Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci wspominają profesora Religę

Marta Gawina
Po operacji przeczytałem wiele artykułów na temat profesora Religi mówi Bolesław Karnafel.
Po operacji przeczytałem wiele artykułów na temat profesora Religi mówi Bolesław Karnafel. Fot. Bogusław F. Skok
- Profesor Religa pana zoperuje - powiedział lekarz. Pomyślałem: Skoro taki sławny specjalista, to musi być dobrze - wspomina 57-letni Bolesław Karnafel z Giżycka. I było.

Dziesięć lat temu Zbigniew Religa uratował jego serce. Pan Bolesław był pierwszym zoperowanym pacjentem w klinice kardiochirurgii w białostockim Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. Pamiątką są ślady po szyciu na mostku.

Mnie też operował

- Usłyszałem, że profesor Religa zmarł i zrobiło mi się bardzo smutno. To był taki wspaniały człowiek. I uratował mi życie. Tu nie mam żadnych wątpliwości. Od operacji wszczepienia bajpasów minęło dziesięć lat, a ja czuję się bardzo dobrze - podkreśla Bolesław Karnafel.

Dziś pogrzeb Zbigniewa Religii. Wybitny kardiochirurg zmarł 8 marca, o godz. 16. Chorował na nowotwór płuc. Od chwili śmierci specjalisty mieszkaniec Giżycka wszystkim przypomina, że był jego pacjentem. Ma w domu specjalny segregator z materiałami dotyczącymi zabiegu. W nim dokumentacja medyczna, zdjęcia pacjenta na kilka chwil przed operacją i z białostockiej gazety z 1998 roku. Wszystkie informacje na pierwszych stronach gazet i tytuły: Pierwsza operacja na otwartym sercu w naszym mieście.

- Kiedy to pokazuję, zdania są różne. Pacjent Religi, jesteś wyróżniony - mówią jedni. Ale usłyszałem też, że musiałem mieć niezłe znajomości albo dużo pieniędzy, żeby trafić w ręce takiego lekarza. Wiadomo jednak, jacy są ludzie. Albo zazdroszczą, albo wszędzie szukają teorii spiskowej - śmieje się pan Bolesław.

Pacjent z przypadku

Jego spotkanie ze Zbigniewem Religą to taki życiowy przypadek. Do ostatniej chwili nie wiedział, że trafi w ręce profesora. Inaczej jest z sercowymi problemami w jego rodzinie.

- Ojciec, brat i ja, teraz nawet u mojej półrocznej wnuczki Hani coś się dzieje z sercem. Czekamy na wyniki - opowiada mężczyzna.

Pan Bolesław miał 46 lat, kiedy okazało się, że konieczna jest operacja.

- To był początek 1998 roku. Jechałem samochodem. Nagle poczułem bolesne kłucie w klatce piersiowej. Zacisnęły mi się ręce na kierownicy. Nie mogłem się ruszyć. Na szczęście byłem blisko domu i jakoś doszedłem - wspomina.

Potem była wizyta u lekarza rodzinnego i skierowanie do kardiologa. Trafił do doktora Jerzego Cyglera. Diagnoza - choroba wieńcowa. Kardiolog z Giżycka wysłał Karnafela do Białegostoku, do nowo otwartej kliniki kardiochirurgii. Tu lekarze stwierdzili, że najlepszym wyjściem będzie operacja, a dokładnie wszczepienie tętnicy piersiowej wewnętrznej do mięśnia sercowego.

- Powiedziałem: Trudno, niech będzie. Na zabieg czekałem kilka miesięcy. Pewnego dnia zadzwonił do mnie lekarz, żeby ustalić termin. I dopytywał, czy przyjadę na sto procent. Nie zdradził, dlaczego tak im zależało - opowiada mieszkaniec Giżycka.

Niepokorny

A chodziło o pierwszy i pokazowy zabieg w naszej klinice. Gościem honorowym, a zarazem wykonawcą operacji był prof. Zbigniew Religa, który pomógł otworzyć klinikę.

- Tuż przed operacją przychodzi do mnie doktor Czech. I mówi, że spotkał mnie zaszczyt. Zbigniew Religa pana zoperuje. Pomyślałem, że jak taki sławny specjalista, to musi być dobrze. Aż poprawił mi się nastrój - wspomina pierwszy białostocki pacjent.

Z samym profesorem nie rozmawiał. Nie miał też pojęcia, że jego operowane serce obserwowały wtedy dziesiątki osób. Były kamery telewizyjne, byli fotoreporterzy.

- To nie dla mnie, to dla profesora Religi. Pokazywały go wszystkie media. Po mojej operacji przeczytałem o nim wiele artykułów - dodaje Bolesław Karnafel.

Ale i jego nazwisko jest w Białymstoku znane.

- To w końcu nasz pierwszy pacjent. Mężczyzna żyje do dzisiaj, ma się dobrze. I w ogóle o siebie nie dba. Wiemy to od jego kardiologa z Giżycka - wytyka doc. Tomasz Hirlne, obecny szef kliniki kardiochirurgii.

- Pan Bolesław faktycznie rzadko pokazuje się na badaniach kontrolnych. A powinien je robić przynajmniej raz w roku. Nie stosuje się. Ale pewnie dlatego, że miał operację z gwarancją od samego profesora Religi - śmieje się kardiolog Jerzy Cygler.

Co na to niepokorny pacjent? Nie ukrywa, że lekarzy stara się unikać. A na wizyty przychodzi, jak go zmuszają dzieci i to cała jego czwórka. Jest też problem ze zdrowym trybem życia. Czasem wypije, czasem zapali, a i zjeść lubi.

- Jak mam na coś ochotę, to nie mogę się oprzeć. Wiem, że powinienem schudnąć. Raz nawet postanowiłem przejść całe giżyckie jezioro po lodzie. Tak dla ruchu. Przeszedłem i złapałem zapalenie oskrzeli - opowiada.

I przypomina, że profesor Religa też miał swoją słabość - papierosy.

- Palił nawet trzy paczki dziennie. Zdarzały mu się wywiady w telewizji, gdzie mówił o szkodliwości palenia, a za plecami trzymał papierosa. I to papierosy były główną przyczyną jego śmierci - mówi prof. Lech Chyczewski, rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który znał Zbigniewa Religę.

Byle spokojnie żyć

- Jako lekarz powinien wiedzieć o szkodliwości palenia. Ale z drugiej strony, był po prostu człowiekiem. A każdy człowiek ma swoje słabe strony. A ja też jestem tylko człowiekiem. Każdy ma swój czas w tym życiu - przypomina Bolesław Karnafel.

Dlatego drastycznej zmiany trybu życia nie planuje. Nawet po ostatnim apelu Zbigniewa Religi, że nie warto palić papierosów. Że tytoń zabija.

Jak mówi pan Bolesław, co ma być, to będzie. Nie ma też wielkich planów na przyszłość. Te często nie wychodzą, a on nie chce się zawieść. Czego więc chce?
Spokojnego życia. Teraz jest rencistą, który czasem popływa łódką, pójdzie z wędką na ryby.

- Jak to w Giżycku. Ale może niedługo pojawię się w Białymstoku. Lekarze z kardiochirurgii ciągle zapraszają mnie do siebie. Czas skorzystać z zaproszenia - dodaje Bolesław Karnafel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza