Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opolszczyzna. Nie straszmy ludzi, że braknie żywności, bo to nieprawda

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu.
Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. Krzysztof Ogiolda
Zamknięcie granic państw Unii Europejskiej to może być dla całego sektora rolno-spożywczego duża trudność - mówi Marek Froelich, prezes zarządu Izby Rolniczej w Opolu.

Nawet największy mieszczuch, który się nie zna na rolnictwie, musiał zauważyć, że minionej zimy - przynajmniej w naszym regionie - prawie wcale nie było śniegu. Czeka nas zatem kolejny rok suszy?

Już widać, że na pewno bieżący rok nie będzie dla rolników łatwiejszy niż dwa poprzednie. Powód oczywisty: nie było i nie ma zapasów wody w glebie. Miniona zima też powstania tych zapasów nie spowodowała. Trzeba zatem zrobić wszystko, żeby gospodarstwa przygotować pod każdym względem do kolejnego roku suszy. Myśmy w Izbie Rolniczej w Opolu proponowali w ciągu sezonu zimowego różne spotkania z osobami, które podpowiadały sposoby przygotowania odpowiednich roślin, najlepszych właśnie na lata suche.

Tematyczne spotkania informacyjne odbywały się także w Urzędzie Wojewódzkim…

Chodziło o pochylenie się nad problemem ludzi dotkniętych suszą i tych, którzy pracowali nad protokołami suszowymi. Postulowaliśmy, żeby doprowadzić do uproszczenia tych protokołów, a także, by obszar województwa opolskiego został pokryty siecią stacji meteo, które pomogłyby określić stan rzeczywisty w przyrodzie. Obecnie ta sieć jest bardzo nierównomierna i nie odpowiada zapotrzebowaniu. Najwięcej wniosków suszowych spłynęło z powiatów oleskiego, kluczborskiego i namysłowskiego, a w tych powiatach żadnej stacji meteo instytutu z Puław nie ma. Wszystko z konieczności opiera się więc na średniej wojewódzkiej, a ta jest mocno nieprecyzyjna.

Mamy wiedzę o roślinach, które obroniły się przed suszą?

Poprosiliśmy dyrektora Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian w Głubczycach, by przygotowali na ten właśnie temat osobną konferencję. I oni to zrobili. Niestety, z powodu koronawirusa musieliśmy to spotkanie przesunąć. Mam nadzieję, że odbędzie się ono chociaż w lipcu lub w sierpniu. Chcemy skupić się wtedy m.in. na poplonach. Bo to one w dłuższym czasie mają spowodować przyrost próchnicy w glebie. Niektórzy są zdania, że poplonów siać nie warto, bo zabierają roślinom resztki wody. Będziemy rolników przekonywać, że w dłuższej perspektywie dzięki obecności próchnicy z odpowiednich roślin – przynajmniej na poziomie 2 procent - poziom naturalnej pojemności wodnej gleby się poprawi i to pozwoli obronić uprawy przed suszą.

Koronawirus w sensie zdrowotnym atakuje nas zaciekle teraz. Ekonomiczne skutki epidemii przyjdą później. Na ile dotkną także rolników?

Rolnicy nie mogą zrealizować hasła: Zostań w domu. Wstrzymaj się od pracy. My w domu stale jesteśmy, ale nasz dom to także całe gospodarstwo. Na ile pogoda i przepisy unijne pozwalają, robimy opryski, rozsiewamy nawozy, zajmujemy się inwentarzem. Nie mamy wyboru. Chcę podkreślić, że świadomość tego, czym jest wirus i jak może być groźny, rolnicy mają wyższą od ogółu społeczeństwa. Od pięciu lat edukujemy ich w tej dziedzinie z powodu afrykańskiego pomoru świń. Są wyczuleni bardzo, bo słowo bioasekuracja od dawna odmieniają przez wszystkie przypadki. Właściwe zachowania związane z dezynfekcją mają wpojone.

Wracam do pytania. Epidemia zaszkodzi opłacalności?

Przewidujemy przede wszystkim perturbacje transportowe. A to jest dla rolników w Polsce bardzo ważne, skoro jesteśmy bardziej eksporterem niż importerem żywności. My ją musimy wywieźć. Z tej perspektywy straszenie ludzi, że nam żywności zabraknie, jest kompletnie irracjonalne. Może zabraknąć niektórych asortymentów towarów, które przyjeżdżają z egzotycznych krajów, właśnie z powodu perturbacji komunikacyjnych. Ale nie to jest problemem. Propagujmy hasło: Dobre, bo polskie. W pierwszej kolejności musimy naszą żywność jak najlepiej skonsumować na rynku wewnętrznym. Właśnie dlatego, że z jej wywozem mogą być kłopoty. Zamknięcie granic państw Unii Europejskiej to może być dla całego sektora rolno-spożywczego duża trudność. Grozi nam jako importerom, że zostaniemy sami ze swoim towarem i to często towarem łatwo się psującym i nieprzetworzonym.

Żywność może nie wyjechać, pracownicy zza wschodniej granicy nie przyjadą…

Ma to tym większe znaczenie, że szybko się zbliżamy do kolejnego zbioru truskawek i innych owoców miękkich. Zamknięte granice oznaczają brak pracowników najemnych albo przynajmniej znaczne ograniczenie ich napływu. To już teraz spędza rolnikom sen z powiek, bo szparagów, truskawek czy borówki amerykańskiej zwyczajnie nie będzie miał kto pozbierać. Trudno sobie w ogóle wyobrazić, jak ta sprawa potoczy się dalej.

Wbrew temu, co można czasem przeczytać w internecie, koronawirus nie przenosi się przez żywność?

Takie mity trzeba rozganiać. Nie ma obaw, że ktoś zostanie zakażony koronawirusem przez spożywanie takiego czy innego jedzenia. Owszem, poleca się kupowanie żywności o długim terminie przydatności do spożycia, ale ze względu na to, byśmy do minimum ograniczali wychodzenie do sklepów. Powtórzę, żywnością nikt się nie zakazi. Możemy co najwyżej zaszkodzić sobie nawzajem, zarażając się metodą kropelkową. Stąd mój apel, także do rolników: skoro maseczek kupić nie można, brakuje ich w wielu krajach nawet dla pracowników służby zdrowia, to szyjmy je sami, na własną rękę, korzystając choćby z instrukcji dostępnych w internecie.

Problem, który rolnicy mają zawsze: łatwiej posadzić, czy posiać, a trudniej potem zebrać niż przetworzyć i korzystnie sprzedać. On się w sytuacji epidemii nasili?

Naszą poważną obawą jest, iż wirus spowoduje kwarantannę u pracowników firm przetwórczych. Nawet jeśli tylko część pracowników zostanie z małych zakładów wycofana, to może spowodować duże perturbacje. Także w czynnościach zupełnie podstawowych, jak przyjmowanie mleka w mleczarniach czy odbieraniu zaplanowanych do uboju sztuk bydła czy trzody.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opolszczyzna. Nie straszmy ludzi, że braknie żywności, bo to nieprawda - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza