Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ordynator słupskiej ginekologii: To bardzo dobry oddział, świetnie wyposażony, ale potrzeba jeszcze dwóch lekarzy

Magdalena Olechnowicz
Martyna Śliwińska
Rozmawiamy z dr. Romanem Łabędziem, koordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Słupsku.

Objął pan stanowisko ordynatora oddziału 1 października. Jak pierwsze wrażenia?

Musiałem się sprawdzić już pierwszego dnia pracy w oddziale. Zdarzyła się sytuacja, gdzie musiałem przy stole operacyjnym ratować życie. Wiązało się to z pewnym stresem, ale już ochłonąłem. Staram się teraz poznawać oddział, który jest nowy, błyszczy jak perełka. Praca tutaj to nie tylko wezwanie, ale też przyjemność. Jest całkowicie nowy sprzęt, dobrze dobrany, jasne sale, w których pacjenci są leczeni w komfortowych warunkach. Daje to dobrostan dla lekarzy. Jest to mój trzeci szpital. I ten jest najlepiej wyposażony, najbardziej życzliwy dla lekarza i jeśli ktoś ma ambicje rozwijania swoich medycznych aspiracji, to jest to doskonałe miejsce.

Gdzie pan pracował wcześniej?

Byłem zastępcą ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w wojewódzkim szpitalu w Koszalinie, później pracowałem w prywatnym szpitalu, ale teraz zdecydowałem się na powrót do medycyny, gdzie się więcej pracuje, więcej operuje, ale ma się też większe możliwości intelektualnego rozwoju.

A jak słupska porodówka wypada w porównaniu z koszalińską?

Porównań nie będę robił, ale powiem, że słupska porodówka, z możliwością znieczuleń do porodów, spełnia najwyższe wymogi nie tylko polskie, ale nie odbiega od standardów europejskich. Jest bardzo dobrze zorganizowana i wyposażona, przestronna. Jedyną bolączką, tak jak większości oddziałów ginekologicznych w Polsce, jest kadra, którą trzeba odmłodzić. Młodzi lekarze muszą przychodzić do pracy, jak i również personel średni. Dzisiaj położne są niedowartościowane finansowo. Ubytek kadry pielęgniarskiej i położnych, głównie ze względu na wiek, jak i poszukiwanie innej pracy, często za granicą, to duży problem szpitali.

Na słupskim oddziale brakuje pielęgniarek?

Kadra położnych jest zabezpieczona. Brakuje lekarzy do pracy na dyżurach. Dyżury na sali porodowej są jednymi z najcięższych w szpitalu. Pracuje się głównie w nocy, w olbrzymim napięciu emocjonalnym. Pracuje się dużo, ponieważ oddział zbliża się do dwóch tysięcy porodów rocznie. Liczba porodów na każdym dyżurze jest duża. To spore napięcie emocji dla lekarza, który pracuje nie tylko z rodzącą, ale także uspokaja rodzinę. Porody nie trwają pięć minut, ale wiele godzin, a emocjonalne nastawienie pacjentów jest często negatywne. Bezpieczne sprowadzenie dziecka na świat wiąże się z ogromnym stresem, stąd też brakuje lekarzy położników.

Ile lekarzy pracuje w słupskim oddziale?

Mamy dwóch rezydentów, trzecia się przygotowuje do egzaminu, czterech specjalistów, ale nie wszyscy pracują na pełnym etacie, ja jestem piąty. Myślę, że brakuje dwóch, aby oddział funkcjonował w dobrostanie. Lekarze muszą mieć czas na wypoczynek, nie powinni dyżurować nadmierną liczbę godzin, jak również, co bardzo ważne, muszą mieć rezerwę czasu, aby móc wyjeżdżać na kongresy i się szkolić. Jeśli się pracuje w nowoczesnym szpitalu, takim jak ten, i chce się korzystać w pełni z nowoczesnej medycyny, należy wyjeżdżać, śledzić nowe metody i z nich korzystać. Gdzieś tego trzeba się nauczyć. Należy się wciąż rozwijać, nie można się zasklepiać.

Wspomniał pan wcześniej o możliwości znieczulenia do porodu. Czy znieczulenie podawane jest na życzenie pacjentki?

Znieczulenie, jeżeli pacjentka ma takie życzenie, rozważamy i wykonujemy w ramach możliwości. Muszę powiedzieć, że na każdym dyżurze jest pacjentka znieczulana do porodu, więc jest to procedura powszechna. Gdyby były większe możliwości kadrowe, pewnie znieczuleń byłoby więcej, ale od czegoś trzeba zacząć. Pacjentki z takiego porodu ze znieczuleniem są spokojniejsze, bardziej stonowane, pewniej podchodzą do tego porodu, co odbija się na tym, że wychodzą zadowolone z porodu i ze szpitala, ze zdrowym dzieckiem.

A co z cesarkami na życzenie?

To jest zakazane prawem, w związku z tym nie ma takiej procedury w Polsce. Porusza pani temat, o którym cały świat medyczny dyskutuje. Nie zawsze jest tak, że pacjenci mają pełną świadomość tego, co chcą osiągnąć. Hasło cesarka na życzenie pada bardzo często ze strony pacjentki, ze strony rodzin, bywa też tematem kongresów naukowych, podczas których najwybitniejsze nazwiska ze swiata ginekologii rozmawiają. Nie ma tu jednoznacznych odpowiedzi. Staramy się statystyki cięć utrzymać na jakimś względnie przyzwoitym europejskim poziomie. Nie ma tu jednoznacznej dobrej odpowiedzi. Niekiedy przekonujemy pacjentki, jakie rozwiązanie byłoby dla nich najlepsze.

Pacjentki ze Słupska często wybierają porodówkę w Lęborku lub w Miastku. Jak by je pan przekonał, aby przyszły rodzić na słupskim oddziale?

Warunki lokalowe są bardzo dobre, personel medyczny, położne pracują wiele lat i są bardzo dobrze wyszkolone, lekarze z dużym doświadczeniem, którzy niejedno już widzieli i wszystkie procedury wykonują bezpiecznie. Pacjentka może się tu po prostu czuć bezpieczna.

Czy są porody rodzinne?

Oczywiście, to już standard na polskich porodówkach. W ostatnich latach pochylamy się w kierunku rodzących i staramy się spełniać ich oczekiwania. Dzisiejsze porodówki, a te sprzed 20 lat, to już zupełnie inne położnictwo, bardziej humanitarne, bardziej otwarte na rodzącą. Pacjentki są bardziej szanowane, położne bardzo wsłuchują się w ich zdanie. Jest dużo większe porozumienie między pacjentkami a całym personelem. Oczywiście zawsze można zrobić więcej. Powtarzam, bolaczką medycyny są braki kadrowe. Porody powinny być odbierane w komforcie. Nie może być tak, że lekarz ma trzy dyżury z rzędu. Najgorszym doradcą jest pośpiech, przepracowanie lekarza, zniecierpliwienie pacjentów.

A czy będzie możliwość porodów w wodzie?

Są pewne standardy położnicze, które do tego dążą. Wszystko zależy od tego, jakie mamy wyposażenie, ile mamy miejsca na salach porodowych. Porodówka z porodami w wodzie wymaga olbrzymiej przestrzeni i wolnego czasu dla lekarzy. Gdy w oddziale odbywają się trzy, cztery porody jednocześnie, czyli w ciągu trzech godzin rodzi się trójka dzieci i jest dwóch dyżurnych, którzy wykonują akurat cięcie cesarskie, jest bardzo mała rezerwa czasowa. Jednak każdy poród, który uspokaja pacjentkę, jest dobry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza