Nowy system naliczania opłat obowiązuje od 1 września we wszystkich miejskich przedszkolach. Zakłada on, że za pięć godzin dziecka spędzonych w przedszkolu rodzice nie płacą. Wtedy realizowana jest podstawa programowa. Jednak za każdą rozpoczętą kolejną godzinę zadeklarowaną w umowie rodzice muszą zapłacić 2,30 zł.
Jednak jeśli rodzic zadeklarował, że będzie odbierał dziecko do godz. 15.30, a spóźni się, to za każdą rozpoczętą godzinę niezadeklarowaną przedszkole naliczy mu dodatkowe 10 złotych.
Rodzice zgodzili się na to, podpisując z dyrekcją przedszkoli umowy cywilno prawne. Okazuje się jednak, że nowe naliczanie opłat nie jest dla wszystkich korzystne.
- W zeszłym roku płaciłem miesięcznie około 300 zł za pobyt syna w przedszkolu, a teraz za wrzesień muszę zapłacić 385 zł - mówi Daniel (nazwisko do wiadomości redakcji). - To naprawdę duża różnica - uważa.
Taką kwotę zapłacą we wrześniu wszyscy rodzice, którzy zadeklarowali, że ich dziecko będzie spędzać w przedszkolu 10 godzin - pięć bezpłatnych i pięć dodatkowych za 2,30 zł.
Dziennie jest to 11,50 zł, ale miesięcznie już 253 złote. Do tego należy doliczyć dzienną stawkę żywieniową, która wynosi średnio 6 złotych, co miesięcznie daje 132 zł. Sumując, wychodzi nam 385 złotych, a to już niemało.
Wraz z początkiem roku szkolnego zaczęły się problemy.
- Zostałam upomniana, że zabrałam córkę 15 minut później, niż zadeklarowałam, ale to się przecież może zdarzyć, jak w mieście są korki - mówi mama 5-letniej Oliwii.
Niestety, zasada ta będzie przestrzegana bardzo radykalnie.
- Rodzice zapisując dziecko do przedszkola, podpisują umowę, co oznacza, że wybierają ofertę, jaką ono proponuje. Tym samym zgadzają się na panujące w nim zasady - mówi Aleksandra Bąkowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 12 w Słupsku.
Tym samym zgadzają się na to, że za każdą dodatkową godzinę naliczane będzie 10 zł.
- Sporządziłam dokument zwany notatką służbową. W momencie, gdy rodzic przyprowadza dziecko przed czasem lub odbiera po czasie, wychowawca grupy sporządza taką notatkę służbową. Podpisuje ją wychowawca, rodzic, a następnie ja. Na tej podstawie będziemy naliczać dodatkowe opłaty - wyjaśnia Alaksandra Bąkowska. - Jeśli się człowiek do czegoś zobowiązuje, to trzeba być konsekwentnym - dodaje.
Rodzice mają też pretensje, że darmowe pięć godzin to godziny wyznaczone konkretnie od 7.30 do 12.30.
- Ja przyprowadzam syna na godzinę 8 i odbieram o 16. To osiem godzin, a więc logiczne jest, że powinienem płacić jedynie za trzy godziny dodatkowe, a tymczasem muszę płacić za pięć godzin dodatkowych - mówi ojciec 4-letniego Jasia.
Niestety, wcale nie jest to takie oczywiste w rzeczywistości.
- Godziny, w których realizowana jest podstawa programowa, są z góry określone uchwałą Rady Miejskiej i tego nie zmienimy. Nie naliczamy tzw. połówek. Każda rozpoczęta godzina jest dodatkowo naliczana - wyjaśnia Bąkowska.
Jest jednak możliwość aneksowania umowy.
- Uzgodniłam na zebraniu z rodzicami, że najpóźniej 10 dni przed rozpoczęciem miesiąca zadeklarowane godziny można zmienić - wyjaśnia pani dyrektor. - Zdaję sobie sprawę, że sytuacja na rynku pracy jest zmienna i dlatego jesteśmy elastyczni - dodaje.
Przypomnijmy, że są rodzice, którym nowy system odpowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?