Wcześniej słupski sąd rejonowy zastosował 14-dniowy areszt od dnia zatrzymania wobec przebywające- go na Wyspach, podejrzanego o handel ludźmi przedsiębiorcy Marka M.
Zobacz także: Słupska prokuratura postawiła zarzut handlu ludźmi
W tej sytuacji za podejrzanym może zostać rozesłany list gończy, a Marek M. - zatrzymany zaraz po przekroczeniu granicy. Jeśli tak się nie stanie, prokuratura może wystąpić do sądu okręgowego o ściganie podejrzanego Europejskim Nakazem Aresztowania.
Tymczasem obrońcy podejrzanego Wojciech Kaczmarek i Henryk Narkun, którzy wczoraj byli na posiedzeniu sądu, twierdzą, że mają małe możliwości obrony, a tym samym naruszane jest prawo ich klienta do obrony.
- Nie mamy żadnych konkretnych informacji na temat tej sprawy i swoją wiedzę w 90 procentach czerpiemy z mediów i relacji rzecznika prokuratury - mówią adwokaci. - Prokuratorzy nie udostępniają nam akt. Dlatego, że w ich ocenie sprawa jest takiej wagi. W związku z tym nasze możliwości obrony są ograniczone - dodaje mecenas Narkun.
Zobacz także: Handel ludźmi w Wielkiej Brytanii. Andrzej K. pozostanie w areszcie
Ogólnie więc wiadomo, że prokuratura zarzuca Markowi M. handel ludźmi. To przestępstwo, nawet w przypadku jeśli dochodziło do niego za zgodą pokrzywdzonych. Marek M. miał werbować ludzi do pracy, a ci pracowali ponad siły po kilkanaście godzin dziennie przy rozbiórkach starych hal produkcyjnych. Na budowie padały wyzwiska, robotnicy byli źle traktowani. Nie mogli wychodzić na zewnątrz miejsca pracy, a pieniądze były przekazywane rodzinom w Polsce.
- Jednak pracownicy wyjeżdżali do Polski, a później wracali - zauważa mecenas Kaczmarek. - Według prokuratury jedenaście osób obciąża naszego klienta. Jednak kilkudziesięciu pracowników nie czuje się pokrzywdzonymi. Zeznali to na przesłuchaniach w Anglii.
Przypomnijmy: śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się w lutym 2013 roku. To wtedy z polską policją skontaktował się mieszkaniec Słupska, który wrócił z Anglii. Twierdził, że padł ofiarą handlu ludźmi. Miał być zmuszany do pracy przy rozbiórkach na terenie Wielkiej Brytanii. W październiku poprzedniego roku przeszukano pomieszczenia należące do osób prywatnych i firm, które mogły brać udział w przestępstwie. W Anglii zatrzymano liderów grupy: Marka M., który zatrudniał Polaków i Anthon'ego L. - zleceniodawcę robót budowlanych. Dziś obydwaj są wolni, ale Scotland Yard wciąż prowadzi postępowanie w tej sprawie.
W tym międzynarodowym śledztwie zarzuty handlu ludźmi na początku lutego usłyszała 35-letnia Izabela R. i 61-letni Andrzej W. Oboje mieli werbować do ciężkiej i niewolniczej pracy w Londynie i Szkocji. W połowie lutego również Andrzej K., któremu zarzucono też działanie w grupie przestępczej.
W czwartek nie udało nam się skontaktować z Markiem M. Wcześniej zapewniał, że zarzuty to pomyłka, bo jego pracownicy byli dobrze traktowani i opłacani. Co więcej, jego firma była stale kontrolowana przez angielskich zleceniodawców i przedstawicieli BHP, a uchybień nie stwierdzono. Według adwokatów Marka M. teraz do pracy w Anglii chce wyjechać z Polski około 30 osób.
- Ludziom kończą się pieniądze i chcą wracać do pracy. Jednak pan M. ich nie zatrudni, wiedząc, że może być zatrzymany, a kary za niewykonanie umowy są wysokie - mówi mecenas Henryk Narkun.
Współpraca: Alek Radomski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?