Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies Bajor trafił do nowego domu

Dorota Aleksandrowicz [email protected]
Na zdjęciach pies Bajorek.
Na zdjęciach pies Bajorek. Schronisko dla zwierząt
Na początku lutego pisaliśmy o psiaku, którego chciał utopić właściciel. Bajor został uratowany. Teraz policja złapała sprawcę, który przyznał się do winy.

O drastycznym zdarzeniu z udziałem psiaczka pisaliśmy na początku lutego. Los Bajorka bardzo poruszył naszych czytelników.

Bajorek, a właściwie Kubuś - bo tak nazwała go nowa właścicielka, mieszka od trzech tygodni w Lęborku, gdzie ma nowy dom. - Jak byłam w schronisku, zauważyłam, że reaguje na słowo Kubuś. Postanowiłam więc, że tak już zostanie. Ja bardzo kocham zwierzęta i nie rozumiem, jak można było wyrządzić jakiemuś z nich krzywdę - mówi Krystyna Las, nowa właścicielka.

Zobacz także: Nagroda za wskazanie zwyrodnialca, który chciał utopić psa

- Gdy tylko dowiedziałam się o jego sytuacji, postanowiłam wziąć go do siebie. Na początku był trochę nieufny, ale później strach zniknął. Obecnie jest bardzo radosny i krzykliwy. Chętnie rozrabia na dworze i lubi się kąpać, co w jego przypadku jest zadziwiające, zważywszy okoliczności, w jakich został znaleziony. W domu ma także miejsce, w którym lubi się zdrzemnąć. Zdecydowanie woli kanapę od własnego legowiska - opowiada Las.

Zanim piesek znalazł nową rodzinę, przeżył prawdziwą traumę. 7 lutego w okolicy ul. Rybackiej słupszczanka zauważyła w rzece worek. Dostrzegła, że coś się w nim rusza, usłyszała skomlenie i po chwili zauważyła łapkę. Słupszczanka zawiadomiła policję.

Piesek trafił do słupskiego schroniska. Po serii artykułów, które ukazały się na łamach "Głosu", z policją kontaktowały się osoby, które posiadały informacje dotyczące psa. Policja znalazła mężczyznę, który wrzucił psiaczka do worka z przymocowanym do niego kamieniem.

Zobacz także: Chcieli utopić psa, wrzucili go do rzeki w worku z kamieniem. Ledwo przeżył

- Docierały do nas różne sygnały dotyczące prawdopodobnego właściciela psa. Policjanci sprawdzali każdą informację, jednak dopiero tydzień temu trafiliśmy na pewien ślad - mówi Wojciech Bugiel, pełniący obowiązki rzecznika słupskiej policji.

Policjanci zabierali Bajorka (tak został nazwany w schronisku) w teren, także tam, gdzie został znaleziony. Psiunia nie reagowała jednak na ludzi ani na okolicę. Tydzień temu funkcjonariusze dotarli do bloku, którego mieszkańcy rozpoznali zdjęcie psa. Wskazali także jego właściciela, którym okazał się 35-letni słupszczanin.

- Mężczyzna przyznał się, że to jego pies. Na początku twierdził jednak, że pies miesiąc temu gdzieś pobiegł i do tej pory nie wrócił - stwierdza Bugiel.

Okazało się jednak, że ślady butów, które zostały zabezpieczone nad rzeką, są podobne do obuwia 35-letniego mężczyzny. - Słupszczanin po pewnym czasie przyznał się do winy. Tłumaczył się tym, że ma małe dziecko, a pies znikał co jakiś czas na parę dni i wracał zapchlony. Postanowił więc pozbyć się psa. Przyznał się, że w tamtej chwili był pod wpływem alkoholu - mówi Bugiel.

Mężczyźnie grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, zakaz posiadania zwierząt od roku do lat dziesięciu oraz kara grzywny do 100 tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza