Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokłócili się o farmę wiatrową w gminie Ustka

Zbigniew Marecki
Anna Sobczuk-Jodłowska (na zdjęciu stoi), wójt gminy Ustka była w piątek podczas spotkania z mieszkańcami Starkowa szczera do bólu.
Anna Sobczuk-Jodłowska (na zdjęciu stoi), wójt gminy Ustka była w piątek podczas spotkania z mieszkańcami Starkowa szczera do bólu. Fot. Zbigniew Marecki
Macie wybór: albo będzie inwestycja, albo nic tu nie zrobimy - mówiła podczas burzliwego spotkania z mieszkańcami Starkowa Anna Sobczuk- Jodłowska, wójt gminy Ustka. Szło o wstrzymywaną przez kilka osób budowę farmy wiatrowej firmy Green Power.

Japoński inwestor już od kilku miesięcy dysponuje prawomocnym pozwoleniem na budowę farmy wiatrowej , która ma być zlokalizowana obok wsi Duninowo, Pęplino, Możdżanowo i Starkowo w gminie Ustka. Inwestycja jednak jeszcze nie ruszyła , bo kilka osób ze Starkowa usiłuje bezskutecznie wznowić wszelkie postępowania.

- Wszyscy na tym tracimy. Zastanówcie się, co robicie. Nie można myśleć tylko o własnym interesie. Pomyślcie o całej wsi, waszych dzieciach i wnukach. Chcecie żyć tak jak dotychczas, czy mieć lepiej? Namawiam do rozsądku - apelowała i pytała pani wójt, mówiąc do prawie setki mieszkańców Starkowo i najbliższej okolicy, którzy przyszli do niedawno zbudowanej w tej miejscowości wiejskiej świetlicy.

Przekonywała też, że 30 milionowy budżet gminy, na który składa się 19 sołectw, na dużo nie starcza.

- Ze Starkowa rocznie dostaję 53 tysiące zł podatku. To starcza na dopłatę do utrzymania waszych dzieci w szkole, bo do tego, co w ramach subwencji oświatowej daje na każde dziecko państwo, musimy rocznie dołożyć prawie 3 tysiące złotych z pieniędzy gminy. Aby u was w coś inwestować, muszę zabrać innym miejscowościom, które przynoszą więcej podatków. To mogłoby wyglądać inaczej, gdybym miała podatek od nieruchomości z farmy wiatrowej - wyjaśniała pani wójt.

Z powodu sprzeciwów gmina już w ub. roku straciła 6 mln zł podatku od nieruchomości, które co roku przynosiłaby mu farma wiatrowa. Ponadto w ramach umowy z Green Power każda z czterech wymienionych wyżej wsi otrzymałaby od Japończyków co roku po 10 tysięcy euro na potrzeby tej miejscowości, a umowa ta trwałaby tyle lat, ile funkcjonowałaby farma wiatrowa.

- Jest też umowa na przebudowę 9 kilometrów drogi powiatowej z Bruskowa Wielkiego do Możdżanowa, której modernizację też sfinansują Japończycy - wyliczała pani wójt.

Potwierdził to Mariusz Ożarek, dyr. Zarządu Dróg Powiatowych, który powiedział, że Japończycy przeznaczą na tę inwestycję ponad 6 milionów zł, a umowa w tej sprawie jest ważna do czerwca br. Wejdzie jednak w życie, gdy ruszy budowa farmy wiatrowej Green Power.

- Ze starostwa nie dostaniemy takich pieniędzy na drogę, bo ich nie ma. Do 2014 roku nie będzie także unijnych pieniędzy na drogi. Dlatego w innych gminach robimy duże inwestycje drogowe dzięki funduszom inwestorów, którzy budują farm wiatrowe. Tak było w gminie Kobylnica i prawdopodobnie będzie w Główczycach i Potęgowie - mówił dyr. Ożarek.

Jego słowa potwierdzał Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica, który na spotkanie przyjechał jako prezes Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Mówił, że cztery farmy wiatrowe, które docelowo powstaną w jego gminie, w 2015 roku w sumie dadzą do jej kasy rocznie 10,5 miliona zł podatku od nieruchomości.

- To wielki finansowy zastrzyk, dzięki któremu na wiele nas stać. Ważne jest i to, że farmy wiatrowe przyciągnęły także innych inwestorów, którzy postawili u nas hipermarkety i galerię. U was też jeden inwestor może przyciągnąć kolejnych. Nie bez znaczenia jest i to, że dzięki inwestorom energetycznym zbudowaliśmy również ponad 20 kilometrów różnych dróg - wyliczał Kuliński.

Jednocześnie ostrzegał, że były już w Polsce takie przypadki, że jeśli mieszkańcy gminy wstrzymywali inwestycję, to zdenerwowany inwestor żądał od gminy odszkodowania.- Gdyby tak się stało, to ja będę pozywać osoby, które przyczyniły się do takiej sytuacji - dodała wójt gminy Ustka.

Kuliński zapewniał także, że farmy wiatrowe nie są szkodliwe, bo gdyby tak było, to nie dostawałyby pozwolenia na budowę. - Nie jest prawdą, że tylko na polach trzech osób zlokalizowano farmy wiatrowe w mojej gminie. Jest ich ponad dwudziestu. Wszyscy są zadowoleni. Sprzeciw wobec lokalizacji farmy zgłosiła tylko jedna przyjezdna osoba, ale został przez sąd odrzucony - tłumaczył, dementując plotki.

Gdy usłyszał, że po ustawieniu elektrowni wiatrowej obok wysypiska śmieci w Bierkowie zniknęły ptaki, wyjaśnił, że zawsze w czasie budowy ptaki i inne zwierzęta wynoszą się z jej otoczenia, ale po pół roku wracają. - Przyrodnicy nie zauważyli, aby ptaki, które gniazdują w pobliżu farmy wiatrowej koło Łosina, z tego powodu wyginęły - przekonywał.

- Nie słyszałem , aby farmy wiatrowe wywoływały choroby - powiedział również, gdy jedna z mieszkanek Starkowa poinformowała, że w pobliżu Darłowa, gdzie kilkanaście lat temu uruchomiono farmę wiatrową , podobno na raka choruje co druga kobieta. - Gdyby tak było, wszyscy byśmy o tym słyszeli, bo media są teraz tak żądne sensacji, że od razu by się tym zainteresowały - dodała wójt Ustki.

W czasie burzliwej rozmowy głos zabierali także i ci, którzy są zwolennikami budowy farmy wiatrowej, bo na tym zarobią albo zyska gmina, a oni się jej nie boją. Jednak częściej mówili ci, który czują się poszkodowani, gdyż nie czerpią korzyści z dzierżawy terenów pod siłownie wiatrowe.

Jedna z protestujących posiada w środku pól niecałe 3 ha działki rolnej. Zaskarżając projekt używa argumentów, iż chciałaby się pobudować, ale gmina nigdy nie wyda warunków zabudowy na działkę w szczerym polu i nie wyda pieniędzy gminnych na dojazd, odśnieżanie i oświetlenie jednej nieruchomości.

- Jak zaczniemy budowę, to sfinansujemy koszty zmiany planu zagospodarowania, które zniosą część ograniczeń - obiecywała przedstawicielka Green Power.

- Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Rozmawiajcie ze sobą, dogadajcie się - powiedział pod koniec spotkania ks. Krzysztof Korniak, miejscowy wikary, który przysłuchiwał się wypowiedziom uczestników spotkania. Nie wiadomo jednak, czy mieszkańcy Starkowa go posłuchają , bo z kilku komentarzy wynikało, że ludzi gryzie to, że jedni na dzierżawie ziemi pod siłownie wiatrowe zarobią, a inni nie.

- Oby nie było tak, że inni będą o was mówić: biednyś, boś głupi, głupiś, boś biedny - ostrzegała na koniec spotkania wójt Ustki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza