Zamknij

Głos Pomorza

Pogrzeb Jolanty Szczypińskiej w Słupsku - Zakończenie uroczystości w kościele

Po zakończeniu mszy św. mowę wygłosił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Ze smutkiem żegnał Jolantę Szczypińską, swoją koleżankę, represjonowaną przez władze komunistyczne działaczkę podziemia, a później partii politycznych, najpierw Porozumienia Centrum, później Prawa i Sprawiedliwości, gdzie również pełniła funkcje, a jako posłanka zaangażowana była w pracę służby zdrowia, ale pomoc zwykłym ludziom. 
- Jola była wyjątkowo dobrą osobą, także w tym osobistym wymiarze.
W tej dobroci potrafiła zdobyć się na bardzo wiele. Przed laty, była wtedy ciężko chora, wychodziła z tej fazy choroby, gdy zadzwoniłem do niej, to była w pociągu i jechała na Mazury do umierającej koleżanki, która prosiła ją o ostatnią rozmową. Potrafiła zrezygnować z leków, których inni nie mogli otrzymać. Ale była też osobą bezrobotną, musiała zbierać grzyby, żeby mieć na życie. Nigdy nie prosiła o pomoc. Przez ostatnie 19 lat była ciężko chora. Śmierć skradała się do niej przez wiele lat, ale potrafiła ciężko pracować. Miała cechę szczególną: mimo tych sytuacji, które większość z ludzi zwaliłaby z nóg, zachowywała radość życia, byłą osobą pełną uśmiechu, pełną gotowości do wspólnej zabawy. I potrafiła być szczęśliwa. W ostatnich tygodniach, kiedy jeszcze mogła rozmawiać, rozmawialiśmy o sprawach ważnych dla Polski. Do końca nie schodziła z posterunku. Była osobą wesołą pełną życia nadziei, a głęboka wiara w Boga, tę nadzieję jej dawała. Po odejściu miała na twarzy uśmiech... Niech odpoczywa w pokoju. 
Następnie przemówiła minister Elżbieta Witek:
 
- Zobacz Jolu, jak nas tutaj wielu - najpierw skierowała swe słowa do przyjaciółki. - Tak pan Bóg wyreżyserował twoje i moje życie, że ostatnie trzy miesiące przeżyłyśmy razem. Ty na łóżku szpitalnym, ja przy twoim łóżku. To były trudne miesiące. Buntu, ale i wiary i nadziei, że te chorobę da się pokonać. Miałaś dwa atrybuty w ręku: telefon, bo zarządzałaś na odległość, i różaniec. Chciałaś żyć. Walczyłaś z determinacją jak w stanie wojennym. Kilkanaście dni przed śmiercią powiedziałaś mi w pochmurny dzień, że widzisz słońce, ogród. Byłaś osobą samotną, ale nigdy nie byłaś sama, bo byliśmy przy tobie. Miałaś proste marzenia, żeby przyjechać do swojego domu do Słupska i wypić filiżankę herbaty. To się nie udało. Chociaż choroba cię pokonała, dałaś się pokonać w sposób piękny. Dałaś mi lekcję pokory. Jolu, wszystko to, co robiłaś przez całe swoje życie, to była dla mnie wielka lekcja. Nie tylko w moim sercu pozostaniesz na zawsze jako Jola uśmiechnięta, radosna, skromna, pomagająca. Dziękuję za twoje życie, że stanęłaś na mojej drodze. Trzy miesiące były dla mnie lekcją życia, ale także lekcją umierania. 
Następnie odczytano list kondolencyjny, który przysłał arcybiskup metropolita gdański Sławoj Leszek Głódź. 
- Bóg widzi śmierć inaczej niż my. My jako mur. Bóg jako bramę - napisał, zapewniając że poleca śp. Jolantę Szczypińską Bożemu Miłosierdziu. 
Po tym rozpoczęła się uroczystość ostatniego pożegnania. 
  • https://gp24.pl/pogrzeb-jolanty-szczypinskiej-17122018-w-slupsku-jaroslaw-kaczynski-wzruszony-relacja-z-uroczystosci-pogrzebowych/rz/13745952/rw/195030