Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszczędności kosztem ludzkiego życia. Mniejsze załogi w karetkach

Monika Zacharzewska [email protected]
Słupscy ratownicy podczas ubiegłorocznej symulacji wypadku drogowego działali w trzyosobowych zespołach.
Słupscy ratownicy podczas ubiegłorocznej symulacji wypadku drogowego działali w trzyosobowych zespołach. Kamil Nagórek
Od października w podstawowych, czyli tzw. wypadkowych karetkach pogotowia ratunkowego w Słupsku, zamiast trzech osób załogi, będą jeździły dwie. Ratownicy grzmią, że to oszczędności kosztem ludzkiego życia.

Proszę sobie wyobrazić: jedziemy do wypadku, w którym są ranni. Trzeba szybko zaparkować karetkę, wziąć na plecy mnóstwo ciężkiego sprzętu do reanimacji i po chwili zdecydować, czy ratujemy rannego na miejscu i czekamy na przyjazd specjalistycznej karetki z lekarzem, co może potrwać dość długo, czy zabieramy do szpitala, który np. od Potęgowa jest oddalony o ponad 30 km. W ambulansie, gdy jeden ratownik robi za kierowcę, drugi może sobie sam nie poradzić z wykonaniem wszystkich czynności ratujących życie - mówi pracownik słupskiej stacji pogotowia ratunkowego.

I dodaje, że gdy np. dodatkowo pacjent waży ponad sto kilo plus 50 kg nosze, to bezpieczne transportowanie go we dwóch jest potwornie trudne. - To zabawa ludzkim życiem, gdzie w razie zgonu pacjenta można mieć do czynienia z prokuratorem - mówi ratownik.

- Czasem w trudnych sytuacjach nawet trzy osobowe zespoły nie dają rady. Ryzyko zawsze istnieje. Jeśli ratownik przyznaje, że boi się odpowiedzialności, to nie powinien tu pracować - ripostuje Mariusz Żukowski, dyrektor słupskiego pogotowia. I przyznaje.

- Ode mnie oczekuje się wyników finansowych. Tego, żeby jednostka, którą kieruję, nie przynosiła strat. Zmniejszenie obsad karetek podstawowych to wymóg Narodowego Funduszu Zdrowia, który nam płaci. NFZ w tych zespołach nie widzi miejsca dla kierowcy. Ma to być dwóch ratowników medycznych lub ratownik medyczny i pielęgniarka, a jedna z tych osób jest kierowcą.

Mariusz Żukowski twierdzi, że dwuosobowe zespoły ratunkowe jeżdżą już w większości miast, a jego pracownicy o szykujących się zmianach wiedzieli od czterech lat.

- Kierowcy, którzy bali się ich najbardziej, mieli dość czasu, by ukończyć szkolenia i zostać ratownikami. Większość to zrobiła. Właśnie odbyły się egzaminy i byli kierowcy jeżdżą teraz jako kierowcy-ratownicy. Z pracy odeszły tylko trzy osoby, którym skończyły się umowy - mówi dyrektor.

W słupskim pogotowiu od pół roku jeździ jedna karetka z dwuosobowym zespołem. Dyrektor Żukowski twierdzi, że radzi sobie świetnie. Od początku października zmniejszy się obsada kolejnych trzech karetek, które stacjonują w Kępicach, Główczycach i Potęgowie. Potem zostanie zawężony skład jeszcze w jednym ambulansie.

- Czekam tylko, aż jeden z pracowników zda egzamin na ratownika medycznego - mówi dyrektor i dodaje, że cięższą prace ratownikom ma zrekompensować nowoczesne wyposażenie karetek. - To zakupione właśnie specjalistyczne masażery serca usprawniające pracę ratowników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza