Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska Afryka, Afryka Polska

Zbigniew Marecki
Pani Monika nie może się doczekać spotkania z mężem. Na razie musi jej wystarczyć zdjęcie
Pani Monika nie może się doczekać spotkania z mężem. Na razie musi jej wystarczyć zdjęcie
Monika Okoń ze Słupska poznała swojego Samuela w Niemczech na karuzeli. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wrzenia uczuć nie osłabił nawet czarny kolor skóry Samuela. Za to urzędnicy aż dwóch państw zrobili wiele, aby zakochana para i jej dzieci nie mogły stworzyć szczęśliwej, normalnej rodziny

Monika ma 24 lata. Teraz mieszka w małym pokoiku u swojego dziadka w Słupsku. Oprócz kilku sprzętów - starego segmentu, prostego stołu i kanapy - znajduje się w nim łóżeczko, przygotowane na przyjęcie niemowlęcia. Monika ze sporym brzuchem siedzi na kanapie. Ogląda zdjęcie Samuela w czarnych ramkach i kopie wszystkich dokumentów, które razem zebrali, gdy postanowili zalegalizować swój związek. W ciasnym pokoju próbują się bawić jeszcze dwie dziewczynki w wieku przedszkolnym: 5-letnia Patrycja - blondynka oraz jej 4-letnia siostra - czarna jak czekoladka Manuela.
- Chcesz mieć brata czy siostrzyczkę? - pytam Manuelę.
- Będzie się nazywał Dawid - mówi czystą polszczyzną, uśmiechając się do mnie z podłogi swoimi wielkimi oczyma, bo właśnie próbowała wykonać przewrót.
Monika potwierdza: będzie chłopiec. To już sprawdzone. - Jestem cała w nerwach. To niedobrze dla ciąży. Już ją kilka dni przenosiłam. Z Samuelem rozmawiam dosyć często, bo do mnie dzwoni. Wtedy tłumaczę mu, że chłopiec się nie spieszy, bo czeka na ojca - opowiada Monika.

Miłość na karuzeli

Patrycja i Manuela bawią się zgodnie, choć Manuela często pyta, kiedy przyjedzie tata. - Za kilka dni - na razie zbywa ją mama
(fot. Zbigniew Marecki)

Poznali się w 1997 roku, kiedy Monika wyjechała na wycieczkę turystyczną do Niemiec. Poszła z koleżanką na karuzelę, a Samuel ją obsługiwał. Zaczęli się do siebie uśmiechać. Potem porozmawiali i umówili się na piwo. Tak się zaczęło. Kilka tygodni później Monika zamieszkała z Samuelem. W Nordhorn, małym niemieckim mieście koło granicy holenderskiej.
On nazywa się Samuel Otu Boanson. Pochodzi z Liberii, czyli z Afryki. Uciekł stamtąd, gdy na dobre rozgorzała wojna domowa. - W Liberii nie ma prawie nikogo. Brat, który tam założył rodzinę, nie jest w stanie mu pomóc - dodaje Monika. W 1993 roku Samuel otrzymał w Niemczech azyl. Miał zasiłek, pracował w rzeźni i wynajmował mieszkanie. Gdy zamieszkali razem, Monika też dostała zasiłek. To był bardzo dobry czas. Kochali się, a miłość zaowocowała. Kiedy na świat przyszła Manuela, sprawy się skomplikowały.
- Samuel cały czas starał się o obywatelstwo niemieckie. Gdy urodziła się Manuela, stracił azyl. Ja natomiast chciałam zalegalizować nasz związek. Chciałam, abyśmy wzięli ślub. Samuel też tego chciał. Okazało się jednak, że w Niemczech nie będzie to łatwe - opowiada Monika.
Najpierw długo czekali na niezbędne dokumenty z Liberii. Liczyli też na wsparcie kościoła protestanckiego. - Trafiliśmy na dobrych ludzi. Pomagali nam. Dawali rzeczy dla Manueli i trochę pieniędzy, ale w sprawie ślubu nie byli nam w stanie pomóc. Natomiast niemieccy urzędnicy wprost mówili, że do siebie nie pasujemy - dodaje Monika.
Próbowali więc środków prawnych. Nordhorn jest małą miejscowością, więc jeździli do większych miast, aby ich sprawą zainteresować tamtejszych prawników. Zwykle słuchali, kiwali głowami, wszystko sobie zapisywali, brali pieniądze i po jednym telefonie do Nordhorn okazywało się, że nic się nie da zrobić.
- Nikt nam nie chciał pomóc. Za to pojawiły się uszczypliwe komentarze. Miejscowym nie podobało się, że biała dziewczyna ma dziecko z Murzynem. Na mnie też źle patrzono. Nie podobał się polski akcent - zdradza Monika. W końcu Samuel stracił stałą pracę i musiał się wyprowadzić z wynajmowanego mieszkania.
- Pomyślałam, że lepiej nam będzie w Polsce. Znajomi powiedzieli mi też, że tu łatwiej mi będzie wziąć ślub z Samuelem - mówi Monika.
Przed wyjazdem do Słupska razem pojechali do konsulatu polskiego w Hamburgu. Tam konsul Jan Winiarski obiecał Samuelowi pomoc w załatwieniu wizy do Polski. Razem uzgodnili, że Monika najpierw pojedzie do Polski i stamtąd wyśle mu zaproszenie do naszego kraju. Na jego podstawie miała być wystawiona wiza. Samuel jednak żadnej wizy nie otrzymał. W swoim piśmie konsul poinformował, że wniosek o wydanie wizy został rozpatrzony odmownie. "Zgodnie z międzynarodowym zwyczajem podstawy odmowy nie podaje się" - dopisał w swoim piśmie do Samuela. - Wychodzi na to, że potraktowano nas jak powietrze. Przecież to nie jest żadna urzędowa odpowiedź. Decyzja odmowna powinna być uzasadniona prawnie, abym się mogła odwołać - przekonuje. Na dodatek konsul napisał, że następny wniosek o wizę Samuel może złożyć za 12 miesięcy. Jednocześnie przed kilkoma dniami Monika dowiedziała się od Samuela, że władze niemieckie chcą go deportować do Liberii.
- Jestem zrozpaczona - nie ukrywa.

Nikt się nie interesuje

Monika miała nadzieję, że coś załatwi w Słupsku., bo tu jej Manuela jest bardzo dobrze odbierana, a wszyscy znajomi akceptują jej związek. Schodziła cały budynek delegatury Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Jana Pawła II, ale nic nie wskórała. - Odsyłano mnie od urzędnika do urzędnika, ale nikogo tak naprawdę nie zainteresowałam. Skończyło się na tym, że dostałam telefon do Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, ale gdy tam zadzwoniłam, nikt nie odbierał telefonu - żali się.
Próbowała też szczęścia w słupskim ratuszu, bo w Niemczech usłyszała, że gdyby zaproszenie dla Samuela wysłał prezydent miasta, to łatwiej dostałby wizę na przyjazd do Polski. - Nawet mnie do niego nie dopuścili - opowiada. Dlatego ze swoim problemem zgłosiła się do gazety, a skargi napisała też do ministra spraw wewnętrznych, rzecznika praw obywatelskich i TVP. Na razie bez skutku.

Może minister pomoże?

- U nas ojciec tej pani załatwiał zaproszenie. Wydaliśmy je, ale ono nie upoważnia do wjazdu do Polski. Jest tylko potwierdzeniem, że gość ma zapewnioną opiekę. Wychodzi na to, że sprawę trzeba załatwiać w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji lub Ministerstwie Spraw Zagranicznych, które sprawuje nadzór nad ambasadami - wyjaśnia Maria Zadrożna z Wydziału Spraw Obywatelskich delegatury Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Słupsku.
- O jejku, co za sprawa. Konsul naprawdę nie napisał żadnego uzasadnienia? - zdziwiła się pracownica biura prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. - To jednak nie nasz problem, bo my tylko załatwiamy to, co dzieje się wewnątrz kraju. Jeśli konsul odmówił, to trzeba interweniować w MSZ.
- Z tą sprawą trzeba przyjechać do Warszawy. Na telefon to się nie da załatwić, bo my musimy kontaktować się z konsulem i wyjaśnić przyczynę odmowy wizy. To się, niestety, zdarza się coraz częściej - wyjaśnili mi pracownicy Departamentu Konsularnego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Według nich, przypadek pani Moniki nie jest odosobniony, bo Polacy coraz częściej tworzą związki nietypowe z partnerami z innych krajów, którzy nie mają do końca uregulowanej sytuacji prawnej. - To zjawisko będzie się nasilać, bo nasi obywatele jeżdżą do rozmaitych krajów. A gdy wejdziemy do Unii Europejskiej, swoboda poruszania jeszcze bardziej wzrośnie - usłyszałem w MSZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza