Śledztwo w sprawie podpalenia samochodów działacza Stowarzyszenia Nasz Słupsk, prowadzone pod nadzorem gdańskiej prokuratury okręgowej, na chwilę wróciło do Słupska. W czasie sobotniego meczu koszykówki w hali Gryfia funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego przeprowadzali eksperyment procesowy.
Zobacz także: Aleksander Jacek ujawnia rewelacje dotyczące podpalenia aut (wideo)
Chodziło o ustalenie, jaką wartość dowodową ma alibi Jurija M., jednego z braci podejrzanych o podpalenie samochodów Jacka. Podejrzany - zapalony kibic drużyny ze Słupska - twierdzi, że w czasie, gdy doszło do zdarzenia, on był na meczu. Jednak co działo się w przerwie? Agenci mierzyli czas w warunkach bardzo zbliżonych do tych, jakie panowały 9 kwietnia 2013 roku. Czy możliwe jest w czasie 15 minut wydostać się z zatłoczonej hali, dotrzeć na ulicę Ostroroga przed dom Aleksandra Jacka i wrócić przed rozpoczęciem trzeciej kwarty.
Zobacz także: Gdańska prokuratura okręgowa przejęła sprawę podpalenia aut Aleksandra Jacka
Przypomnijmy, że dwa samochody działacza stowarzyszenia, które dwukrotnie angażowało się w referendum za odwołaniem Macieja Kobylińskiego z funkcji prezydenta miasta i wytykało władzy nieprawidłowości, podpalono za pomocą koktajli Mołotowa, podłożonych w nadkola. Auta spłonęły, a straty wyceniono na 95 tysięcy złotych. Śledztwo wszczęto w sprawie zniszczenia mienia, ale umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Mimo że wytypowano osoby, która mogły mieć związek z podpaleniem, z pomocą monitoringu na stacji benzynowej.
Na nagraniu widać, jak Jurij M. i jego brat Czesław w dniu pożaru kupują cztery butelki denaturatu i trzy butelki płynnej podpałki do grilla. Takie butelki znaleziono w obu autach Aleksandra Jacka i na jego posesji. Pokrzywdzony od początku twierdził, że przestępstwo zostało zlecone przez jego politycznych przeciwników.
W tym czasie Jacek interesował się sprawą budynku przy ul. Sobieskiego biznesmena Andrzeja O., dobrego znajomego prezydenta Słupska. Obiekt ten od dawna był użytkowany i wynajmowany, ale brakowało dokumentacji odbioru budowlanego.
Zobacz także: Maciej Kobyliński: "Aleksander Jacek jest oszustem" (wideo)
Prywatne śledztwo Aleksandra Jacka, o wiele intensywniejsze od prokuratorskiego, doprowadziło ostatecznie do postawienia zarzutów podpalenia braciom Jurijowi i Czesławowi M. oraz podżegania do podpalenia Andrzejowi O.
Potwierdzały to dowody - ekspertyza biegłych z Laboratorium Kryminalistycznego KWP Gdańsk wykazała ślad odcisku palca Jurija M. na taśmie, którą oklejano butelki z łatwopalną substancją. Natomiast billingi - że Czesław M. przed i po zdarzeniu kontaktował się z bratem, a także kilkakrotnie z biznesmenem Andrzejem O.
Znany w słupskim półświatku przestępczym Czesław M. - z wyrokami za pobicie, przywłaszczenia mienia, nielegalne posiadanie broni i porachunki gangsterskie - wziął winę na siebie, a jako zleceniodawcę wskazał Andrzeja O., który miał działać w porozumieniu z prezydentem Słupska i jego zastępcą. Czesław M. twierdzi, że w zamian za podpalenie ratusz umorzył jego matce miejski dług za czynsz.
Zobacz także: Andrzej Kaczmarczyk: umarzając długi popełniłem błąd
Jurij M. wyszedł z aresztu, gdy Aleksander Jacek dostarczył dowód z zeznań Czesława M. Teraz sprawę podpalenia i wątek umniejszenia należności podatkowych za budynek bez odbioru prowadzi wydział śledczy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Z naszych informacji wynika, że badane już są dokumenty z ratusza i zeznają urzędnicy. Dotyczy to wątku nieprawidłowości, które ujawnił Aleksander Jacek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?