Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświadczenie Saso Filipovskiego

opr. Krzysztof Niekrasz
Fot. internet/archiwum
Prezes PLK Janusz Wierzbowski zawiesił trenera zgorzeleckiego zespołu PGE Turów Saso Filipovskiego, który po sobotnim meczu uderzył głową kibica koszalińskiego zespołu. Saso Filipovski wydał oświadczenie, w którym czytamy:

Pragnę wyrazić ubolewanie z powodu zajścia, do jakiego doszło po zakończeniu meczu z AZS Koszalin. Z szacunkiem podchodziłem do każdego kibica, ale w sytuacji, w której staje się on agresorem, mam prawo, jak każdy, do działania w obronie własnej.

Muszę stwierdzić, że zdarzenie opisywane jest przez media w sposób dla mnie krzywdzący. Dlatego też będąc zmuszonym do obrony swojego imienia, pragnę opisać przebieg sytuacji ze swojego punktu widzenia. Podczas zejścia z boiska zostałem zaatakowany werbalnie przez jednego z kibiców.

W niecenzuralnych słowach - w języku angielskim - obrażał moją osobę. Wchodząc do tunelu w kierunku szatni razem z zawodnikami, miałem nadzieję, że nie zagraża mi już żadne niebezpieczeństwo. Niestety, okazało się, że ochrona przepuściła tego agresywnego kibica, który - w mojej ocenie - zmierzał do zadania mi ciosu. Jak inaczej można bowiem wytłumaczyć przejście kibica przez halę, tunel i 15 metrów korytarza oraz niespodziewane zajście mnie od tyłu.

Po zatrzymaniu się i odwróceniu zobaczyłem tuż za sobą agresywnego mężczyznę, który, ciągle obrażając mnie, w zdecydowany sposób zamierzył się do zadania mi ciosu. Zarówno na hali, jak i w korytarzu do szatni, mam prawo oczekiwać bezpieczeństwa. Ponieważ nie nastąpiła żadna reakcja ochrony, czułem się ewidentnie zagrożony i zmuszony do samoobrony.

W mojej ocenie służby ochrony zachowały się biernie i nie zamierzały zapewnić mi należytego bezpieczeństwa. Potwierdziło to się za chwilę, kiedy to nie na kibica, a na mnie ochrona rzuciła się z zamiarem pobicia. Tylko zdecydowana interwencja zawodników, zarówno mojej, jak i drużyny AZS (za co im serdecznie dziękuję), uchroniła mnie przed jeszcze poważniejszymi konsekwencjami zdarzenia.

Pracuję w Polsce już trzeci rok i pierwszy raz zostałem postawiony w sytuacji, w której nie mogłem liczyć na interwencję osób odpowiedzialnych za ochronę obiektu. Inaczej nie mogę bowiem ocenić dopuszczenia przez organizatorów napaści na mnie przez kibica i ochronę. Stanowczo podkreślam, że daleki jestem od jakiejkolwiek agresji w stosunku do drugiego człowieka, znam swój zawód i rolę trenera, lecz w tym wypadku działałem w stanie wyższej konieczności.

Jutro wieczorem zapadnie decyzja w sprawie kary dla szkoleniowca.

(opr. fen)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza