Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze w kraju wcielenie do zawodowej armii

Redakcja
Praca pewna, zarobki niezłe i może jeszcze jakaś przygoda się trafi. Tak myślało 120 kandydatów, zgłaszając się do Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. Byliśmy przy pierwszym w kraju wcieleniu do zawodowej armii.
Choc polska armia stanie sie w pelni zawodową od 1 stycznia 2010 roku pierwsi kandydaci na zawodowych szeregowych trafili juz do wojska.

Zawodowi marynarze

Młodzi mężczyźni, którzy nigdy jeszcze nie byli w wojsku, stoją przed bramą Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej. W rękach mają niewielkie torby podróżne. Nie musieli dużo do nich wkładać, bo przecież wszystko to, co będzie im potrzebne do życia, dostaną w wojsku.

Krakus trafia nad morze

Szybko pozbywają się cywilnych ciuchów. Spod prysznica wychodzą tylko w bieliźnie. W szatni ustawiają się po przydziałowe mundury. Trochę speszeni, niektórzy wręcz przestraszeni. Pobierają podkoszulki, spodnie, buty wyjściowe i polowe, kurtki i czapki marynarskie, ręczniki. Na koniec suchy prowiant.
Wysoki, zwalisty chłopak, przymierza marynarskie spodnie. Grube, wełniane.

- Jakoś pasują - mówi, oglądając się z przodu i tyłu. Gorzej z kurtką. Wydający mundury nie może utrafić z odpowiednim rozmiarem. Patryk Mietła ma 20 lat i przyjechał do Ustki z Rudna Dolnego pod Krakowem. Jechał 13 godzin.
- Pierwszy raz mam na sobie jakikolwiek mundur - mówi.

- Wcześniej nie było okazji. Skończyłem liceum muzyczne. Uczyłem się grać na organach.

Szkołę skończył w tym roku. Stałej pracy w wyuczonym zawodzie nie ma szans znaleźć, a zresztą za bardzo nawet jej nie szukał. Przez kilka miesięcy pracował jako kierowca. Ale to tylko po to, żeby zająć się czymś w czasie oczekiwania na wojsko. Bo marynarka wojenna była jego marzeniem od dzieciństwa. Nie pamięta, skąd się mu to wzięło.

- W mojej rodzinnej miejscowości jeszcze nikt nie był w marynarce - wyjaśnia Patryk, przymierzając kolejną część munduru. - Jak przyjadę do domu na pierwszą przepustkę, to na pewno pokażę się w mieście w marynarskim mundurze.

Się dopasuje

Problem z doborem munduru ma też Marcin Szpytma z Połczyna Zdroju. 19-letni absolwent liceum ochrony środowiska jest niewysoki i szczupły. W mundurach, które przymierza, wygląda jak strach na wróble. Wszystko na nim wisi. Za długie, za szerokie. Wreszcie dostaje kurtkę, w której się nie topi. Ale z nią też coś nie tak. W barkach jakoś jest obcisła.

- Hmmm - zastanawia się wydający umundurowanie. - Pasuje. To inteligentny materiał, się dopasuje do sylwetki.

Marcin też chciał zostać marynarzem od zawsze. - Już czterech chłopaków z mojego miasta jest w marynarce, no i mama była zadowolona, że idę do wojska - mówi. - Liczę na przygodę, a później się zobaczy, czy zostanę tu na stałe.
Chce zostać nawigatorem na okręcie. Bo "to nie jest głupi kierunek i można się nauczyć czegoś pożytecznego".

Na to, że w wojsku nauczą się czegoś pożytecznego, liczy większość z nich. I nie bez powodu. Będą mogli skończyć różne specjalności wojskowe, np. obsługa radiostacji okrętowej, artylerii okrętowej, okrętowych urządzeń nawigacyjnych lub silników spalinowych.

Przejdą też szkolenia, które umożliwą im pracę na stanowisku młodszego marynarza na statkach handlowych. Ukończenie takich kursów w cywilu kosztowałoby ich kilka tysięcy złotych. Tutaj dostaną je za darmo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza