Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prawie 180 dniach Grzegorz Stenka doszedł do celu swojej wędrówki - Cabo da Roca w Portugalii

Wojciech Nowak
Wojciech Nowak
Po prawie 180 dniach Grzegorz Stenka doszedł do celu swojej wędrówki - Capo da Roca w Portugalii.
Po prawie 180 dniach Grzegorz Stenka doszedł do celu swojej wędrówki - Capo da Roca w Portugalii. Grzegorz Stenka
177 dni, ponad 4000 kilometrów i cztery pary butów - tak wyglądała w liczbach prawie półroczna wędrówka piechura z Bydlina, który 8 kwietnia wyruszył do Cabo da Roca - najbardziej wysuniętego na zachód punktu lądowej części Europy. We wtorek, 5 października, doszedł na miejsce.

Prawie pół roku temu rozpoczęła się piesza wędrówka Grzegorza Stenki do Portugalii. Piechur z Bydlina wyruszył z Ustki 8 kwietnia. Pieszo pokonał ponad cztery tysiące kilometrów. Byłoby więcej, ale Francję - z powodu panującej pandemii - opuścić musiał szybko, więc podróżował przez nią autostopem.

Rekordowa ostatnia prosta

Ostatnie 97,5 kilometra Grzegorz pokonał „na raz”, bez snu. Z przerwami na odpoczynek i posiłki zajęło mu to 26 godzin.

- Po 177 dniach i ponad 4000 kilometrów pieszej wędrówki doszedłem do Cabo da Roca. Potrzebowałem do tego czterech par butów, ostatnią z nich mam na sobie. Pozostałe znosiłem po drodze: w Austrii, we Włoszech i w Hiszpanii – relacjonuje piechur. - Doszedłem do Cabo da Roca, ale nie dotarłem do celu. Moim celem jest Walencja i znalezienie tam szczęścia – dodaje tajemniczo.

Po drodze Grzegorz wiele razy zadawał sobie pytanie: „Po co właściwie idę?”.

- Nawet dzisiaj nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć, ale wiem, że zmienił się mój światopogląd. Doświadczyłem na własnej skórze ludzkiej życzliwości i pomocy. Wbrew pozorom świat nie jest taki zły, jak może się wydawać. Pomogło mi bardzo dużo osób i część z nich zamierzam odwiedzić w swojej drodze powrotnej do kraju. Myślę, że do Bydlina wrócę pod koniec października lub na początku listopada, ale nie jest to ostateczna deklaracja – mówi Grzegorz.

Warto przypomnieć, że swoją wędrówkę połączył ze zbiórką pieniędzy dla Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci. Do tej pory zebrano ponad 7700 złotych, ale zbiórka nadal trwa w serwisie siepomoga.pl

Czy to ostatni marsz piechura?

Grzegorz Stenka nie zakłada, że to ostatnia wędrówka w jego wykonaniu, ale jeśli do następnej dojdzie, to nie będzie to podróż samotna.

- Wędrowanie stało się dla mnie narkotykiem, ale nie chcę już ruszać w drogę sam. Z drugiej strony jest bardzo trudno znaleźć kompana. Trzeba wziąć pod uwagę sytuacje, które mogą się wydarzyć po drodze, a są one nie do przewidzenia. Spanie na przystankach, organizowanie jedzenia czy walka z samym sobą, aby się nie poddać, bo iść trzeba codziennie - to naprawdę nie jest dla wszystkich – zauważa piechur.

Grzegorz wyliczył, że półroczna wyprawa kosztowała około 13 500 złotych. Część tych pieniędzy pochodziła z jego oszczędności, które miał przed wyruszeniem w drogę, a część to pomoc sponsorów.

- Po raz kolejny dziękuję Sławomirowi Bachulowi z firmy Es-Ryb, Grzegorzowi Drapale z Unison Nieruchomości, Adamowi Cichoniowi z PRP Mors Bydlino, Michałowi Stachowiczowi z Automatyki dla przemysłu. Dziękuję mojej mamie i bratu, a także pani Magdzie z Bydgoszczy, która zorganizowała dla mnie zbiórkę pieniędzy. Bez tych wszystkich ludzi ta wędrówka by się nie udała, a organizowanie dorywczej pracy okazało się bardzo trudne. Dlatego jeszcze raz dziękuję – mówi.

Czy piechur z Bydlina wyruszy jeszcze na szlak? Jeśli tak, to na pewno się o tym dowiemy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza