Sytuacja fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych od lat jest krytyczna. Gdy lekarzom i pielęgniarkom udaje się co jakiś czas wywalczyć coś dla siebie, fizjoterapeuci i diagności są wciąż na marginesie zawodów medycznych. Za pracę po studiach zarabiają 1820 zł. Już słyszę te głosy sprzeciwu ludzi, którzy korzystają z usług fizjoterapeutów prywatnie. Tak, wiem i rozumiem to oburzenie. Też płaciłam po 100 zł za wizytę i wiem, jak długo czeka się na termin.
Ale ci ludzie często robią to po wielu godzinach w szpitalu, kosztem własnego życia osobistego. Pamiętajmy, że w szpitalu fizjoterapeuci często pracują z ludźmi chorymi, kalekimi, po wypadkach, amputacjach, dziećmi po porażeniach mózgowych, starszymi osobami po udarach. To obciąża psychicznie i fizycznie. Dźwiganie obłożnie chorych, często z nadwagą czy demencją nadwyręża ich kręgosłupy. Prowadzi też do wypalenia zawodowego, jeśli oprócz satysfakcji moralnej praca nie daje niemal żadnych wymiernych gratyfikacji.
Dlatego uważam, że podwyżki, o które ci ludzie walczą, po prostu im się należą. Nie są żadna łaską. Nie rozumiem tylko, jak to możliwe, że Minister Zdrowia twierdzi, że pieniądze trafiły do szpitali, a prezesi twierdzą, że ich nie mają. Czyżby wchłonął je dług szpitala? Jeśli tak, to coś tu nie gra. Dlatego popieram protest fizjoterapeutów.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?