Pani Justyna mieszka w domku. Twierdzi, że na budynku należącym do jej sąsiadki osiedliły się osy.
- Na poddaszu musi być ich gniazdo, bo wiele razy widziałam, jak osy wylatują z dachu - mówi pani Justyna. - Mówiłam o tym sąsiadce kilka razy, ale ona początkowo to bagatelizowała. Jednak wydaje mi się, że z tygodnia na tydzień owadów jest tam coraz więcej. Wlatują również do mojego domu. Kilka razy już się zdarzyło, że gdy siadałam na sofie w salonie, w ostatniej chwili zauważyłam osę. W oknie sypialni już zamontowałam moskitierę. Kobieta twierdzi, że jej sąsiadka zauważyła już, że problem staje się coraz poważniejszy, podobnie jak potencjalne zagrożenie ze strony owadów.
- Nie wiem, czy jestem uczulona, bo jeszcze nigdy osa mnie nie użądliła. Boję się jednak zarówno o siebie, jak i o swoje dzieci - mówi kobieta. - Nie wiem do kogo zwrócić się z pomocą, bo kilka razy słyszałam już, że straż pożarna nie usunie gniazda.
Faktycznie, Grzegorz Falkowski, zastępca komendanta straży miejskiej w Słupsku, przyznaje, że funkcjonariusze nie maja specjalistycznego sprzętu do usuwania gniazd owadów bąkoskrzydłych, czyli m.in. os, pszczół i szerszeni.
- Gdy mieszkańcy dzwonią do nas z podobnymi interwencjami, dyżurny ustala okoliczności i na tej podstawie ocenia, czy mamy do czynienia z realnym zagrożeniem życia i zdrowie, czy tylko z dyskomfortem - mówi Grzegorz Falkowski. - Jeśli życie ludzkie może być zagrożone, jedziemy na miejsce. My jednak nie mamy środków chemicznych do likwidacji gniazd. Takie posiadają wyspecjalizowane firmy. My możemy jedynie wyprowadzić ludzi z zagrożonego miejsca i zabezpieczyć je, by nikt tam nie wchodził.
Wyjątkiem mogą być jedynie miejsca publiczne, gdzie są duże skupiska ludzi.
- Trzeba jednak pamiętać, że za bezpieczeństwo na danym terenie odpowiada przede wszystkim jego właściciel lub najemca - mówi wiceszef słupskich strażaków. - Jesteśmy natomiast w stałym kontakcie z pszczelarzami i gdy dowiadujemy się o gniazdach pszczół, informujemy ich o tym. Oni następnie przyjeżdżają i zabierają owady do swoich uli.
Jak dodaje, w sezonie letnim zgłoszeń o gniazdach os, pszczół lub szerszeni jest nawet po kilka dziennie. Głównie dzwonią mieszkańcy miasta, dużo rzadziej z terenów wiejskich.
ZOBACZ TAKŻE: otyl w szponach osy. To możliwe?
Czytaj także na GP24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?