Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentka słupskiego psychiatryka: dotykał mnie w miejsca intymne

Magdalena Olechnowicz
Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.
Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku. Łukasz Capar
20-letnia kobieta trafiła do Centrum Zdrowia Psychicznego w lipcu ubiegłego roku po próbie samobójczej. Została przypięta pasami obezwładniającymi. To właśnie wtedy pracownik oddziału miał dotykać ją w miejsca intymne. Wówczas jednak prokuratorskie śledztwo umorzono. Teraz je wznowiono, ponieważ zgłosiła się kolejna poszkodowana kobieta.

20-letnia kobieta trafiła do Centrum Zdrowia Psychicznego w lipcu ubiegłego roku po próbie samobójczej. Została przypięta pasami obezwładniającymi. To właśnie wtedy pracownik oddziału miał dotykać ją w miejsca intymne. Wówczas jednak prokuratorskie śledztwo umorzono. Teraz je wznowiono, ponieważ zgłosiła się kolejna poszkodowana kobieta.

20-latka nie ukrywa, że cieszy się, że śledztwo wznowiono, ponieważ pierwsze prokuratura umorzyła.

- Nikt mi nie uwierzył, ponieważ było słowo przeciwko słowu i żadnych świadków. W sali nie było też kamer - opowiada nam kobieta.

Jest bardzo ostrożna, chciała rozmawiać tylko z kobietą, gdyż mężczyzna mógłby nie zrozumieć koszmaru, który przeszła.

- Miałam osobiste problemy, chciałam popełnić samobójstwo, wcześniej dla odwagi napiłam się alkoholu - opowiada. - Po karetkę zadzwonił mój chłopak i trafiłam na tzw. oddziału zero słupskiego psychiatryka. Tam ten ratownik medyczny zapiął mnie w pasy obezwładniające i wtedy dotykał moich piersi oraz krocza. Pytałam, dlaczego to robi i mówiłam, że nie życzę sobie tego, ale on odpowiedział, że musi sprawdzić, czy czegoś tam nie ukryłam. Szedł także ze mną do toalety, mimo, że poprosiłam, aby zawołał pielęgniarkę. Miałam problem z rozwiązaniem spodni od piżamy, więc rozerwał mi je, obnażając mnie w bieliźnie - mówi.

Kobieta jeszcze w tym samym dniu chciała wyjść do domu, ale nie było zgody lekarza. Z pasów odpięto ja dopiero na drugi dzień.

- Wtedy zadzwoniłam do mamy i prosiłam, aby mnie stąd zabrała. Nie chciałam, aby znów mnie przypięli do pasów, aby nafaszerowali jakimiś lekami. Wyszłam jednak dopiero na trzeci dzień - mówi kobieta.

Na policję poszła po trzech dniach. - Miałam obawy, bo to bardzo krępująca sytuacja, ale przekonała mnie mama, mówiąc, że ten człowiek musi zostać ukarany.

Niestety, w październiku śledztwo prokuratorskie umorzono z uwagi na brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie czynu zabronionego. Wznowiono je w lutym, gdy zgłosiła się druga poszkodowana.

- Prowadzone jest postępowanie z artykułu 197 par. 2 oraz 198 Kodeksu karnego. To przestępstwa przeciwko wolności seksualnej - potwierdza Piotr Nierebiński, Prokurator Rejonowy w Słupsku.

- Śledztwo wznowiono, ponieważ zgłosiła nowa pokrzywdzona, To kobieta około 20 lat. Sposób działani był taki sam, jak we wcześniejszym postępowaniu, które umorzono. Wtedy jednak było słowo przeciwko słowu i brakowało dodatkowych dowodów. Teraz przesłuchujemy świadków i weryfikujemy informacje. Z uwagi na charakter sprawy, nie mogę udzielić więcej informacji - mówi prokurator Nierebiński.

Zobacz także: Pacjent szpitala psychiatrycznego targnął się na życie

Postępowanie trwa. Mężczyzna nie usłyszał jeszcze żadnych zarzutów. Art. 197. § 2, mówi o tym że kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza, doprowadza inną osobę do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 8. Z kolei art. 198, mówi, że kto wykorzystując bezradność innej osoby lub wynikający z upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej brak zdolności tej osoby do rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem, doprowadza ją do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności podlega karze pozbawienia wolności do lat 8.

O komentarz poprosiliśmy Krzysztofa Sikorskiego, dyrektora Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.

- Zdaję sobie sprawę z wagi opisywanej sytuacji, jednak nie mam żadnych możliwości rozstrzygnięcia tej sprawy, tym bardziej, że przywoływane okoliczności są nie do zweryfikowania lub nie mają potwierdzenia w dokumentacji szpitala - mówi dyrektor.

- Dobrze, że sprawę bada prokuratura, gdyż tylko ona ma możliwość wyjaśnienia tej sprawy. Czekam więc na jej ustalenia. Chcę podkreślić, iż nigdy wcześniej nie dotarły do mnie żadne uwagi, ani skargi na pracę lub zachowanie pracowników w kwestii będącej przedmiotem postępowania. Kwestia bezpieczeństwa pacjentów i wysokiego poziomu świadczeń jest dla nas priorytetem. Dlatego też podjąłem wewnętrzne działania, które gwarantują zachowanie odpowiednich standardów w tym zakresie. Nie chciałbym jednak o nich mówić, by nie zostało to uznane za ferowanie wyroków. Prokuratura nie rozstrzygnęła jeszcze sprawy, nasz współpracownik nie ma postawionych żadnych zarzutów, nie jest nawet podejrzany, a wedle mojej wiedzy postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko niemu - mówi.

20-letnia pokrzywdzona, która z nami rozmawiała, nie ukrywa, że ma nadzieję, że teraz, gdy nie jest już sama, śledczy uwierzą w zeznania kobieta. - Mam też nadzieję, że teraz inne kobiety, które być może również spotkały się z tak upokarzajacą sytuacją, zgłoszą się na policję lub do prokuratury - mówi kobieta.

Zobacz także: Tak wyglądał remont Centrum Zdrowia Psychicznego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza