Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po kolizji jego samochód zniknął. Nie mógł odzyskać auta

Monika Zacharzewska [email protected]
Policja jednak utrzymuje, że działała zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym, art. 130 a.
Policja jednak utrzymuje, że działała zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym, art. 130 a.
Prawie 600 złotych musi zapłacić pan Sebastian za odholowanie i zabezpieczanie samochodu na parkingu, na który auto trafiło po kolizji.

- Okazało się, że miasto nie ma umowy z tym parkingiem. Przez trzy dni nie mogliśmy ustalić, gdzie uiścić opłatę, by odzyskać samochód.

W czwartek pan Sebastian kupił mieszkanie i wracał do Kwakowa ulicą Poznańską w Słupsku. Wtedy doszło do kolizji.

- Chciałem wyprzedzić inny samochód, zmieniałem pas i pouczyłem uderzenie z tyłu - mówi nasz czytelnik.
Po tym zdarzeniu i on, i jego mama, którą wiózł autem, trafili do szpitala. Samochód pozostał na ulicy.

- W szpitalu spędziłem noc. Następnego dnia mój brat zainteresował się samochodem. Okazało się, że został odholowany na parking w Kobylnicy - opowiada pan Sebastian. - Brat pojechał na policję po upoważnienie do odebrania auta i w Kobylnicy pracownik parkingu poinformował go, że musi w ratuszu uiścić opłatę administracyjną. Jednak w ratuszu okazało się, że miasto Słupsk, w którym doszło do kolizji, nie ma podpisanej umowy z tamtym parkingiem. Utknęliśmy w martwym punkcie, a opłata parkowanie auta zwiększa się z dnia na dzień.

Naczelnik wydziału komunikacji w słupskim ratuszu przyznaje, że Słupsk ma podpisaną umowę z parkingiem w mieście, przy ul. Grottgera.

- Ale tam trafiają samochody, które są odholowywane, bo zostały źle zaparkowane, porzucone czy po ich zatrzymaniu okazuje się, że kierowca jest pod wpływem alkoholu lub nie ma dokumentów - uważa Andrzej Pietroń. - Taki samochód po kolizji, jeszcze tak mały jak volkswagen golf, mógł być przecież zepchnięty na chodnik i tam czekać na decyzje właściciela co z nim zrobić. On nie tarasuje drogi jak przewrócony tir.

Zdaniem Andrzeja Pietronia nawet w wypadku, gdyby trzeba było holować auto, to trzeba było skontaktować się z firmą, z którą miasto ma umowę, bo stało się to na terenie Słupska.

Policja jednak utrzymuje, że działała zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym, art. 130 a.

- Zgodnie z obowiązującymi procedurami, pojazd może być usunięty z drogi na koszt właściciela po spełnieniu warunków określonych w przytoczonych przepisach Kodeksu drogowego. W tej sytuacji auto sprawcy było rozbite i nie można było go pozostawić w miejscu kolizji, gdyż stan techniczny zagrażałby bezpieczeństwu ruchu drogowego. Bezpośrednio po kolizji nie było także możliwości skontaktowania się z właścicielem rozbitego auta ani z nikim z jego bliskich. Po wyczerpaniu wszystkich możliwych kroków dyżurny policji, kierując się przede wszystkim pragmatyzmem, ale także zdrowym rozsądkiem, podjął właściwą w naszej ocenie i jedyną możliwą decyzje o holowaniu tego pojazdu na wskazany parking - mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.

- Dlaczego akurat do Kobylnicy? W tym przypadku firma, z którą urząd miasta ma podpisaną umowę, nie była w stanie wykonać tej usług, i a przez to wywiązać się z zawartej umowy. Okazało się, że pomimo ponad 2,5 godzinnego oczekiwania policjantów na decyzję tego przedsiębiorcy, holownik i tak nie przyjedzie. I w tym konkretnym przypadku właściciel rozbitego samochodu powinien dogadać się w kwestiach finansowych z administratorem parkingu w Kobylnicy. Nie chcę się wypowiadać w kwestiach finansowych, gdyż ceny usług określone są one w konkretnych umowach zawartych pomiędzy urzędem a przedsiębiorcą.

Natomiast szef firmy holującej ze Słupska przyznaje, że w tym momencie po kolei realizował inne zlecenia, bo tego dnia padał intensywnie śnieg i było dużo zdarzeń, ale dementuje informację o tym że twierdził, że holownik nie przyjedzie. Nie zgadza się też z postępowaniem policji.

- Człowiekowi zdarzył się wypadek, a zamiast mu pomóc podstawia mu się nogę. Operatywny policjant powinien podjąć decyzję, która byłaby bez szkody i dla ruchu drogowego i dla ofiary w wypadku - mówi Zbigniew Adkonis. - Nie rozumiem też, na jakiej podstawie działa policja. Bo przecież nie postępowania administracyjnego, które nie dotyczy zdarzeń, w których ludzie są ranni. A jeżeli było to holowanie pojazdu w postępowaniu przygotowawczym, powinien za to zapłacić Skarb Państwa, a nie kierowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza