Prokuratura oskarża 34-letnią Marlenę M. o to, że 1 lipca ubiegłego roku o godzinie 16.30, kierując toyotą auris, umyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nie zachowała szczególnej ostrożności. Jadąc z Ustki w kierunku Słupska, wjechała na lewy pas ruchu z prędkością nie mniejszą niż 87 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym, wyprzedzając przy tym bezpośrednio przed przejściem dla pieszych jadące prawym pasem pojazdy. Nienależycie obserwowała drogę i nie zauważyła, że przed przejściem dla pieszych stoi rowerzysta, który wjechał rowerem na przejście, bo samochody na prawym pasie zatrzymały się i go przepuściły. Marlena M. potrąciła rowerzystę - 76-letniego Stanisława Siudka z Ustki, który w wyniku doznanych obrażeń zmarł na miejscu. Siła uderzenia była ogromna. Ciało znalazło się 75 metrów od miejsca potrącenia.
Po wypadku toyota zatrzymała się na lewym pasie jezdni. Początkowo policja miała trudności z ustaleniem świadków. Pojawiły się dwie wersje. Pasażerka jadąca z Marleną M. twierdziła, że kierująca toyotą jechała prawym pasem, a jadący przed autem rowerzysta nagle skręcił w lewo na środek drogi. Marlena M. chciała go ominąć łukiem i dlatego zjechała na lewy pas.
Z kolei kierowca, jadący za kolumną samochodów, twierdzi, że w Zimowiskach kierująca toyotą rozpoczęła manewr wyprzedzania trzech aut. Te samochody zatrzymały się przed przejściem dla pieszych.
Według opinii biegłego, Marlena M. popełniła szereg poważnych wykroczeń drogowych. Jechała z nadmierną prędkością, bo 87-116 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym. Wyprzedzała ciąg samochodów, także na linii ciągłej, które zatrzymały się, by przepuścić rowerzystę.
Do potrącenia doszło na pasach. Biegły jednak nie wskazał sprawcy wypadku, ale dla prokuratury wiarygodny był kierowca jadący z tyłu, a nie pasażerka z toyoty.
Marlena M. po wypadku nie mówiła nic. Gdy prokurator stawiał jej zarzut, złożyła krótkie wyjaśnienia. Przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu i wyjaśniła, że szczegółów zdarzenia nie pamięta.
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi kara do ośmiu lat więzienia. Do sądu trafił akt oskarżenia razem z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze.
Z propozycją oskarżonej zgodziła się prokuratura. To dwa lata w zawieszeniu na cztery, trzy tysiące złotych grzywny oraz zastosowanie środka karnego w postaci utraty na rok prawa jazdy.
Jeśli na karę zaproponowaną przez oskarżoną zgodzą się pokrzywdzeni i sąd, wyrok zapadnie bez przeprowadzania rozprawy.
- Na razie nie chcę odpowiadać na pytanie, czy nasza rodzina zgadza się z propozycją takiej kary - powiedział nam wczoraj Włodzimierz Siudek, syn ofiary, który pełni rolę oskarżyciela posiłkowego w sprawie. - Chcemy tę kwestię przedyskutować z naszym prawnikiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?