Artur Jodko przez kilkanaście lat pracował w mieszczącej się na Zatorzu pizzerii Merano, w rodzinnej firmie prowadzonej przez jego ojca. Teraz zdecydował się na własną działalność. W ubiegłym tygodniu na słupskim targowisku przy ul. Wolności uruchomił lokal gastronomiczny - Kebab Merano. Zbieżność nazw jest nieprzypadkowa.
- Prowadzę osobną firmę, ale korzystam z nazwy Merano, na co zgodził się mój ojciec. Jego pizzeria istnieje od 2000 roku i ma wyrobioną markę. Mam nadzieję, że ta nazwa pomoże mi w rozkręceniu biznesu - mówi Artur Jodko. - Ojciec był moim nauczycielem w biznesie. Pracując u niego nauczyłem się nie tylko przygotowywać posiłki, ale również zajmowałem się zaopatrzeniem i księgowością. Teraz te doświadczenia przydadzą się w moim własnym biznesie.
Mimo że prowadzi firmę niezależną od ojca, nadal korzysta z jego rad.
- Tata powiedział mi wprost, że jeśli obniżę jakość serwowanych dań zabierze mi nazwę Merano i będę musiał sobie radzić sam - mówi młody przedsiębiorca.
Pan Artur na uruchomienie biznesu przeznaczył swoje oszczędności, ale również skorzystał z dotacji, jaką pod koniec ubiegłego roku otrzymał z Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku. Otrzymał dotację dla osób bezrobotnych chcących rozpocząć własną działalność gospodarczą. Pieniądze przeznaczył na zakup sprzętu do przygotowania potraw.
- Kupiłem opiekacz do kebaba, specjalistyczny nóż do krojenia mięsa, opiekacz do bułek, piec do zapiekanek, bar sałatkowy i lodówkę - wylicza Artur Jodko. - Remont pomieszczenia, zakup wyposażenia i reklamę sfinansowałem z własnych pieniędzy.
Jak twierdzi, starając się o dotację najtrudniej jest napisać biznesplan i dopełnić wszystkich formalności. - Na szczęście w urzędzie pracy można liczyć na fachową pomoc. Ja kilka razy z niej skorzystałem - mówi przedsiębiorca.
Lokal mieści się przy wejściu na targowisko. Tuż obok od wielu lat znajduje się inny lokal, który również serwuje dania fastfoodowe, m.in. kebaby.
- Mam szacunek do konkurencji, jest ona bardzo silna. Nie chcę odbierać klientów sąsiadowi, ale zaproponować im szerszą ofertę - mówi pan Artur. - U mnie można zjeść na przykład kebaba w bułce z frytkami. To danie zobaczyłem kiedyś w Szczecinie, zasmakowało mi i wprowadziłem je do swojego menu. U mnie można też kupić kebaby z zapiekanym żółtym serem, a także mega zapiekanki. Niebawem wprowadzę małe zapiekanki dla dzieci, które będą kosztować trzy złote.
Zapewnia, że on, jego rodzina i znajomi najpierw próbują i recenzują wszystkie potrawy, które potem znajdują się w menu.
- Dlatego jeszcze nie mam w sprzedaży hot-dogów. Cały czas szukam smacznych, ale tanich parówek. Nie chcę bowiem, aby hot-dog w podstawowej wersji kosztował więcej niż cztery złote - mówi Artur Jodko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?