Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci pojechali na wezwanie awanturników ze słupskiego Adamka

Marcin Markowski
Policja pod Adamkiem
Policja pod Adamkiem Fot: Krzysztof Tomasik
W niedzielę o godzinie 2 pod słupską tawernę Adamek przyjechały aż cztery policyjne radiowozy. Z ustaleń policji wynika, że nie doszło tam do żadnej interwencji. Co innego sądzi kierowniczka lokalu.

W celu sprawdzenia, co działo się w lokalu zadzwoniliśmy do rzecznika prasowego słupskiej policji.

- Są takie miejsca w Słupsku, w których policjanci pojawiają się regularnie. O tej porze w Adamku kończą się imprezy, dlatego prewencyjnie policjanci pojawiają się w tej okolicy - mówi Robert Czerwiński, po rzecznika prasowego słupskiej policji. - Z moich ustaleń wynika, że nie doszło tam do żadnej interwencji. Nie było tam rozboju czy pobicia.

Zdziwiło nas jednak to, że na miejscu jednocześnie pojawiły się aż cztery samochody policyjne. Skontaktowaliśmy się więc z kierowniczką tawerny Adamek. Jej relacja jest zupełnie inna.

- Tej nocy w naszym lokalu przebywała grupa mężczyzn, która zaczęła zachowywać się wulgarnie i głośno. Zaczęli oni przysiadać się do innych gości i ich zaczepiać. Nie mogliśmy pozwolić na takie zachowanie - wyjaśnia Bożena Jakuczun-Szadkowska, kierownik tawerny Adamek.

- Nasza ochrona w trosce o innych gości, wyprowadziła ich na zewnątrz. Nie my jednak wzywaliśmy policję. To ci mężczyźni, rozżaleni faktem, że zostali wyproszeni z lokalu, wezwali funkcjonariuszy. Policjanci nie ukrywali, że ci awanturnicy są im znani - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza