Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony działał pod wpływem silnego wzburzenia. Psychiatrzy o 240 ciosach nożem

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Kolejny dzień procesu Leszka Ł. o zabójstwo kuzyna 240 ciosami nożem
Kolejny dzień procesu Leszka Ł. o zabójstwo kuzyna 240 ciosami nożem Bogumiła Rzeczkowska
W środę w Sądzie Okręgowym w Słupsku w sprawie Leszka Ł., oskarżonego o zabójstwo kuzyna co najmniej 240 ciosami nożem, swoją opinię przedstawił zespół psychiatrów

W kolejnym dniu rozprawy Leszka Ł. zeznawali sąsiedzi oskarżonego i pokrzywdzonego, którzy nie mieli zastrzeżeń ani do oskarżonego, ani do pokrzywdzonego. Część wezwanych świadków nie stawiła się w sądzie. Jednak najważniejszą częścią środowej rozprawy było przesłuchanie biegłych psychiatrów i psycholog ze szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim.

W tym procesie biegli psychiatrzy spełniają kluczową rolę, ponieważ na etapie śledztwa w sprawie powstały trzy opinie psychiatryczne, kończące się trzema różnymi wnioskami na temat stanu poczytalności oskarżonego w chwili popełniania zbrodni. W pierwszej opinii biegli ze Szczecina stwierdzili, że Leszek Ł. z powodu stanu afektywnego miał zniesioną zdolność rozpoznawania czynu i pokierowania swoim postępowaniem, co oznacza, że zadając kuzynowi 240 ciosów nożem był niepoczytalny. Według drugiej opinii, którą wydali biegli ze Starogardu Gdańskiego, Leszek Ł. był poczytalny, ale działał pod wpływem silnego wzburzenia, czyli w afekcie. Trzecia opinia została sporządzona przez biegłych z Wrocławia, którzy uznali, że oskarżony był poczytalny. To do tej pory pierwsza taka sytuacja, gdy biegli oceniając stan podejrzanego o zbrodnię, dochodzą do tak rozbieżnych wniosków.

A w tej sprawie trzeba ocenić, czy sprawca zadając ogromną liczbę ciosów nożem, mógł wiedzieć, co czyni. Według oskarżającej Prokuratury Okręgowej w Słupsku Leszek Ł. 7 kwietnia 2020 roku w czasie lockdownu przed Wielkanocą w bloku przy ul. Sobieskiego w Słupsku zabił Jerzego K. ze szczególnym okrucieństwem. Zadał mu nie mniej niż 240 ciosów nożem, a według biegłej z zakresu medycyny sądowej było ich nawet 250. Ofiara miała obrażenia na całym ciele. 61 to były rany cięte, a 179 kłute. W następstwie ran kłutych zadanych w okolice pleców Jerzy K. doznał obrażeń wewnętrznych w postaci dziesięciokrotnego przebicia płuc, co z kolei w wyniku masywnego krwotoku wewnętrznego oraz zewnętrznego doprowadziło do jego śmierci. Pytanie, czy wszystkie rany zostały zadane za życia, pozostaje bez odpowiedzi, ponieważ podczas sekcji nie wykonano wszystkich badań.

Leszek Ł. ranił kuzyna w jego domu nożem kuchennym, a jeden ze śladów może nawet wskazywać na użycie widelca. W czasie zakrapianej imprezy sztućce leżały na stole, bo oskarżony jadł placek węgierski. Leszek Ł. twierdzi, że nie pamięta tej sytuacji, bo „ogarnęła go ciemność jakby mrok szedł”. Policjantom powiedział, że niczego nie pamięta, psychiatrom – że działał w amoku.

Na rozprawie w środę w ramach wideokonferencji został przesłuchany zespół biegłych ze szpitala w Starogardzie Gdańskim. Psychiatrzy i psycholog podtrzymali swoją pisemną opinię, którą następnie przedstawił psychiatra Krzysztof Kołcz.
- Leszek Ł. nie jest osobą chorą psychicznie, upośledzoną, ani otępiałą – mówił psychiatra. - Jest sprawny intelektualnie, ma wysoką inteligencję. Nie miał urazów głowy i nie było innych zdarzeń, które mogłyby powodować uszkodzenia mózgu.

Psychiatra zaznaczył, że nie ma dostatecznych danych, aby stwierdzić, że oskarżony jest osobą uzależnioną od alkoholu. Alkohol przewija się w życiu Leszka Ł., zdarzały mu się nadużycie i problemy w pracy z tego powodu.
- Taki sposób picia piwa w samotności do obiadu może wskazywać na ryzykowny model spożywania, a nie na uzależnienie – tłumaczył lekarz.

Psychiatra podkreślał też, że oskarżony jest osobą bezkonfliktową, nie awanturuje się, jest samotnikiem, nie założył rodziny, intensywnie gra w szachy.
- Brak jest podstaw, by stwierdzić u niego zaburzenia osobowości. Zna i rozumie normy życia społecznego, odróżnia dobro od zła - mówił lekarz.

Krzysztof Kołcz przedstawił też sądowi przebieg obserwacji szpitalnej, podczas której wielokrotnie była omawiana sytuacja wejścia oskarżonego w konflikt z prawem. A sam Leszek Ł. wyczerpująco i szczegółowo opisywał, jak doszło do spotkania z ofiarą, relacje z kuzynem, co robił tego dnia.
- W sytuacji, w jakiej się znalazł, przedstawia siebie jako ofiarę, bo z powodu dawnego długu nazwał kuzyna złodziejem, został przez niego zaatakowany, pokrzywdzony przewrócił się, a on chwycił za nóż. Dalsza część zeznań pokryta jest niepamięcią, a Leszek Ł. mówi, że działał w amoku. Jednak wie, że chwycił za nóż i zadawał ciosy. Nie jest w stanie powiedzieć ile ciosów i gdzie - biegły argumentował, że Leszek Ł. wrócił jednak do swojego mieszkania, trafił tam, a następnego dnia rano, widząc na swoim ubraniu krew, zadzwonił do kuzyna. - Prawidłowo skojarzył okoliczności. Wiedział gdzie był, wiedział do kogo dzwonić. Takie zachowanie nie świadczy o zaburzeniach świadomości, czy wystąpieniu innych nadzwyczajnych zdarzeń, który mogłyby świadczyć o zniesieniu poczytalności.

Jakie są więc wnioski? Leszek Ł. mógł się czuć zagrożony, bo Jerzy K. był młodszy, silniejszy i zaatakował go nożem. W tej sytuacji Leszkiem Ł. kierowały bardzo silne emocje, które zdominowały jego zachowanie i doprowadziły do śmierci pokrzywdzonego. Strach natychmiastowo wywołał gwałtowną reakcję obronną. Działanie w warunkach psychozy jest wykluczone. Leszek Ł. nie miał urojeń, omamów, dezorientacji, nawet krótkotrwałych zaburzeń psychotycznych, bo osoby działające pod wpływem takich czynników nie są w stanie w ogóle odtworzyć zdarzeń. Natomiast luki w pamięci Leszka Ł. można tłumaczyć bardzo silnym wzburzeniem.

- Leszek Ł. działał w ten sposób nie dlatego, że był pijany, lecz zagrożony. To stan silnego wzburzenia. Bał się, co będzie jak pokrzywdzony wstanie. To typowe dla stanu silnego wzburzenia – wyjaśniał biegły zadanie takiej liczby ciosów.

Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, o które Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarża Leszka Ł., grozi kara co najmniej 12 lat więzienia, nawet dożywocie. Za zbrodnię popełnioną w afekcie – do 10 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza