Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż sentymentalna córki dyrektora

Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@ glos-pomorza.pl Tel. 059 8488126
Od lewej: Isabel Sellheim, Barbara Peters-Ulrich i Krystyna Danilecka-Wojewódzka.
Od lewej: Isabel Sellheim, Barbara Peters-Ulrich i Krystyna Danilecka-Wojewódzka.
Stolp opuszczała w pośpiechu. Do Słupska przyjeżdżała pięć razy. Ostatni raz przed tygodniem - pędziła taksówką z Kołobrzegu, żeby odsłonić portret jej ojca w I LO. Spóźniła się, ale uczniowie zaczekali. Barbara Peters-Ulrich ma 72 lata, ale wygląda i czuje się o wiele młodziej. Los dał jej dobre geny, ale nie oszczędził ciężkich przeżyć.

Dzieciństwo

Urodziła się w Słupsku w 1934 roku. Jako jedyne dziecko Margerity i Paula Petersów. Jej ojciec był już wtedy piąty rok dyrektorem miejscowej Stephan Schule
- szkoły średniej dla chłopców. Przyjechał z Greiswaldu, gdzie ukończył szkołę dla nauczycieli. Był ambitny i szybko to zauważono. Dla małej Basi miał jednak mało czasu. Funkcja dyrektora oraz przygotowywanie się do lekcji łaciny i greki - w niemieckiej szkole były przedmiotami egzaminacyjnymi - pochłaniało go bez reszty. Nad małą czuwała mama, która choć także miała przygotowanie do nauczania angielskiego i francuskiego, nie musiała pracować zawodowo. W wygodnym mieszkaniu przy dzisiejszej ul. Krasińskiego Basia rosła szybko i zdrowo. Nie zdawała sobie w ogóle sprawy z tego, że nad jej głową wkrótce zacznie się rozgrywać wojenna tragedia. Chodziła z mamą na długie spacery i z perspektywy brzdąca poznawała świat. Pasjonowały ją kamienne płyty wmontowane w chodniki, po których świetnie się skakało. Potem odkryła szkolny ogródek przy Stephan Schule, gdzie miała swoją grządkę i dbała o kwiaty, aby móc się nimi pochwalić ojcu.
- Był ostry, ale sprawiedliwy. Potrafił się uśmiechać, gdy coś mu się spodobało - wspomina.
Miała jednak swoją tajemnicę, którą przed nim skrywała. Dzieliła ją za to z woźnym pracującym w Stephan Schule, który mieszkał w domku przystawionym do budynku szkoły przy dzisiejszej ul. Szarych Szeregów.
- Choć było to zakazane, bo do szkoły wstęp mieli tylko chłopcy, woźny po cichu wpuszczał mnie do sali gimnastycznej, abym sobie poćwiczyła na rożnych przyrządach - uśmiecha się.

Wyjazd z miasta

Gdy skończyła 10 lat, w domu coraz częściej mówiło się o wojnie. Rodzice mieli świadomość, że armia hitlerowska przegrywa na froncie wschodnim i że być może wkrótce trzeba będzie uciekać z miasta przed Armią Czerwoną. Decyzja o wyjeździe zapadła na początku 1945 roku. Mała Basia razem z mamą i najpotrzebniejszymi rzeczami wyjechała do brata ojca, który mieszkał pod Lipskiem.
- Tam od razu dostałam od wujka wymarzonego psa. On mnie tak zajął, że właściwie jakoś specjalnie nie przeżyłam wyjazdu z miasta - mówi.
Na dodatek jej ojciec, który został w Słupsku, bo był wcielony do Volkssturmu, po kilku miesiącach przedostał się przez Danię do domu brata. Pod Lipskiem rodzice pani Barbary zaczęli na nowo urządzać sobie życie. Paul Peters znowu został dyrektorem szkoły, a jego żona poszła do pracy jako nauczycielka języków obcych. Barbara także zaczęła się intensywnie uczyć. Po ukończeniu szkoły średniej dostała się na studia medyczne. Po kilku latach została lekarką. Miała dobry zawód i spokojne życie, dopóki się nie zakochała.

Miłość poznała granice

Tego, co wtedy przeżyła, jej ojciec już nie dożył. Zmarł w 1968 roku, w wieku 80 lat. Kilka miesięcy później Barbara poznała mężczyznę - z RFN. Zakochali się w sobie. Pomyśleli o tym, aby się pobrać. Władze NRD nie zgadzały się jednak na takie małżeństwa. Wtedy powstał plan ucieczki.
- Moja mama była już wtedy emerytką. Takie osoby władze NRD wypuszczały na Zachód, bo nie musiały już im wypłacać emerytury. Mama więc pojechała do Frankfurtu nad Menem, gdzie miała na mnie czekać w mieszkaniu mojego narzeczonego. Ja tymczasem wyjechałam do Bułgarii, gdzie miałam dostać fałszywy paszport i przy jego pomocy przedostać się do Niemiec Zachodnich. Niestety, plan się nie powiódł. Zostałam zdemaskowana i zatrzymana - opowiada pani Barbara.
Potem był proces, wyrok i więzienie. Miała w nim spędzić trzy lata. Przesiedziała tylko rok. W tym czasie narzeczony walczył o jej uwolnienie. Udało się: została wykupiona przez rząd w Bonn. Na pożegnanie dostała paszport NRD bez prawa powrotu. Myślała, że już nigdy nie zobaczy rodziny, która została po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny. Jednak słynna jesień ludów w 1989 roku, obalenie muru berlińskiego i oraz zjednoczenie zmieniło bieg historii.

Powrót do młodości

Do Słupska po raz pierwszy przyjechała dziewięć lat temu. Myślała, że nie pozna miasta. Jednak obrazy z przeszłości szybko wróciły. Odkryła, że nadal istnieje kamienica, w której spędziła lata szczęśliwego dzieciństwa. Zobaczyła pięknie utrzymany budynek szkoły, gdzie dyrektorował ojciec. Nawet kamienie chodnikowe w wielu miejscach niewiele się zmieniły. Nie spodziewała się natomiast, że jeszcze kiedyś zobaczy portret ojca powieszony obok portretów byłych dyrektorów I LO w Słupsku. A jednak stało się. Tydzień temu obok niego powieszono także portret Friedricha Moernera, dyrektora Oberreal Schule, która działała w tym samym budynku przed jej przekształceniem w Stephan Schule. Niemieccy dyrektorzy w sumie kierowali dwoma placówkami od 1906 do 1945 roku.
- Jestem zaszczycona. Nie spodziewałam się takiego honoru - mówiła do uczniów. Towarzyszyła jej Isabel Sellheim, była mieszkanka Stolpu, która od lat 90. ubiegłego stulecia często przyjeżdża do Słupska i zaangażowała się w rekonstrukcję organów w kościele św. Jacka.
- Chcę, aby nasza młodzież znała prawdziwą historię szkoły. To jest nasz obowiązek wobec dawnych mieszkańców miasta, a także sposób na tworzenie podstaw dobrych kontaktów w teraźniejszości - mówiła podczas skromnej uroczystości Krystyna Danilecka-Wojewódzka, dyrektorka I LO. Pani Barbara co prawda tym razem tylko wybrała się jeszcze na krótki spacer po mieście i szybko musiała wracać do Kołobrzegu, ale zapowiedziała, że jeszcze do Słupska wróci, aby powspominać dzieciństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza