Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent skarży się na przychodnię, ale sam nie zachował się w porządku

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe Archiwum
Jedna skarga postawiła na nogi całą przychodnię przy ulicy Łokietka w Słupsku. Poszło o receptę i skierowanie na badanie USG jamy brzusznej. – Nie chciałem się kłócić – twierdzi pacjent. Mężczyzna otrzymał wszystko, czego żądał, a mimo to napisał skargę do naszej redakcji. – Niemal sparaliżował pracę całego personelu – mówi przełożona pielęgniarek.

7 lutego (poniedziałek) dokładnie o godzinie 21.09 na naszą skrzynkę mailową wpadła skarga pacjenta ze Słupska. Celowo podajemy datę i dokładną godzinę.

- Chciałbym prosić o opisanie tego, w jaki sposób są traktowani pacjenci przewlekle chorzy w Słupsku – pisze pan Dariusz (nazwisko do wiadomości redakcji). - Leczę się w poradni zdrowia przy ulicy Władysława Łokietka 6 w Słupsku. 4 lutego miałem teleporadę w przychodni, ponieważ doktorka, która mnie prowadzi jest na urlopie połączono mnie z inną panią doktora (nazwisko do wiadomości redakcji – dop. red). Podczas wizyty narzekałem na bóle przepukliny kręgosłupa, na który przewlekle choruję i przez którą mam problemy z poruszaniem. Podczas wizyty prosiłem panią doktor o skierowanie na badanie USG jamy brzusznej, które z racji, że jest mi potrzebne na wizytę w Gdańsku, ponieważ również choruję na marskość wątroby jest mi niezbędne. Doktor kazała mi czekać na moją doktor rodzinną, która wraca dopiero z urlopu 14 lutego. 7 lutego zadzwoniłem ponownie z prośbą o skierowanie na USG oraz po zlecenie na zastrzyki. Po raz kolejny zostałem zignorowany i zostawiony bez pomocy, a pani doktor w sposób bezczelny rzuciła słuchawką i na tym zakończyła rozmowę. Co ja mam zrobić w takiej sytuacji, kiedy muszę stawić się na wizytę 17 lutego i nierealne jest, żebym w ciągu dwóch te badania zrobił, a badanie ma na celu pokazanie czy nie zaszły zmiany nowotworowe wątroby. (…) Takie podejście do ciężko chorego pacjenta jest w Słupsku rzeczą normalną, a już na pewno w tej przychodni, pacjentowi jest w znacznym stopniu utrudniona sama rejestracja, a doproszenie się o skierowanie, które choremu się należy graniczy z cudem. Jestem osobą ledwo utrzymującą się z renty chorobowe, która często musi wybrać między opłatami, leczeniem lub jedzeniem i nie stać mnie na prywatne badania (…).

Skierowanie do szpitala, pielęgniarka środowiskowa i kierowca

Co na to druga strona konfliktu?
- Skargą żyje cała nasza przychodnia – mówi Jeanett Tankielun, przełożona pielęgniarek w przychodni przy ulicy Łokietka w Słupsku. – Jesteśmy poruszeni zastrzeżeniami pacjenta. W momencie pisania skargi, pacjent miał już wszystko, czego żądał. Ale wyjaśnijmy po kolei. Po pierwsze - pacjent chyba zapominał to powiedzieć - już podczas pierwszej teleporady, 4 lutego otrzymał skierowanie na oddział neurologii. Pan zgłosił się na SOR dopiero 6 lutego. W poniedziałek, 7 lutego, po godzinie 11 była wykonana kolejna teleporada. Pacjent stwierdził, że pilnie potrzebuje leków, a dzień wcześniej miał udzieloną pomoc w SOR. Pani doktor poprosiła o kartę leczenia szpitalnego, chciała wiedzieć jakie były zalecenia i czy faktycznie pacjent potrzebuje wskazanego przez niego leczenia. Mężczyzna był bardzo nieuprzejmy, krzyczał. Pani doktor zakończyła rozmowę. Pacjent w tym samym czasie zadzwonił ze skargą do dyrekcji naszej placówki. Nasi przełożeni są bardzo otwarci i starają się rozwiązać każdy problem pacjentów z uwzględnieniem ich potrzeb. Sprawę zaczęliśmy wyjaśniać. Następnie mężczyzna stwierdził, że nie może przyjść do przychodni i osobiście przynieść karty leczenia szpitalnego, bo ma problemy z poruszaniem się. Do pacjenta została wysłana pielęgniarka środowiskowa z przychodni przy ulicy Tuwima, która odebrała dokumenty, po czym został zadysponowany kierowca, który przywiózł kartę z SOR do przychodni przy ulicy Łokietka 6. Dokumenty osobiście przekazałam pani doktor, która wypisała leki oraz zlecenie dla pielęgniarki środowiskowej na wykonywanie zastrzyków w domu pacjenta. W tym czasie kierowca cały czas czekał, bo chcieliśmy, żeby zabrał zlecenie i receptę do przychodni przy ulicy Tuwima (pacjent miał wybraną pielęgniarkę właśnie z tej przychodni), aby miał bliżej do odebrania zlecenia i recepty. Zadzwoniłam do pacjent o około godzinie 14 i zapytałam, czy zlecenia mam zostawić u nas, czy przekazać do przychodni przy ulicy Tuwima. Podczas tej rozmowy stwierdził, że potrzebuje jeszcze skierowanie na badanie USG jamy brzusznej, ponieważ w najbliższym czasie ma konsultację w innej placówce. Widząc dokumenty pacjenta z SOR z 6 lutego, powiedziałam mężczyźnie, że przecież takie badanie wykonano mu dzień wcześniej. Pacjent stwierdził, że potrzebuje „tych papierków od USG”, ponieważ ma sam opis, a doktor będzie chciał zerknąć obrazowo. Przekazałam, że pójdę do pani doktor i przekaże informację, ale nie byłam pewna, czy lekarz wystawi takie skierowanie. To są pieniądze podatników, nie można wykonywać tych samych badań w tak krótkim czasie, dzień po dniu. Proszę pamiętać, że inni pacjenci bardzo długo czekają na USG. Mimo wszystko lekarz skierowanie na to badanie wystawił. Podczas rozmowy z pacjentem powiedziałam, że komplet dokumentów będzie przygotowany w rejestracji w przychodni przy ulicy Łokietka, pan stwierdził, że ktoś z rodziny je odbierze. Tego dnia nikt po te dokumenty się nie zgłosił mimo, że przychodnia jest czynna do godziny 18. Dopiero wczoraj 8 lutego (wtorek) zostały odebrane. My zrobiliśmy wszystko, co możliwe, aby pacjent był zadowolony.

Pacjent: nie chciałem się kłócić, nie wiedziałem, że skierowanie jest gotowe

Skontaktowaliśmy się z panem Dariuszem, aby dokładnie sprawę wyjaśnić i zapytać dlaczego skarży przychodnie, skoro otrzymał zarówno wcześniej skierowanie do szpitala, a potem na USG. – Nie chciałem się kłócić – mówi pan Dariusz. – Nie wiedziałem, że te skierowanie jest już wpisane i przygotowane w przychodni.

 lek. Piotr KluczewskiOcena Internautów - 5/5

Najlepszy lekarz rodzinny w Słupsku? Tych lekarzy polecają p...

Przełożona pielęgniarek mówi wprost: jeszcze raz powtórzę, w poniedziałek osobiście dzwoniłam do pacjenta z informacją, że skierowania i recepty są do odebrania - podkreśla. - Stwierdził, że ktoś z rodziny je odbierze. I dodaje: każdy z lekarzy ma pod opieką ponad dwa i pół tysiące pacjentów. Tymczasem jeden potrafi niemal sparaliżować pracę przychodni. To nieuczciwe wobec innych chorych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza