Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony twierdzi, że nie zabił, bo spał pijany w krzakach

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżony Andrzej P. twierdzi, że to nie jego nóż, że ktoś mu podrzucił do torby, bo wystawał. Gdyby sam go schował, to noża nie byłoby widać. W parku oskarżony miał trzy promile alkoholu
Oskarżony Andrzej P. twierdzi, że to nie jego nóż, że ktoś mu podrzucił do torby, bo wystawał. Gdyby sam go schował, to noża nie byłoby widać. W parku oskarżony miał trzy promile alkoholu Krzysztof Piotrkowski
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces bezdomnego Andrzeja P., oskarżonego o zabójstwo Tomasza O. Sprawa niby prosta, ale ma sporo niejasności.
  • Do zabójstwa doszło w centrum Słupska
  • Świadek najpierw jako sprawcę wskazała niewinnego mężczyznę, dopiero później oskarżonego Andrzeja P.
  • Oskarżony twierdzi, że był upojony alkoholem i spał w krzakach

4 października ubiegłego roku późnym popołudniem w parku przy pl. Dąbrowskiego w Słupsku pili bezdomni mężczyźni, mieszkający na działkach w Redzikowie. Jeden z nich, Kamil W., najmniej pijany, bo - jak się później okazało - miał tylko dwa promile w organizmie, poszedł kupić alkohol.

Co działo się na ławce? Według Prokuratury Rejonowej w Słupsku siedzieli na niej dwaj pozostali - 45-letni obecnie Andrzej P. i 37-letni Tomasz O. W pewnym momencie Andrzej P. wyciągnął długi nóż i uderzył nim Tomasza O. Zadał mu cios w klatkę piersiową prosto w serce, po czym zranił go jeszcze raz.

Widziała zbrodnię

Liliana K. wracała z pogrzebu. Czekała na autobus na przystanku po drugiej stronie ulicy przy Manhatanie.
- Spojrzałam przed siebie - zaczęła zeznawać kobieta. - Na ławce siedziało dwóch panów. Jeden tęższy ubrany na jasno. Drugi szczupły ubrany na ciemno. W pewnym momencie ten drugi wyjął z torby nóż. Uderzył chyba trzy razy tego pierwszego. Nie było kłótni. Tamten nawet się nie bronił.

Świadek demonstrowała w sądzie ruchy nożownika. Twierdziła, że zarówno on, jak i jego ofiara cały czas siedzieli na ławce. Później sprawca wstał i powoli odszedł w stronę ul. Deotymy.
Liliana K. nie pamięta, jak to się stało, że pokonała barierki na jezdni, jednocześnie dzwoniła na policję i znalazła się przy pokrzywdzonym.

Przyznaje, że była w szoku, bo zanim przebiegła na drugą stronę, młodzi chłopcy na przystanku podpowiadali jej, że aby zadzwonić, w komórce trzeba nacisnąć zielony telefon. Skoncentrowała się na ofierze i straciła z oczu napastnika.

Zabójstwo w parku w centrum Słupska. Do sądu trafił akt oskarżenia

Pogotowie przyjechało natychmiast. Policja też. Jednak kobieta, nie wiadomo dlaczego, wskazała policjantom mężczyznę siedzącego na drugiej ławce. Ten został przeszukany, skuty kajdankami i zaprowadzony do radiowozu.
Świadek, która nosi okulary, w sądzie zapewniała, że widzi w nich dobrze, a na odległość nawet bez nich, bo jest dalekowidzem. Skąd ta pomyłka? Nie może tego wytłumaczyć.

- Siedzę na ławce. Nic nie widziałem. Kobieta krzyczy, że ktoś krwawi. Przyjeżdża policja, a ta pani na mnie wskazuje, że to ja. Zakajdankowali, do radiowozu włożyli - zeznawał Zdzisław C., kowal hartownik, który wypił trochę po pracy na ławce obok.

Tymczasem trwała reanimacja. Pokrzywdzonego karetka zabrała do szpitala. Tomasz O. zmarł na stole operacyjnym. Narzędzie zbrodni przeszyło go prawie na wskroś - przez żebra i serce.

A na miejscu zdarzenia po jakimś czasie do radiowozu podeszła Liliana K.
- To nie ten - stwierdziła wtedy, a w sądzie dodała: - Przeprosiłam tego pana.
- Nikt mnie nie przeprosił. Ani ta pani, ani policja - mówił Zdzisław C.
Gdy policjanci znaleźli Andrzeja P., miał w organizmie trzy promile. Liliana K. stwierdziła, że to jednak on zaatakował tego drugiego na ławce.

Szyfrant bez domu

Bezdomny Andrzej P. mieszka na działkach. Ma wykształcenie średnie. Jest technikiem elektronikiem, ale „w dzisiejszych czasach, wysoki sądzie, w tym zawodzie trudno o pracę, bo ludzie wyrzucają sprzęt i kupują nowy”. Kilka lat był w wojsku. Młodszy chorąży - szyfrant. Odszedł, jak twierdzi, na własne życzenie. Rodzina nie chce go znać. Brat wyciera po nim klamkę, ojciec, jak już, to wpuszcza go tylko do kuchni. Tylko szwagier z nim rozmawia. I wypije czasem.

Andrzej P. rozumie że odpowiada za zabójstwo z zamiarem bezpośrednim. Ale...
- Nie mogę się przyznać do tego, gdyż w tym czasie spałem w stanie upojenia alkoholowego parę metrów od tej ławki, w krzakach - wyjaśniał, że już wcześniej urwał mu się film. - Bardzo dobrze znam siebie i wiem, że ja nie zabiłbym żadnego człowieka, bo to jest sprzeczne z moim wychowaniem, moją naturą, moją religią.

A nóż?
- Nie rozpoznaję tego noża. Nie jest to mój nóż. Ktoś mi go włożył do torby - zapewniał.

Gdy Kamil W. wrócił z zakupionym alkoholem, było już po zabójstwie. W czwartek świadek nie przyszedł do sądu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza