Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opór władzy okazywali nie tylko żołnierze wyklęci. W Słupsku byli to także uczniowie

Wojciech Frelichowski
Żołnierze wyklęci stanowili wiadomy znak oporu społeczeństwa przeciwko sowieckiej okupacji i ich polskim współpracownikom. Z okazji Dnia Żołnierzy Wyklętych na Akademii Pomorskiej odbyła się debata naukowa na ten temat.

Debatę o żołnierzach wyklętych na Pomorzu zorganizował Instytut Historii i Politologii AP oraz Koło Naukowe Historyków tej uczelni. Obecni byli rektor AP dr hab. inż. Zbigniew Osadowski, prof. AP, sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, poseł Piotr Müller, naukowcy, pracownicy uczelni, a także młodzież z kilku słupskich szkół średnich.

W debacie uczestniczyli dr hab. Zenon Romanow, prof. AP, koszaliński historyk dr Zenon Kachnicz, dr Arkadiusz Słabig z AP oraz Edward Müller, słupski opozycjonista z czasów PRL-u, były poseł na Sejm. Dyskusję prowadził Marcin Prusak, dziennikarz Radia Koszalin Już na wstępie debaty prof. Zenon Romanow zaznaczył, że w 1945 roku polskie społeczeństwo miało dwa wyjścia: albo próbować się dogadać z komunistami, albo podjąć z nimi walkę. - To pierwsze podejście okazało się naiwne, bo zarówno Sowieci, jak i polscy komuniście nie zamierzali się z nikim dogadywać i podzielić władzą - wyjaśnił naukowiec. Jednak debata nie zacieśniała się tylko wokół żołnierzy wyklętych.

Mówiono o różnorakich formach oporu społecznego, w tym także na Pomorzu Środkowym i Zachodnim. - Większość z tych ludzi pochodziła z terenów wcielonych do Związku Radzieckiego. Oni stracili swoje domy, wielu straciło też bliskich. Dlatego wśród nich była duża motywacja do walki - mówił Edward Müller. Dr Zenon Kachnicz przypomniał działalność oddziałów V Brygady Wileńskiej AK, które w pierwszej połowie 1946 roku z powodzeniem prowadziły walkę w okolicach Bobolic. - 15 żołnierzy AK wjechało nawet autem do Bobolic w biały dzień. Zajęli posterunki milicji i Urzędu Bezpieczeństwa, rozbrajając funkcjonariuszy - opowiadał koszaliński historyk. Ciekawe były też działania organizacji Białe Orły, która po 1945 roku działała przez jakiś czas w Słupsku.

Należeli do niej 14-letni uczniowie, którzy m.in. roznosili ulotki z treściami niepodległościowymi i antykomunistycznymi. Ich działalność tak mocno dała się we znaki ówczesnej władzy, że na terenie Słupska zorganizowano 26 posterunków, których zadaniem było schwytanie kolporterów. Jeszcze ciekawsze fakty przypomniał prof. Zenon Romanow. - W 1946 toku na święto 3 Maja harcerki z Hufca Żeńskiego ZHP w Słupsku zorganizowały pochód. Była to całkowicie ich inicjatywa. Pochód zamienił się w patriotyczną manifestację pod siedzibą PSL przy ul. Jedności Narodowej. Oczywiście interweniowała milicja oraz UB - mówił naukowiec Akademii Pomorskiej. W odpowiedzi na represje komunistycznej władzy 17 maja 75 procent uczniów słupskich szkół średnich przystąpiła do strajku, popieranego przez nauczycieli. 20 maja zorganizowano kolejny strajk w szkołach, który był gestem solidarności z tysiącem aresztowanych osób podczas manifestacji na święto 3 Maja w Krakowie.

Efektem represji po tych wydarzeniach w Słupsku było rozwiązanie Hufca Żeńskiego, zaś samym harcerkom zakazano noszenia munduru ZHP. - To ciekawe fakty i na pewno zasługują na to, aby je ująć w książce o historii Słupska - zauważył Waldemar Wiśniewski, nauczyciel historii. - Taka publikacja powstanie, jeśli tylko władze Słupska sfinansują jej wydanie - odpowiedział prof. Zenon Romanow

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza