkie chore tkanki. - Mam do niego pełne zaufanie - podkreśla.
Operował, ale już nie może

Doktor Studziński skomplikowane operacje wykonuje w Ustce już 10 lat. Stworzył zespół, który pracował razem z nim. Przed kilku laty zaczęto jednak kwestionować jego prawo do wykonywania tych zabiegów. Sprawa zakończyła się w Sądzie Okręgowym w Słupsku, który uznał, że jeśli lekarz spełnia wymogi, to może operować.

Studziński wymogi spełniał, ale w ubiegłym roku znowu zaczęły się kłopoty, gdy wystartował w konkursie na ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego. Przegrał z położnikiem Ciemińskim.

Zanim obaj panowie zaczęli razem pracować, Studziński został nagle aresztowany pod zarzutem korupcji. W areszcie spędził 72 dni. Gdy z niego wyszedł, usłyszał, że ordynator nie widzi już możliwości współpracy z nim. Tylko interwencja poseł Jolanty Szczypińskiej, prywatnie pacjentki Studzińskiego spowodowała, że nie został zwolniony.

Wtedy też Ryszard Stus, dyrektor szpitala zapewnił posłankę i naszą gazetę, że Studziński będzie wykonywał skomplikowane operacje. Nadal ich nie robi. Za to został pozbawiony swojego gabinetu i na życzenie ordynatora od kilku tygodni pracuje na pododdziale patologii ciąży.

Tym razem dyrektor Stus żadnych zmian nie przewiduje. - Wojewódzki konsultant ginekologii onkologicznej oraz dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego ustalili, że w Słupsku nie będą przeprowadzane skomplikowane operacje ginekologiczno-onkologiczne i będę się tego trzymał. Protest pacjentek odbieram jako próbę nacisku ze strony pana Studzińskiego i jego zwolenników - uważa.

Ryszard Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim potwierdza, że doktor Mirosław Dudziak, konsultant wojewódzki ginekologii onkologicznej zdecydował, iż skomplikowane operacje w województwie pomorskim będą przeprowadzane tylko w Akademii Medycznej w Gdańsku i gdyńskim Szpitalu Morskim PCK.

- Tych operacji nie ma zbyt wiele. Najwyżej 150 rocznie. Na miejsce w szpitalu PCK trzeba czekać najwyżej 2-3dni - dodaje Karpiński. - Być może dalsze leczenie pacjentek będzie się odbywało w ośrodkach, gdzie wykonuje się chemioterapię, a Słupsk do nich należy.

Dodał, że dr Studziński nie jest represjonowany. - Na oddziałach obowiązuje zasada, że asystenci ordynatora muszą pracować na wszystkich pododdziałach. Dlatego teraz doktor Studziński pracuje na patologii ciąży. Gdy przyjdzie czas, wróci na ginekologię - zapewnia.

Jeszcze się nie poddałam

Poseł Szczypińska uważa, że walka nie jest jeszcze skończona. - Też otrzymałam pismo od doktora Dudziaka, ale bez żadnego uzasadnienia. Wystąpiłam więc o nie i czekam na odpowiedź - mówi. - Poza tym rozmawiałam z Mirosławem Górskim, dyrektorem pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, który twierdzi, że w Słupsku wykonuje się zbyt mało skomplikowanych procedur ginekologiczno-onkologicznych. Musimy też pamiętać, że wojewódzki konsultant przedstawia tylko opinie, a decyzje podejmuje dyrektor szpitala.

Być może ta argumentacja dotarła już do doktora Dudziaka, bo gdy skontaktowaliśmy się z nim we wtorek, nie był już tak radykalny.

- Ta sprawa jest jeszcze konsultowana. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu zapadną ostateczne ustalenia. Wtedy się wypowiem na ten temat - wycofał się rakiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza