MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polityka uśmiechów z Niemcami się nie sprawdza

Zbigniew Marecki
Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk podczas spotkania
Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk podczas spotkania Fot. Zbigniew Marecki
Wobec Niemiec nie prowadzimy polityki historycznej, która realizowałaby polskie interesy - przekonywała we wtorek w Słupsku senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Zarządu Powiernictwa Polskiego.

W Słupsku pojawiła się na zaproszenie Klubu Pamięci Narodu Polskiego. Z jego członkami i swoimi sympatykami spotkała się w siedzibie Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana" przy ul. I. Paderewskiego 9. Choć na sali było niespełna sto osób, to senator blisko trzy godziny mówiła o swoich sukcesach, problemach i zagrożeniach w polityce zagranicznej naszego państwa, a szczególnie w stosunkach polsko-niemieckich po 1989 roku.

- Mając 29 lat, weszłam jako poseł do polityki. Wtedy myślałam, że góry przeniosę. Teraz już wiem, że jak się nie ma wsparcia państwa i zaplecza finansowego, to nie można się przebić - przekonywała zebranych, przypominając, że ukończyła Uniwersytet Gdański i Akademię Morską oraz że ma troje dzieci i patriotyczną rodzinę, która doświadczyła zła od Niemców i komunistów.
Głównie jednak koncentrowała się na działalności Powiernictwa Polskiego, które w 2003 roku powołała jako odpowiedź na Powiernictwo Pruskie i działalność Eriki Steinbach.

- Choć oficjalnie niemieckie władze państwowe odcinają się od działań i wielu wypowiedzi Eriki Steinbach, to w praktyce dostaje ona wysokie dotacje i jest w bliskich stosunkach z niemieckimi liderami politycznymi, włącznie z kanclerz Angelą Merkel - mówiła Arciszewska-Mielewczyk. Nie ukrywała, że jej organizacja na takie rządowe wsparcie w naszym kraju liczyć nie może.

- Pani Steinbach dobrze to wie. Dlatego zaczęła mnie skarżyć w sądzie i żąda dużych odszkodowań za naruszenie jej dóbr osobistych, bo w ten sposób chce doprowadzić do wyciszenia Powiernictwa Polskiego - przekonywała pani senator.

Nie ukrywała także swojego krytycznego stosunku do postępowania rządu polskiego wobec Niemiec. Według niej "polityka uśmiechów" się nie sprawdziła.

- Mimo naszych ugodowych gestów, nie uzyskaliśmy nic. Niemcy nie chcą uznać ciągłości naszej mniejszości w swoim kraju. Cały czas, powoli, ale konsekwentnie budują na świecie obraz Niemców jako ofiar II wojny światowej, w ich gazetach ciągle co jakiś czas pojawiają się informacje o polskich obozach, a teraz nawet otwarcie mówią, że za Hitlera w Niemczech działało jakieś podziemie, choć zamach wymierzony w niego służył przejęciu władzy, a nie zmianie stosunku do Polaków - wyliczała.

Z nazwiska mówiła też, kto otrzymywał stypendia i różne nagrody od Niemców, co jej zdaniem powoduje politykę uległości.

- Nie mam nic przeciw brataniu się z Niemcami, ale cały czas musimy pamiętać, że przede wszystkim jesteśmy Polakami i powinniśmy myśleć o naszych narodowych interesach - podkreślała. Dlatego m.in. denerwuje ją , że tablica informująca o istnieniu Muzeum Stutthof w Sztutowie nie została dotychczas zmieniona.

- Przede wszystkim sami powinniśmy informować, że był to obóz niemiecki - mówiła do zebranych, a ks. prałat Jan Giriatowicz, który siedział obok niej, potakująco kiwał głową. Inni zebrani nagrodzili ją za to oklaskami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza