Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze leżały na ulicy. Wziął je czy ukradł?

Emila Chanczewska [email protected]
Tadeusz Szarubko uważa, że niesłusznie postawiono mu zarzut przywłaszczenia cudzych pieniędzy. – Znalazłem je na ulicy i nie wiedziałem, komu mam oddać – mówi.
Tadeusz Szarubko uważa, że niesłusznie postawiono mu zarzut przywłaszczenia cudzych pieniędzy. – Znalazłem je na ulicy i nie wiedziałem, komu mam oddać – mówi. Emilia Chanczewska
Znalezione nie kradzione - mówi ludowe porzekadło. Przepisy prawa są jednak inne. Nie można zabierać znalezionych rzeczy, bo można trafić przed sąd z zarzutem przywłaszczenia.

W sobotnie popołudnie w połowie czerwca, przy sklepie monopolowym na ul. Wojska Polskiego w Stargardzie, leżał spięty gumką recepturką gruby plik banknotów. To są niepodważalne fakty.

Historia ich zgubienia i odnalezienia ma dwie wersje.

- Wyszedłem z monopolowego i zobaczyłem na chodniku pieniądze - mówi Tadeusz Szarubko, stargardzianin. - Wziąłem je. Było niecałe 3800 zł. Kupiłem telefon komórkowy, dwa piwa, pół kurczaka, papierosy. Wydałem około 150 zł. Jeszcze tego dnia pod sklep podjechała policja. Nie uciekałem, podszedłem, przyznałem się, że znalazłem pieniądze. Podobno na nagraniu monitoringu sklepu widać jak coś podnoszę z ziemi.

Tadeusz Szarubko noc spędził w policyjnym areszcie.

- Nawet policjanci śmiali się, że muszą mnie zamykać za znalezienie pieniędzy - opowiada. - Dostałem zarzut przywłaszczenia, niesłusznie! Komu miałem oddać te pieniądze? Mogłem za nie gdzieś wyjechać...

Udało nam się dotrzeć do właściciela pliku banknotów, stargardzkiego przedsiębiorcy, i ustalić jego wersję zdarzeń. - On je bezczelnie ukradł! - twierdzi. - Stał za mną w sklepie i widział jak w wejściu wypadły mi pieniądze. Na nagraniu widać, jak ten pijak podnosi je i kradnie. Jest zwykłym złodziejem. I pijakiem, bo wcześniej w sklepie pytał o wino na kreskę.

Właściciel zguby nie chce przyznać, czy ta sytuacja była dla niego nauczką, by lepiej pilnować swoich pieniędzy.

- Codziennie noszę przy sobie jakieś pieniądze, mniejsze czy większe - mówi. - Nie po to robię od rana do nocy, żeby ktoś mi zabierał. Jak się widzi, że komuś wypadły pieniądze, to powinno się je oddać. On zdążył z moich pieniędzy wydać około 600 zł. Mimo to zgłosiłem na policji, że nie chcę tych pieniędzy.

Podejrzanemu grozić może do roku więzienia. - Przepis kodeksu karnego mówi, że kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz znalezioną podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - mówi prowadząca tę sprawę prokurator Anna Polańska z prokuratury w Stargardzie.

- W przypadku znalezienia pieniędzy należy postarać się ustalić ich właściciela. Najlepszym rozwiązaniem jest zwrócenie ich na komendzie policji. W opisywanym przypadku na korzyść podejrzanego zadziałać może stan jego zdrowia. Tadeusz Szarubko przebył udar, po którym leczy się neurologicznie, kilkakrotnie leżał w szpitalu. Prokurator powołała biegłych lekarzy, by wydali opinię o jego poczytalności w chwili czynu, o zdolności obrony przed sądem oraz do ewentualnego odbywania kary pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza