Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze na leki są ale szpital po nie nie sięga

Monika Zacharzewska
Monika Zacharzewska
W słupskim szpitalu, niektóry pacjenci dowiadują się, że nie ma dla nich leków ratujących życie. Szpital i NFZ zrzucają z siebie winę
W słupskim szpitalu, niektóry pacjenci dowiadują się, że nie ma dla nich leków ratujących życie. Szpital i NFZ zrzucają z siebie winę Krzysztof Piotrkowski
W słupskim szpitalu, niektóry pacjenci dowiadują się, że nie ma dla nich leków ratujących życie. Szpital i NFZ zrzucają z siebie winę.

Pani Wiesława w maju dowiedziała się, że ma guza piersi. Jeszcze w czerwcu amputowano jej pierś wraz z węzłami chłonnymi. Nowotwór okazał się bardzo inwazyjny. Po serii chemioterapii, szansą na wyleczenie jest kuracja lekiem o nazwie herceptyna. Jednak w słupskim szpitalu niedostępna, choć refundowana przez NFZ.

- Moja żona jest aktualnie jedną z 16 pań leczonych w słupskim szpitalu, którym ten lek może uratować życie. Tylko, że lek się skończył, a zarząd szpitala nie zabiegał skutecznie o dalsze finansowanie tego leczenia przez NFZ. Po spotkaniu z prezesem śmiem twierdzić, że ten pan szafuje życiem i śmiercią ludzi! Kto dał mu do tego prawo?! - pyta zdesperowany Jerzy Dąbrowski.

Po jego stanowczej interwencji prezes szpitala dopiero kilka dni temu podjął negocjacje na ten temat z pomorskim oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia. I nagle okazało się, można od ręki sfinansować leczenie pięciu pacjentek, wymagających tego najpilniej.

- Dlaczego dopiero teraz podjętą tę decyzję? I dlaczego tylko dla pięciu pań? Co z resztą? Skazać je na śmierć? - pyta zbulwersowany mężczyzna.

Zdaniem rzecznika PO NFZ szpital dopiero teraz wystąpił o finansowanie leczenia herceptyną. - My w razie potrzeby zawsze zwiększamy środki na takie leczenie - twierdzi Mariusz Szymański, rzecznik NFZ. - W ubiegłym tygodniu na spotkaniu zarządu szpitala z NFZ podjęto decyzję o zwiększeniu środków dla szpitala, dzięki którym można leczyć pięć do siedmiu pacjentek. Sugerowaliśmy też rozwiązanie, które pozwoliłoby na finansowanie leczenia i pozostałych pań. Szpital ma niewykonania na chemioterapii i może wystąpić o przeniesienie tych pieniędzy na kurację herceptyną. Jednak tego nie zrobił.

Zarząd szpitala natomiast zrzuca winę na NFZ twierdząc, że to ten odmawiał finansowania. Problem zna już i rada nadzorcza szpitala i marszałek, będący udziałowcem spółki jaką jest szpital.

- Jeżeli okaże się, prezes szpitala świadomie naraził życie pacjentek, to jest to sprawa dla prokuratora - twierdzi Jolanta Szczypińska, posłanka PiS.

16 kobiet po mastektomii czeka w słupskim szpitalu na lek, który może uratować im życie. Wkrótce mogą być następne, które usłyszały diagnozę: rak piersi. Tymczasem zarząd szpitala i NFZ przerzucają na siebie winę, kto odpowiada za jego brak. Choć pieniędze na leczenie tzw. herceptyną, są.

Rzecznik NFZ utrzymuje, że szpital nie wystąpił o finansowanie leczenia, a nawet nie skorzystał z sugestii, jak zdobyć na nie dodatkowe pieniądze.

Natomiast zarząd szpitala odpowiada, że od stycznia do września tego roku wykorzystał środki na leki w ramach programu ponad limit wyznaczony przez NFZ. Utrzymuje, że występował o dodatkowe, co więcej sam chciał przesunięcia środków za tzw. niewykonania w innym leczeniu, a to NFZ się nie zgodził.

Urzędnicy przerzucają się winą, a cenny czas podczas którego można by zacząć ratującą życie terapię chorych kobiet, płynie. Tymczasem najważniejsza rzeczą jest, by podać decyzję o leczeniu wszystkich chorych i kolejnych pań, które dotknie choroba. Mąż jednej z nich, zaangażował w walkę o to słupskich posłów.

Natomiast Maciej Domachowski, szef rady nadzorczej słupskiego szpitala, zażądał wyjaśnień od prezesa szpitala. - Po nich mogę zobowiązać prezesa do podjęcia działań i dogadania się z NFZ w kwestii leczenia wszystkich chorych pań - mówi.

I to on potwierdza, że leczenie herceptyną to nie jedyny program lekowy, który słupski szpital mógłby realizować, a nie podjął się tego. - Zwrócili mi na to uwagę urzędnicy NFZ - mówi. Zarząd słupskiego szpitala nie złożył bowiem ofert na prowadzenie nowoczesnej bezinterferonowej terapii leczenia wirusa WZW C oraz na leczenie czerniaka skóry dabrafenibem.

Nierealizowanie przez szpital tej pierwszej terapii, która jest zdecydowanie bezpieczniejsza dla pacjentów niż dotychczas stosowana interferonowa, prezes Andrzej Sapiński tłumaczył nam: - Ta terapia dotyczy tylko trojga chorych. Ponadto nie mamy możliwości wykonywania specjalistycznego badania jakie jest przy niej wymagane. Radzie nadzorczej tłumaczył zaś, że oferta szpitala została odrzucona przez NFZ z powodu braków formalnych.

Badanie, o którym mowa to tzw. elastografia wątroby. - I to badanie z powodzeniem można zlecać podwykonawcom. Nie musi być realizowane na miejscu - twierdzi Mariusz Szymański z NFZ. Do naszej redakcji w ubiegłym tygodniu zgłosili się bliscy dwóch pacjentów z WZW C, którzy ze względu na stan zdrowia nie mogli być leczeni interferonem. Czekali na nową terapię. Właśnie dowiedzieli się, że nic z tego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza