Być może Słupskie pełniło wtedy rolę takiej oazy spokoju, którego potrzeba było ówczesnym rządzącym. Przypomnijmy, że w woj. słupskim było to już trzecia wizyta Edwarda Gierka: pierwsza w październiku 1976 r., druga w lipcu 1978 r. w towarzystwie premiera Piotra Jaroszewicza, trzecia 30 maja 1980 r. w towarzystwie premiera Edwarda Babiucha. Tyle wynika z mojego zbioru archiwalnych negatywów fotograficznych, na których zarejestrowałem min. tamte wydarzenia.
Trasa wizyty, jak widać z obrazów utrwalonych w Fabryce Rękawiczek i Odzieży Skórzanej w Miastku oraz w obejściach Państwowych Gospodarstw Rolnych Miastko, wymagała od gości niezłej kondycji. Niektórzy zresztą trochę biadolili, że się „nałazili jak w Słupskiem byli”. Przypomnijmy, że miejscem tego chodzenia były wielopiętrowe obiekty miasteckiej FRiOS, zatrudniającej wówczas niespełna 1000 osób, przeważnie kobiet, a działającej wtedy pod szyldem PZPS „Alka” w Słupsku oraz dość rozległe tereny pegeerowskiej hodowli zwierząt, gdzie dostojnicy poruszali się w białych kitlach. Gierek i Babiuch mieli osobistą ochronę i kolumnę aut osobowych, obstawionych z przodu i tyłu milicyjnymi radiowozami, ale to bieda w porównaniu z obecnymi konwojami najważniejszych osób w państwie.
Ochroniarze peerelowskich osobistości poufnie zasugerowali fotografującym i filmującym wizytę, aby kadrowali zdjęcia w sposób niwelujący dość duże różnice wzrostu E. Gierka i E. Babiucha, gdy znajdują się obok siebie. Radzili, aby kadrować ujęcia z góry albo z dołu, wtedy zanikają te dysproporcje wzrostowe. Wbrew pozorom, nie było to wcale ani łatwe, ani proste. Zwłaszcza w cielętniku gospodarstwa hodowlanego w Świerzenku, gdzie E. Babiuch kucał aby pogłaskać cielaka, który wystawi łeb przez okienko w furtce, a E. Gierek stał wyprostowany. Niektórzy operatorzy kamer polowali na ujęcia z cielakami próbującym bodnąć któregoś z gości przez otwór w drzwiach cielętnika.
W tym zagęszczeniu osób i zwierząt usłyszeliśmy nagle wielki łomot. Sprawił go znany reporter telewizyjny Bogdan Żołtak. Wielki kawał chłopa, którego niełatwo było obejść, nagle zmalał o połowę, bo wpadł do betonowego rowu służącego w usuwania zwierzęcych odchodów. Rów był czysty, ale pośpieszyliśmy koledze z pomocą aby go wydostać. Powstrzymał nas mówiąc, że… dobrze mu tutaj. I filmował dalej, ale już z tzw. żabiej perspektywy, o co chodziło wspomnianym specom od wizerunku, zabiegającym „wyrównanie” wzrostu dostojników. Całą tę sytuację zaobserwował Edward Gierek, wyglądał na mocno zdziwionego, ale nic nie mówił.
W miasteckiej FRiOS nie było takich przygód, ale goście też się nachodzili. Jak zaobserwowałem, Edward Gierek chyba najdłużej rozmawiał z Bolesławem Cichońskim, zatrudnionym w dziale wykrojników. Zapewne zdążył zaprezentować gościowi pełny cykl technologiczny wycinania ze skóry elementów rękawic. W roli gospodarza, mającego sporo obowiązków na głowie, występował wtedy dyrektor FRiOS Bogdan Karwowski, ale Edwarda Gierka bardzo zaabsorbowały rozmowy o warunkach pracy i życia z paniami Stefanią Paruzel i Janiną Mazepą. Chyba nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy, że coś się kończy i niedługo zacznie się zupełnie nowe.
Zobacz także: Wystawa wyjątkowych pocztówek w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup teraz

Samsung UE50BU8002
Gwarancja: 24 miesiąceZałączone wyposażenie: Instr…